Rozmowa z Jerzym Fabisiakiem, kandydatem na wójta gminy Świętajno

To koniec mojej przygody z samorządem
Jerzy Fabisiak: - Moja przygoda samorządowa w gminie Świętajno dobiegła końca

- W rywalizacji trzech wójtów uzyskał pan najsłabsze poparcie. Dlaczego?

- Tak zadecydowali ludzie.

- Czy przypadkiem pan się za słabo nie wysilił? Kampania była jakaś niemrawa, a plakaty z napisem typu „Jerzy Fabisiak i wszystko jasne” też nie były przekonujące.

- Nie miałem wielkiego parcia na to stanowisko. Oddałem się do dyspozycji ludziom. Wydawało mi się, że to, co chcieliby wiedzieć na mój temat to wiedzieli. Miałem spotkania w prawie wszystkich miejscowościach, aczkolwiek frekwencja była niewielka, podobnie jak w przypadku innych kandydatów. Przy akcji plakatowej rzeczywiście nie wysiliłem się.

- Startował pan pod szyldem PiS-u. Czy to pomogło, czy raczej odebrało głosy?

- Podział w społeczeństwie jest dość głęboki. Także i u nas funkcjonuje pojęcie „anty PiS-u”. Ono też mogło mieć przełożenie na wynik wyborów.

- Nie dziwi pana tak duże poparcie dla wójt Alicji Kołakowskiej?

- Intensywność kampanii z jej strony na pewno była większa. Chodziła po domach. Sądzę, że była w każdym mieszkaniu. To musiało dać efekt. Nie bez znaczenia było też to, że na garnuszku gminy jest ponad 200 osób. Do tego dochodzą ich rodziny, którym zależało na utrzymaniu status quo.

- Wierzy pan, że pod kolejnymi rządami Alicji Kołakowskiej gminę Świętajno czekają dobre lata?

- Szanuję werdykt wyborców. Będę kibicował radnym i pani Kołakowskiej, żeby sprawy gminy prowadzili w dobrym kierunku.

- Będzie pan kibicował, siedząc w domu na fotelu, nie będąc już w Radzie Gminy, której był pan najaktywniejszym członkiem. Nie żałuje pan?

-Nie. Ja nigdy nie czułem się z tym zbyt komfortowo. Dałem z siebie tyle, ile mogłem i zamykam temat. Moja przygoda samorządowa w gminie Świętajno dobiegła końca. Nie ubolewam z tego powodu. Mam duże gospodarstwo, mam więc czym się zająć.

(o){/akeebasubs}