W roku 2020 uczestniczyłem w czterech plenerach malarskich, z tym, że ze względu na pandemię już na początku sezonu odwołane zostały rodzime plenery w Czarnym Piecu i w Spychowie. Szkoda!
Na pierwszy plener malarski wybrałem się 15 czerwca 2020 roku. Wyjechałem z moich ukochanych Mazur, a konkretnie ze Szczytna do Dębek. Cel miałem najprostszy i z góry obrany, bo plan wyjazdu, to dziesięciodniowe malowanie nad Morzem Bałtyckim.
Jadąc obok Gdańska wyliczyłem, że mam w zapasie powyżej dwóch godzin, więc nie zastanawiając się skręciłem zamiast w lewo na OBWODNICĘ TRÓJMIEJSKĄ, to w prawo. Pojechałem przez Gdańsk Lipce, Orunię, Stare Szkoty i wtargnąłem do Śródmieścia. W centrum znalazłem się na zatłoczonych ulicach, nie do opisania przez szczycieńskiego kierowcę! Miałem fart, bo gdy przyhamowałem, to zwolniło się miejsce przy samym krawężniku. Zostawiłem samochód i ruszyłem szczęśliwy w miasto. Noga za nogą powlokłem się wśród pędzących gdańszczan. Czujne moje oko od razu wychwyciło, że oni żyją inaczej niż my „Masure z Masuren” (czytaj Mazurzy z Mazur). Przede wszystkim wegetują w tłoku, pośpiechu, hałasie i dobija ich wszechobecny smog. Bo tam gdzie pędzą samochody, tworzą się korki musi być smog.
Gdy o powyższym w tymże samym roku napomknąłem na mojej stronie internetowej, od razu ukazały się złośliwe riposty, że nie mam racji, że fałszywie oceniam spokojne i czyściutkie Trójmiasto. Jeden z moich wszechwiedzących znajomych, który posiada drugie mieszkanie w Gdańsku - oburzony wykrzyczał mi, że tam nie ma żadnych korków, że Trójmiasto jest jego drugim domem i tam spędza wspaniałe weekendy. - To Szczytno jest w lato, w dni targowe, w soboty i w niedziele zakorkowane, to w Szczytnie jest tłok, korki i smog! - wykrzykiwał mi przez telefon.