Kolejne święto grodu przeszło już do historii. Tegoroczne Dni i Noce Szczytna zapamiętamy głównie z powodu występów zagranicznych gwiazd, które przypomniały publiczności klimat lat 60. i 70. Rekordu frekwencji podczas obu koncertów na plaży miejskiej wprawdzie nie zanotowano, ale organizatorzy są usatysfakcjonowani liczbą sprzedanych biletów.

W tanecznym rytmie

DYSKOTEKOWY PIĄTEK JARMARCZNE OSOBLIWOŚCI

Trzy dni i trzy noce mieszkańcy miasta i turyści bawili się na największej szczycieńskiej imprezie masowej. Święto grodu rozpoczęło się w piątek 14 lipca. Już od wczesnych godzin popołudniowych spora część mieszkańców Szczytna kierowała kroki w stronę tętniącego życiem placu Juranda. Pochody tubylców i turystów ciągnęły ze wszystkich stron, zaludniając przestrzeń wokół ratusza w poszukiwaniu przygotowanych z tej okazji atrakcji. Wybór jak zawsze był duży. Rodzice z dziećmi nie omieszkali wstąpić do parku Klenczona, by popatrzeć, jak ich pociechy wykonują salta na trampolinie, czy nurkują w piłeczkowym basenie.

Starsze i odważniejsze dzieciaki wybierały diabelski młyn w parku na ul. Pasymskiej.

Jarmark na placu kusił z kolei amatorów pamiątek. Można było na nim znaleźć typowo jarmarczne bibeloty - wyroby ceramiczne i drewniane, wiatraczki, balony, koronkowe majteczki, biżuterię. W tym roku stoiska oferowały też nowości - dmuchane Shreki, kapelusze kowbojskie (w sam raz na mrągowski Piknik Country), a nawet... półmetrowe pluszowe prezerwatywy.

Stoiska gastronomiczne oferowały głównie dania typu fast food i mało jeszcze znane, frywolnie powycinane, smażone ziemniaki. Tym, którzy odczuwali potrzebę wyładowania nadmiaru energii, udostępniono maszyny do bicia (i kopania), które na dodatek rzucały inwektywami typu "brutal" czy "oferma".

OTWARCIE Z LEWICĄ

Wczesnym wieczorem uroczyście otwarto Dni i Nocy Szczytna. Podobnie jak w latach ubiegłych, podczas ceremonii nie zabrakło akcentów politycznych. Dla wielu prominentów możliwość pokazania się tak licznemu elektoratowi to nie lada okazja. Tradycją stało się już, że podczas święta miasta najbardziej widoczni są przede wszystkim reprezentanci opcji lewicowej. Kolejny raz ze sceny na placu Juranda przemawiał do zebranych poseł SLD Tadeusz Iwiński, a w pierwszym rzędzie przed estradą zasiadła również reprezentująca to ugrupowanie wicemarszałek województwa warmińsko-mazurskiego Bożena Wrzeszcz-Zwada. W uroczystości brali też udział przedstawiciele zaprzyjaźnionych ze Szczytnem samorządów - powiatu wileńskiego, niemieckiego Bad Kreuznach oraz Żywca. Tuż po przekazaniu kluczy do bram miasta Jurandowi, przyszedł czas na uhonorowanie zasłużonych mieszkańców Szczytna. W tym roku okolicznościowe medale przyznano Jadwidze Jurkiewicz, która przez 50 lat uczyła religii, Ludomirowi Bulewiczowi, długoletniemu ordynatorowi oddziału chirurgicznego szczycieńskiego szpitala, Józefowi Kusztalowi, znanemu z działalności społecznej, Stefanowi Jankowskiemu, maratończykowi oraz Helmutowi Maczaskowi, twórcy "Lazarusa". Medale z rąk burmistrza odebrali osobiście tylko dwaj nagrodzeni - Stefan Jankowski oraz Ludomir Bulewicz. Po części oficjalnej prominenci opuścili plac Juranda i udali się na bankiet odbywający się tym razem na stadionie przy ul. Ostrołęckiej.

RUBASZNY KONJO, PRZEBOJOWA IN-GRID

"Zwykli" uczestnicy imprezy podzielili się za to na dwie grupy. Jedna pozostała na placu, by posłuchać koncertu muzyki country, druga powędrowała na plażę, gdzie odbywał się koncert pod hasłem DANCE SHOW SZCZYTNO '2006. Prowadził go znany z ciętego języka Paweł Konnak vel Konjo. Ze sceny płynęły rubaszne i trącące poezją turpistyczną rymowanki, np.: "gdy jem hamburgera, wysiada mi nera", modne ostatnio kawały o Chucku Norrisie i odważne polityczne komentarze. Występy muzyczne zapoczątkował zespół Impuls. Wokaliści, z racji identycznych strojów nie do odróżnienia, już od pierwszej chwili straszyli przybyłych "Eksplozją", śpiewając: "za chwilę wybuchnie bomba", toteż co bardziej strachliwi udali się do budek z piwem, żeby dodać sobie animuszu. Niepijący podgryzali pajdy wiejskiego chleba ze smalcem. Młodzież przed sceną szalała, dopóki nie pojawił się Classic - dziwnie melancholijny, co nie odpowiadało rozbuchanym nastrojom imprezowiczów. Następnie na scenę wybiegły trzy atrakcyjne dziewczęta z zespołu Queens, oczekiwane zwłaszcza przez nastolatków.

- Przyszedłem na In-Grid i Queens - powiedział 13-letni Marcin ze Szczytna. - To są fajne dziewczyny, startowały do Eurowizji.

Wokalistki widocznie nie podzielały zdania swego fana, bo zaśpiewały "ja od A do Z, zawsze jestem be". Ich lekki, krótki, w miarę melodyjny występ minął w atmosferze oczekiwania na gwiazdę wieczoru - Włoszkę podbijającą świat francuskimi piosenkami. Na jej powitanie, przed sceną wyrósł mur młodych ludzi żądnych wrażeń. In-Grid zaskoczyła publiczność dość dobrą polszczyzną. Zaprezentowała urozmaicony i dopracowany choreograficznie show. Fani wraz z wokalistką śpiewali jej największe przeboje, w tym: "In tango" czy "Milord" z repertuaru Edith Piaf, na scenie zaś wspomagała ją grupa tancerzy. Wokalistka czasem korzystała z podkładu muzycznego, ale była to konieczność wymuszona raczej dynamicznym ruchem scenicznym niż estradowym lenistwem. Bardzo miłym akcentem stało się włączenie publiczności do zabawy i szybki kurs tańca udzielony kilku paniom z widowni. In-Grid zaprosiła też na scenę mężczyznę, z którym odtańczyła tango. Z gracją wzbraniała się przed grubiańskimi zaczepkami Konja i do końca trzymała rezon europejskiej gwiazdy. Swój występ zakończyła utworem "Knockin' on Heaven's Door" Boba Dylana, klasyką rocka wykonaną przy akompaniamencie gitary.

SOBOTA Z KLENCZONEM MŁODE TALENTY I ALEJA GWIAZD

W sobotnie południe na scenie na placu Juranda rozpoczął się II Ogólnopolski Konkurs Piosenki im. Krzysztofa Klenczona. Brało w nim udział dziesięcioro solistów i dwa zespoły z różnych zakątków Polski. Całość poprowadził Grzegorz Kasjaniuk z Radia Olsztyn. Uczestnicy prezentowali swoje walory głosowe w dwóch utworach - jednym autorstwa Klenczona i jednym dowolnym. Występy oceniały dwie komisje jurorskie. W skład pierwszej wchodzili m.in. Janusz Kondratowicz, Marek Gaszyński i Jerzy Klenczon. Drugie jury komplementarne tworzyli członkowie rodziny Krzysztofa Klenczona: Alicja Bibi Klenczon Corona - żona artysty, jej obecny mąż Joseph Pepe Corona, Hanna Klenczon - siostra oraz Piotr Sajkowski, przyjaciel pochodzącego ze Szczytna muzyka, perkusista Trzech Koron.

Ogłoszenie werdyktu miało miejsce w parku Klenczona. Oba składy jurorskie były zgodne w swych typowaniach. Pierwsze miejsce zajął Bartosz Kuśmierczyk z Chorzel, który oczarował słuchaczy swoją interpretacją "Natali" oraz "Czas nas uczy pogody".

- Nigdy bym nie przypuszczał, że wygram. Jestem samoukiem - mówił oszołomiony sukcesem.

Drugą nagrodę otrzymał Sebastian Plewiński z Legnicy, który zmierzył się z utworem "Powiedz stary, gdzieś ty był" oraz piosenką Stana Borysa "Jaskółka uwięziona". Siedemnastolatek poradził sobie z tym muzycznym arcydziełem całkiem nieźle. Sebastian ma duże doświadczenie sceniczne, a dzień przed konkursem reprezentował Polskę w Witebsku na Białorusi podczas Festiwalu Piosenki Europejskiej. Poza tym jest laureatem "Szansy na sukces" i dziecięcej Eurowizji.

Trzecia na podium była zaledwie czternastoletnia Kornelia Włodarczyk z Jarocina. Młodziutka wokalistka jako jedna z nielicznych zaśpiewała utwór anglojęzyczny.

Po ogłoszeniu wyników konkursu nastąpiło zapowiadane od dawna otwarcie Alei Gwiazd Polskiego Rock 'n' Rolla. W parku Klenczona pojawiły się trzy pierwsze tabliczki upamiętniające wybitnych wykonawców lat 60. i 70. - Helenę Majdaniec, Czesława Niemena oraz Janusza Popławskiego. Maciej Cybulski, prezes Stowarzyszenia Polski Rock'n'Roll, które jest inicjatorem przedsięwzięcia, przypominał, że wszystkich tych artystów łączyło z Krzysztofem Klenczonem granie w Niebiesko-Czarnych.

SZTORM NA PLAŻY

Wieczorny, główny koncert Dni i Nocy Szczytna prowadzony przez Grzegorza Kasjaniuka i Marka Gaszyńskiego, rozpoczęli laureaci konkursu piosenki klenczonowskiej.

Sztormowe warunki atmosferyczne nie rozpieszczały artystów, a silne podmuchy wiatru nieco przeszkadzały im w występach, ale zarówno oni jak i publiczność wytrwali do końca. Tematyczną kontynuacją popisów młodych muzyków był minirecital Jarosława Chojnackiego, który w hołdzie Klenczonowi zaśpiewał m.in. "Latawce z moich stron". Chwilę później wystąpiła grupa 2+1 z nową wokalistką, Urszulą Baszyńską. Zostali oni ciepło przyjęci przez publiczność, ale na wielu twarzach pojawiło się rozczarowanie wywołane brakiem Elżbiety Dmoch.

- Miałam nadzieję, że może już się pozbierała. Gdyby wróciła do zespołu, każdy by wiedział, że u niej wszystko w porządku - tłumaczy pani Julia z Dźwierzut.

Członkowie reaktywowanej grupy chyba przewidywali tę sentymentalną reakcję fanów, gdyż wykreowali dynamiczny występ, zdecydowanie na wesołą nutę. Zażartowali nawet z jednego ze szlagierów, podając jego nową wersję: "już mi niosą setkę z kielonem".

GORĄCE BONEY M.

Z pewnością najmocniejszym akcentem tego wieczora był, niewidziany na święcie Szczytna od czterech lat, zespół Żuki, specjalizujący się w wykonywaniu utworów Beatlesów i Krzysztofa Klenczona. Ich mocne, rockowe brzmienie plus imponujący głos wokalistów - Piotra Andrzejewskiego i Adama Staniszewskiego, przeniosły publiczność w lata 60. Wykonali takie hity, jak "Imagine" Johna Lennona, beatlesowskie "Let it be", "Here comes the sun" czy klenczonowskie "Wróćmy na jeziora". Ożywieni plażowicze gwizdali, rozentuzjazmowane plażowiczki piszczały, a co odważniejsi ruszyli do tańca.

Tak rozgrzaną widownię zastała grupa będąca gwoździem sobotniego programu - Boney M. Z oryginalnego składu szczycieńskiej publiczności zaprezentowała się jedynie Shaila Bonnick. Mimo zimna, z twarzy artystów nie schodziły uśmiechy, a ciemnoskóre wokalistki choć odziane w zwiewne szaty, nie dały po sobie poznać, że dokucza im nocny chłód. Artyści uraczyli przybyłych swoimi największymi przebojami - "Sunny", "Daddy Cool", "Rivers of Babylon", kilka razy zmieniali kreacje, a do wspólnej zabawy na scenie zaprosili m.in. najmłodszych. Publiczność wymogła na gwiazdach wieczoru bisy i długo nie chciała ich wypuścić ze sceny. Wśród uczestników koncertu znalazł się także wojewoda warmińsko-mazurski Adam Supeł, który wraz z dziećmi fotografował się w towarzystwie członków Boney M. Nieco zawiedzeni byli ci, którzy przyzwyczaili się do kończących sobotnie występy pokazów sztucznych ogni. W tym roku fajerwerki nad plażą nie zabłysły.

COVEROWA NIEDZIELA ROCK ZE WSCHODU

Ostatni dzień święta grodu upłynął pod znakiem sporej dawki ciężkiego rocka w wykonaniu zespołów z Miejskiego Domu Kultury oraz grup z Białorusi. Trzydniową imprezę zakończył festiwal coverów. Bawili się na nim zarówno uczestnicy biletowanych koncertów, jak i ci, którzy wybrali rozrywkę na placu Juranda. Ze sceny pod wieżą ratusza popłynęły znane przeboje Czerwonych Gitar i Krzysztofa Klenczona w wykonaniu zespołu Na Przekór oraz hity ABBY śpiewane przez ABBA SHOW. Dla szczycieńskiej publiczności zagrał również zespół Ampha Romeo.

NIEZŁA FREKWENCJA, KIEPSKA POGODA

Co prawda podczas tegorocznych Dni i Nocy Szczytna nie odnotowano rekordowej frekwencji, ale organizatorzy nie narzekają.

- Sprzedaż biletów była niezła. Na piątkowy koncert rozeszło się ich około 1800, a sobotni 1900. Impreza na pewno się zbilansuje - mówi dyrektor Miejskiego Domu Kultury Klaudiusz Woźniak, któremu humor psuła jedynie nie najlepsza pogoda.

- Piątek zaczął się deszczem, a w sobotę silnie wiało i zrobiło się chłodno. Szkoda, bo gdyby nie to, przyjechałoby pewnie więcej turystów wypoczywających w okolicznych ośrodkach - ubolewa dyrektor.

Którzy artyści wywarli na nim największe wrażenie?

- Bardzo dobry kontakt z publicznością nawiązała grupa Boney M., wykonująca przeboje, które każdy pamięta. Niespodziankę sprawiły występujące na placu Juranda zespoły rockowe z Mińska. Grają w nich uzdolnieni muzycy, którzy zaprezentowali naprawdę wysoki poziom.

Zdaniem dyrektora, formuła imprezy się sprawdza, ale marzą mu się pewne innowacje.

- Chciałbym, żeby w przyszłości obok artystów zagranicznych na scenie prezentowały się również wielkie gwiazdy polskie. Aby jednak mogło to dojść do skutku, potrzebny jest jeszcze jeden duży sponsor.

Monika Cudnoch

Ewa Kułakowska

2006.07.19