W ostatnim tygodniu sierpnia w Lipowcu doszło do kilku kradzieży oraz prób dokonania tego przestępstwa. Sprawcy za każdym razem wybierali na swoje ofiary ludzi starszych, często samotnych. Trzy kobiety, na które w samochodzie czekało jeszcze dwóch mężczyzn, wchodziły do mieszkań pod pretekstem chęci zakupu pierza czy napicia się wody. Aby zdobyć łup, uciekały się nawet do przemocy.

Wiedzieli, kogo okraść

WIZYTA TRZECH NIEZNAJOMYCH

Na starszych mieszkańców Lipowca padł ostatnio strach. Wszystko z powodu kilku kradzieży oraz prób ich dokonania, do jakich doszło we wsi pod koniec sierpnia. Wtedy w miejscowości pojawiła się grupa przestępców złożona z trzech kobiet i dwóch mężczyzn podróżujących granatowym samochodem. W czwartek 26 sierpnia po południu podejrzani osobnicy zjawili się m. in. w domu Władysławy i Henryka Kargowskich.

- W porze obiadowej ktoś zadzwonił do drzwi. Akurat byłam sama, bo mąż rąbał drewno na podwórku. Zobaczyłam w drzwiach dwie obce kobiety – opowiada pani Władysława. Jedna z nich zapytała, czy staruszka ma do sprzedania pierze. Kiedy ta zaprzeczyła, nieznajome starały się przeciągnąć rozmowę, prosząc o wodę do picia. W końcu starsza pani zorientowała się, że kobiety mają nieczyste intencje i usiłowała je wypchnąć z korytarza. W tym momencie jedna z nich próbowała narzucić na głowę pani Władysławy koc. Staruszka zaczęła krzyczeć, wzywając na pomoc męża. Między nim a nieznajomymi doszło do szarpaniny, w trakcie której jedna z obcych kobiet uderzyła mężczyznę w głowę. W tym czasie trzecia sprawczyni, której pani Władysława nie widziała, weszła do mieszkania przez otwarte okno. Znalazła się w remontowanym akurat pokoju, gdzie stała szafa. Na jednej z jej półek starsi państwo przechowywali większą sumę pieniędzy. Złodziejki zabrały gotówkę i zniknęły.

SKOŃCZYŁO SIĘ NA PRÓBACH

Jak się okazuje, feralnego dnia przestępcy odwiedzili nie tylko posesję państwa Kargowskich, ale także próbowali okraść Franciszka Łoniewskiego. Ten jednak miał więcej szczęścia.

- Byłem w garażu, gdy zobaczyłem trzy kobiety rozglądające się po obejściu – relacjonuje pan Franciszek. Jedna z nich weszła już nawet do sieni domu. Wtedy starszy pan złapał ją za rękę i wypchnął na zewnątrz. Nieznajome się spłoszyły i uciekły.

- Jedna była starsza, miała około 60 lat, dwie pozostałe wyglądały na znacznie młodsze – opowiada mężczyzna. Złodziejki złożyły wizytę także innej starszej mieszkance. W trakcie z rozmowy w domu zjawiła się córka kobiety i wyprosiła podejrzane osoby.

CZY KTOŚ IM POMAGA?

Tego samego dnia okradziono również Mariannę i Tadeusza Chorążewiczów. Do zdarzenia doszło najprawdopodobniej w momencie, kiedy oboje przebywali na podwórku, a dom był otwarty.

- Mąż ciął drewno, a ja kopałam ziemniaki w ogródku – relacjonuje pani Marianna. - Jak człowiek jest zajęty, to nie patrzy kto wchodzi na posesję – dodaje kobieta. Rano pobrała z banku kilkanaście tysięcy złotych. Pieniądze leżały na książkach stojących na półce. Złodzieje znaleźli je bez trudu, nawet nie plądrując mieszkania. Zniknęła cała kwota, co domownicy odkryli dopiero następnego dnia, gdy mąż pani Marianny wybierał się do Szczytna, by wyrejestrować samochód. Mieszkańcy, którzy padli ofiarą złodziei zauważyli, że mówili oni z obcym akcentem. Wiele wskazuje na to, że przestępstw lub ich usiłowania dokonały osoby romskiego pochodzenia. Schemat ich działania zawsze był ten sam – na swoje ofiary złodzieje wybierali ludzi starszych, często samotnych. Próbowali wejść do domów pod pretekstem chęci zakupu pierza, sprzedaży dywanów lub prosiły o wodę. Według mieszkańców Lipowca, dobrze wiedzieli, do kogo pójść po pieniądze. - Najwyraźniej współpracuje z nimi ktoś z miejscowych, kto wskazuje potencjalne ofiary – usłyszeliśmy od jednej z kobiet.

POLICJA SZUKA I APELUJE

Sprawców szuka szczycieńska policja.

- Poszukujemy trzech kobiet i dwóch mężczyzn poruszających się granatowym samochodem, którzy pojawiają się w skupiskach domków jednorodzinnych, zaczepiają starsze osoby, oferując im różne towary – mówi mł. asp. Aneta Choroszewska-Bobińska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie. Na razie policjanci nie łączą kradzieży u Chorążewiczów z tą, jakiej ofiarą padli Władysława i Henryk Kargowscy.

- Nie wykluczamy jednak, że te zdarzenia mogły mieć ze sobą związek – przyznaje Aneta Choroszewska-Bobińska. Apeluje do osób, które widziały grupę podejrzanych, by kontaktowały się z komendą policji pod numerami telefonów 112 i 997. Rzecznik uczula także, by zachowywać szczególną ostrożność i nieufność wobec obcych oferujących np. towary na sprzedaż.

- Najczęściej są to oszuści, którzy chcą wejść do domu i nas okraść – ostrzega rzecznik policji.

Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski