Stojąca na czele sołectwa Łatana Wielka Aneta Krzyszkowska uważa, że wójt Grzegorz Zapadka chce ją skłócić z pozostałymi sołtysami. Ma to być kara za publicznie stawiane mu pytania dotyczące kosztów sprawy Uli Olender, dwukrotnie przywróconej przez sąd do pracy przedszkolanki, a w przeszłości rywalki obecnego włodarza w wyborach samorządowych.

Ukarana za trudne pytania?
- Mam zamiar wściubiać swój nos wszędzie – zapowiada sołtys Aneta Krzyszkowska, podejrzewając, że jej dociekliwość irytuje wójta Grzegorza Zapadkę

SAMOWOLNIE WYWIOZŁA „PIŁKARZYKI”

Aneta Krzyszkowska z pewnością nie jest ulubienicą wójta gminy Wielbark Grzegorza Zapadki. Do Łatanej Wielkiej sprowadziła się wraz z rodziną zaledwie trzy lata temu z Warszawy. Szybko zaskarbiła sobie sympatię mieszkańców, którzy w ostatnich wyborach powierzyli jej funkcję sołtysa. Jednak współpraca pomiędzy nią a wójtem od początku nie układa się najlepiej. Ostatnio jednym z punktów zapalnych są zasady korzystania z wiejskich świetlic. Zaczęło się od tego, że w listopadzie ubiegłego roku do wójta zgłosiły się dwie mieszkanki sołectwa Łatana Wielka. Poinformowały go, że sołtys Krzyszkowska samowolnie wywiozła ze świetlicy prywatnym samochodem w nieznanym kierunku grę „piłkarzyki”. W reakcji na to doniesienie, jeden z urzędników w imieniu wójta zwrócił jej uwagę, że wszelkie wypożyczanie sprzętu należy wcześniej uzgadniać z nim lub bezpośrednio z włodarzem. Przy okazji w korespondencji mailowej wspomniał, że na sołtys napływają liczne skargi. Aneta Krzyszkowska uznała oskarżenie za bezpodstawne.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.