Młoda mieszkanka sołectwa Popowa Wola podejrzewa, że po wiejskiej imprezie została zgwałcona. Miało się to stać po wypiciu nalewki serwowanej przez sołtys Beatę Szostak. Kobieta, podobnie jak kilku innych uczestników zabawy, po spożyciu trunku, straciła przytomność i nie pamięta dokładnie przebiegu wydarzeń. Sprawę bada policja.
OGNISTA NALEWKA SOŁTYS
W Popowej Woli, niewielkiej popegeerowskiej wsi położonej przy granicy z powiatem olsztyńskim, na co dzień niewiele się dzieje. Szarą codzienność mieszkańcom urozmaicić miała wiejska zabawa, którą w sobotni wieczór 13 maja zorganizowała sołtys Beata Szostak. Impreza odbywała się w świetlicy oraz jej najbliższym otoczeniu, gdzie znajduje się kącik biesiadny z ławkami i stołami. Było piwo, bigos, zapiekanki i tańce. Niewinne z pozoru spotkanie integracyjne zaczęło przybierać niepokojący obrót. Kilka dni po zabawie do redakcji „Kurka” zgłosiły się osoby, które twierdzą, że zaszkodził im alkohol sprzedawany podczas biesiady przez sołtys. - Ludzie tracili po nim przytomność. Nawet ci zaprawieni w piciu mocnych trunków padali jak muchy – relacjonuje jeden ze świadków. I to właśnie nalewka sołtys miała się przyczynić do tego, co przydarzyło się młodej mieszkance sołectwa. Na zabawę dziewczyna przyszła wraz ze starszą znajomą. - O imprezie dowiedziałam się z ogłoszeń
rozwieszonych po wsi. Wypiłyśmy z koleżanką dwa piwa, a potem jeszcze kieliszek nalewki, którą zachwalała sołtys – opowiada.
UPOKORZONA I ZAŁAMANA
Dalszego przebiegu wieczoru nasza rozmówczyni już nie pamięta. - Po tej nalewce całkiem straciłam przytomność – mówi. To, co się działo, próbuje teraz odtworzyć na podstawie relacji innych uczestników zabawy. - Od ludzi wiem, że na sali w świetlicy upadłam, raniąc się w ucho. Ktoś sadzał mnie na krzesło, ktoś przenosił, obmacywał – kontynuuje.