Tytuł, jak widać, ściągnąłem z telewizyjnej piosenki autorstwa Jeremiego Przybory.

Popularnej w czasach istnienia „Kabaretu Starszych Panów”. Śpiewał ją Wiesław Michnikowski. Kiedy słuchałem tego przeboju w latach sześćdziesiątych, wielce bawił mnie ów dowcipny tekst. Dzisiaj ja już jestem prawdziwym staruszkiem i nie odczuwam, z tego powodu, jakiejś szczególnej wesołości. Jeremi Przybora napisał tę piosenkę w wieku czterdziestu kilku lat. Ale żył lat aż 89. Ciekaw jestem, czy mistrz pióra, zdobywając wieloletnie doświadczenie, zmienił zdanie co do wesołości starczej egzystencji? Podobnie jest z aktorem Wiesławem Michnikowskim. Jako czterdziestolatek bardzo przekonująco wychwalał wesołe życie staruszka. Czy także u schyłku swoich lat potrafił cieszyć się starością? Aktor przeżył lat 95. Piękny wiek, ale chyba na co dzień niełatwy w pożyciu.

Przeglądam czasem różne życiorysy i zastanawia mnie długowieczność ludzi sztuki.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.