Walentynkowe reminiscencje

SERCE NA NOGACH

Z okazji dnia św. Walentego szereg instytucji, placówek usługowych czy sklepów przygotowało rozmaite atrakcje dla swoich klientów. Na poczcie mogliśmy nadać specjalne walentynkowe przesyłki, sieci telefonii komórkowej obniżyły tego dnia ceny miłosnych esemesów. Te można było także nadawać za pośrednictwem kilku telewizyjnych stacji - to tak ogólnie w kraju. A co u nas, w naszym rodzinnym i prowincjonalnym mieście? Ano, w jednym ze sklepów drogeryjnych (ul. Odrodzenia) miłe i urocze ekspedientki rozdawały książki. Jasnym jest, że nie mogły to być inne pozycje jak romanse. Tuż obok, w sklepie z butami, szkłem i kosmetykami załoga częstowała dla odmiany słodyczami. Na ulicach zaś pojawiło się ogromne serce na ludzkich nóżkach, przystrojone kolorowymi balonikami - fot. 1.

MIŁOŚĆ W SĄDZIE

Walentynki nie ominęły także jednej z najpoważniejszych i szacowniejszych szczycieńskich instytucji, do której prowadzą ciężkie i majestatyczne wrota widoczne na fot. 2.

Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, o jaką instytucję chodzi, niech spojrzy w górny prawy fragment fotografii, gdzie umieściłem powiększoną tabliczkę z pełną nazwą.

Tak, teraz wiadomym jest, że idzie o Sąd Rejonowy w Szczytnie. Tyle tylko, że należałoby zapytać, jaki związek mają "walentynki" z ciężkimi, majestatycznymi sądowymi drzwiami?

Okazuje się, że związek jest i to mocny. A kto wątpiłby, że miłość nie ma wstępu do tak szacownej i srogiej instytucji, niechaj patrzy.

Oto fot. 3 przedstawiająca fragment wrót, prawe ich skrzydło ze stylową, efektowną klamką.

Wykaligrafowane jest tam wyznanie miłosne. Miejmy jednak nadzieję, iż sędzia nie posadzi "do paki" zakochanych w nim osób za niewielką przecież dewastację mienia publicznego.

AUTEM PO CHODNIKU

Ostatnio "Kurek" otrzymał szereg sygnałów od Czytelników w sprawie niebezpieczeństw, jakie czyhają na użytkowników szczycieńskich dróg. I nie chodziło naszym respondentom tylko o ruch samochodowy, ale także i pieszy.

Między innymi zwrócono nam uwagę na niebezpieczne skrzyżowanie ul. Żeromskiego z ul. Polską. Droga łącząca oba miejskie targowiska jest dość ruchliwa, wskutek czego wjazd w ul. Polską jest zwykle zatłoczony. To sprawia, że widoczność jest mocno ograniczona - samochody zasłaniają sobie wzajem pole widzenia, więc o wypadek łatwo.

Postanowiłem to sprawdzić. Udałem się we wskazane miejsce i...

Nim doszedłem do skrzyżowania już z daleka zauważyłem błyskające światła radiowozu policyjnego i dwa samochody (w białym otoku), które wzięły udział w kolizji dosłownie przed kilkoma sekundami - fot. 4.

Jak widać na fotografii wyjazd z ul. Żeromskiego w ul. Polską zajęty jest przez dwa samochody, które skutecznie zasłaniają sobie wgląd w drogową sytuację. Jak mają one bezpiecznie kontynuować jazdę?

* * *

Inne czytelnicze sygnały dotyczyły sytuacji, jaka panuje na drodze prowadzącej na jedyny w mieście kryty basen, tj. przedłużenie ul. XXX-lecia. Samochody zmierzające tamtędy poruszają się nie po jezdni, ale po chodniku.

Do redakcji przyszła pewna starsza pani, mieszkanka ul. Działkowej skarżąc się, iż samochody przepędzają ją z chodnika w zbity śnieg leżący na jego skraju.

- Jak to jest - nie mogła pojąć, - że kierowcy są tak bezczelni.

Dodała, iż była w tej sprawie nawet w Komendzie Powiatowej Policji. Tam poradzili jej, żeby podała numery samochodów, lub nazwiska kierowców jeżdżących po chodniku, bo inaczej sprawy się nie rozwiąże.

Niestety, starsza pani bała się podać nazwiska, z obawy przed szykanami, no i niestety, nic ze skargi nie wynikło.

Kiedy udałem się we wskazane miejsce (czwartek 13 lutego) nie musiałem długo czekać, aby przekonać się, że rzeczywiście kierowcy jeżdżą tu po chodniku, za nic mając pieszych. Oto dowód - fot. 5, na której widać samochód czający się za plecami dziecka.

Kierowcy w tym miejscu są tak bezczelni i pewni siebie, iż nie przejmują się nawet obecnością stróża prawa - patrolującego okolice policjanta - fot. 6.

Cóż, ten jakby nie dostrzega w procederze nic złego, bo przechodzi obok samochodu obojętnie, mimo że uzbrojony jest w stosowną pałeczkę, którą mógłby nauczyć moresu niezdyscyplinowanych kierowców.

Ci widząc co się dzieje, rozpasali się tak wielce, iż nie zwracali najmniejszej uwagi na mnie, fotografującego ich na gorącym uczynku. Walili chodnikiem prosto na mnie, sądząc, że ustąpię im drogi. I rzeczywiście kilka razy w obawie przed wypadkiem uskakiwałem w bok, prosto w głęboki śnieg zalegający na skraju chodnika. Także przed samochodem widocznym na fot. 7. Istnieje co prawda pewne wytłumaczenie owego nagminnego naruszania przepisów - zły stan nawierzchni ulicy, ale nie sądzę, aby uprawniało to kierowców do podobnych, przytoczonych powyżej wybryków, które zagrażają przecież bezpieczeństwu pieszych.

PS.

A swoją drogą jak to jest, iż gdy kładziono tu chodnik, nie tak wiele lat temu (z okazji policyjnej olimpiady), jednocześnie nie wyrównano i nie utwardzono jezdni? Marną to wystawia cenzurkę naszemu miastu.

MIAUCZĄCY PIES

Powracając z rekonesansu-zwiadu, jaki przeprowadzałem w okolicy bramy wjazdowej prowadzącej do krytego basenu skierowałem swoje kroki w stronę ulicy Broniewskiego. Piękna zimowa aura skłaniała do spaceru, dlatego niespiesznie maszerując (co przypłaciłem spóźnieniem na autobus) rozglądałem się wokół, podziwiając zimowe widoki i przyglądałem się licznie tutaj stojącym domkom jednorodzinnym. Na jednej z posesji zauważyłem dość oryginalnego zwierzaka-futrzaka, czającego się za metalowym płotem. Moją uwagę przykuł niepospolity wygląd osobnika, a także treść tabliczki zwieszającej się z bramy: "Uwaga ostry pies"! Całość przedstawiona jest na fot. 8.

Coś mi tu jednak nie pasowało. Futrzak, co tu ukrywać, rzeczywiście wyglądał dość ostro, ale psem zdecydowanie nie był. Nie szczekał, a miauczał, co wskazywało na powinowactwo z kotami. Nie sądzę, aby właściciel posesji pomylił się co do gatunku zwierzęcia. Kot zapewne tylko chwilowo zajął posterunek i pilnuje posesji w zastępstwie niedysponowanego psa.

2003.02.19