W poprzednim felietonie napisałem, że podróżowałem wiele po świecie, realizując liczne, zlecone mi, prace architektoniczne. Jeden z moich stałych czytelników, zaprzyjaźniony ze mną prywatnie, po przeczytaniu tekstu zatelefonował z niejaką pretensją.

Otóż stwierdził, że łżę jak pies, ponieważ nie jest możliwe nadzorowanie długoterminowych prac budowlanych równolegle w kilku odległych państwach. Oczywiście. Moja wina, że sformułowanie wypadło niezręcznie. Nie wyjaśniłem bowiem, że architektura to nie tylko projektowanie budynków. To szersze pojęcie oznaczające organizację przestrzeni. Projektuje się architekturę krajobrazu, małą architekturę, czyli otoczenie budynku, a także architekturę wnętrz. Architekci często uprawiają scenografię teatralną i filmową. Na przykład mój kolega z roku na warszawskim wydziale architektury, Andrzej Haliński opracował scenograficznie 19 filmów. Pośród nich „Karierę Nikodema Dyzmy”, „CK Dezerterzy”, „Starą Baśń” oraz „Ogniem i Mieczem”. Jest jeszcze jedna dziedzina uprawiana przez architektów. Wystawiennictwo, czyli projektowanie wszelakich ekspozycji. Zarówno tych artystycznych, jak i propagandowych, albo reklamowo - handlowych. Ten właśnie zakres architektonicznych umiejętności, po pewnym czasie, zdominował moją twórczość. Aby mieć prawo do realizacji wystaw musiałem zdać dodatkowy egzamin przed komisją Ministerstwa Kultury. Takie to były czasy. No, ale zdałem i od tej pory zacząłem projektować zlecane mi ekspozycje zarówno w kraju (np. na Targach Poznańskich) jak i za granicą.

Niezbyt lubiłem tendencyjne wystawy propagandowe, ale na szczęście, po kilku handlowych ekspozycjach na Targach Poznańskich udało mi się zaistnieć pośród projektantów stoisk targowych, a to już było coś, bo wiązało się z wyjazdami poza Polskę. Rzadka atrakcja w połowie lat siedemdziesiątych. Rodzime ekspozycje na targach zagranicznych w różnych krajach świata realizowane były dla tak zwanych Central Handlu Zagranicznego i dotyczyły różnych branż. Przeważnie przemysłowych i naukowych. Projektowałem takie ekspozycje w Czechosłowacji, Moskwie i USA. Ale prędko zorientowałem się, że najwspanialsza i najciekawsza zabawa jest przy realizacji światowych targów turystycznych. Wkrótce ta branża stała się moją specjalnością i o tych wielkich, międzynarodowych wystawach chcę dzisiaj napisać.

Polska uczestniczyła w większości europejskich targów zachęcających do odwiedzin. Nasz kraj zawsze reprezentowany był przez zgrany tandem, czyli biuro podróży Orbis oraz linie lotnicze LOT. To oni byli moimi zleceniodawcami. Zacząłem współpracę od „górnej półki”, czyli od projektu stoiska na targach ITB w Berlinie (wówczas zachodnim), uważanych za największe na świecie w tejże branży. Te targi organizowane są do dzisiaj od ponad pięćdziesięciu lat. Zawsze w sierpniu. Reprezentujące niemal wszystkie kraje świata. Na ogromnym terenie, w wielu przestronnych halach. Wkrótce potem powierzono mi, na kilka lat, kolejne aranżacje polskich stoisk na targach skandynawskich. W kopenhaskim, największym w tym regionie, niezwykle eleganckim centrum konferencyjno - wystawienniczym BELLA CENTER, a także w wielkiej hali SVENSKA MASSAN w szwedzkim Goeteborgu. Targi turystyczne wciąż organizowane są w Goeteborgu, natomiast w stolicy Danii zrezygnowano z kontynuacji owej imprezy. Wspominam targi skandynawskie z wielkim rozrzewnieniem. Jeździłem tam (właściwie, to albo latałem samolotem, albo pływałem promem) przez trzy lata. Podobnie jak projektanci z innych krajów. Miałem okazję wielu z nich lepiej poznać, a nawet z niektórymi zaprzyjaźnić się. To byli ludzie z innego, zachodniego świata. Ogromna okazja, aby odkryć nieznane u nas technologie. Dużo nauczyłem się podczas tych wypraw.

Bywały jeszcze inne targi, ale na zakończenie wspomnę imprezę World Travel Market odbywającą się w londyńskiej, zabytkowej hali OLYMPIA LONDON. Wspominam tę imprezę, bo tam właśnie, około roku 1980, było mi dane uścisnąć dłoń księżnej Diany. Przez zabawny zbieg okoliczności, czyli przypadek. Kiedyś już o tym pisałem, więc nie będę powtarzał się. Na dzisiaj wystarczy wielkiego świata.

Andrzej Symonowicz