Słowo Boże na Wielkanoc księdza proboszcza Andrzeja Preussa

Wielkiej Nocy sobie i wam życzę

Kurczaki, jajka, święconki, baranki, palemki, zajączki, wędlinki – czyli standardowy zestaw wielkanocny. Tradycja prawie dwutysiącletnia dobra i święta, a jednak coraz częściej obarczona zarzutem powierzchowności. I pewnie trochę w tym prawdy. Dekorujemy kościoły, organizujemy świętą Liturgię, być może coraz mniej zrozumiałą. Do tego wszystkiego oczekujemy, że w Niedzielę Wielkanocną chrześcijanie będą przeżywać radość. Pobieżne obserwacje dowodzą, że tej wielkanocnej radości jest mało albo wcale. Gdzie więc tkwi błąd? Czy to chrześcijaństwo jest słabe? Czy chrześcijanie leniwi? Czy organizatorzy Liturgii - duszpasterze są płytcy? Niby wszystko jest w porządku, ponieważ Wielki Post się kończy, rekolekcje „przeżyte”, spowiedź wielkanocna „odbyta”. Teoretycznie wszystkie warunki zostały spełnione, więc ich wynik winien być pomyślny. Ale jakby tego nie widać. Czy więc możemy oczekiwać, że nadchodzące święta przeżyjemy w radości Zmartwychwstania? Pesymiści mówią, że święta jak święta – przeminą szybko, ewentualnie ze zmęczeniem rodzinnymi biesiadami. Optymiści mówią, że to wolny czas – można odespać, odpocząć i jeszcze można uczestniczyć w Liturgii. A co mówią ci, którym sprawa Jezusa

z Nazaretu nie jest obca? Ci, którzy już kiedyś Go poznali i doświadczyli.

Okazuje się, że istnieje jakaś ścisła zależność pomiędzy przeżywaniem Wielkiego Postu a doświadczeniem Prawdy Wielkiej Nocy. Ojcowie Pustyni (pustelnicy z pierwszych wieków chrześcijaństwa) mawiali, że nie doświadczy głębokiej radości ten, kto nie przeżył graniczącego ze śmiercią bólu. Znamy stare, ludowe powiedzenia, że nie zrozumie głodnego ten, kto sam głodu nie zaznał. Podobnie zdrowy chorego, leniwy gorliwego, itd., itd. …

Nawet Adam Mickiewicz w II cz. „Dziadów” pisze, że „Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nie zazna słodyczy w niebie”. Jakaż z tego wypływa prawda dla nas przygotowujących się do świąt Wielkiej Nocy?

Bracia i Siostry, dzisiaj w przeddzień świąt Wielkiej Nocy kończymy czas Wielkiego Postu. Mamy za sobą ponad 30 wielkopostnych dni, rekolekcje, Drogi Krzyżowe, Gorzkie Żale, postanowienia, wyrzeczenia… Czy więc, Bracia i Siostry, zasmucił nas na poważnie Wielki Post? Czy, rekolekcje przywiodły nas do nawrócenia? Czy upokorzyły nas Gorzkie Żale? Czy złamały nas cierpieniem Drogi Krzyżowe? I czy bolały nas nasze wyrzeczenia?

Podążając za rozumowaniem Ojców Pustyni (a jest ono poprawne), należy spodziewać się, że mniej wielkopostnych cierpień przyniesie mniejszą wielkanocną radość.

Ja wiem, że jesteśmy społeczeństwem, zapracowanym, zajętym, że nie mamy czasu na wypoczynek, dla rodziny, dla przyjaciół. Ja wiem, że ganiają nas pracodawcy, wychowawcy, rodzice, dzieci, urzędy skarbowe, ZUSy, KRUSy i… tak naprawdę cały świat. Chociaż, gdybyśmy tak na tę naszą codzienność potrafili spojrzeć z perspektywy, mogłoby się okazać, że ganiają nas tylko ci, którym na to pozwalamy.

I jak to często mówimy: aby z tą spowiedzią zdążyć przed świętami, to będzie dobrze. I jeszcze tłumaczymy się przed sobą i przed ludźmi, że czasu mało, że to słaba organizacja zajęć, że taki to natłok obowiązków… No cóż Bracia i Siostry, jak to mówi młodzież: „Kit

i to gorszego gatunku”. Prawda o nas jest taka, że czas znajdziemy dla tych spraw, dla których mamy serce. Pan Jezus wypowiedział te prawdę w słowach: „Tam skarb Twój, gdzie serce twoje”. I tutaj zamyka się koło. Nie przykładamy się do Wielkiego Postu, bo nie bardzo wierzymy w prawdziwe, pełne wiary spotkanie z Panem Jezusem w Wielką Noc. A ponieważ się do Wielkiego Postu nie przykładamy, stąd nie jesteśmy w stanie przeżyć Wielkiej Nocy. Co z kolei nie budzi naszej wiary. I znowu nie wierzymy w spotkanie z Panem Jezusem i nie przykładamy się do Wielkiego Postu, a przez to nie przeżywamy… Jak to określił Stanisław Tym: i tak „wpadamy w ten konwejer bez sensu”. I już nie wiara jest siłą napędową świąt, lecz marketing i przepotężna siła handlowa.

Oj, niedobrze Bracia i Siostry, oj niedobrze. Czy w takim razie nie ma nadziei? Ależ

w żadnym razie. Bo jak zawsze (a dzieje się to z woli Pana Jezusa), wszystko zależy od nas, czyli ode mnie i od Ciebie Bracie i Siostro. Na całe szczęście wszystko jest bliżej, niż na wyciagnięcie ręki. Znam dwa sposoby budzenia swojego serca, tak aby ono odczytało obecność osoby Pana Jezusa. Jednego nikomu nie życzę, a drugiego wszystkim i to z całego serca.

Pierwszy sposób „budzenia” człowieka to tak zwane nieszczęścia, które często po pewnym czasie nazywamy ratunkiem Opatrzności. Znam wiele osób, które po zawale serca, po wylewie, chorobie nowotworowej mówią: księże ile ja mam teraz czasu. I nigdzie się nie spieszę. I nagle się okazało, że mam dzieci… Naprawdę! Pamiętam rozmowę z Panem Markiem, którego syn, nota bene świetny młody człowiek, wracając w nocy z pracy zasnął za kierownica i zginął w wypadku. Zapadło mi głęboko to wyznanie: „Już donikąd mi się nie spieszy, ani pracownicy mnie nie drażnią. I problemy w pracy stały się błahe. I pozostałych dwoje moich dzieci odnalazłem… I Pan Bóg zaistniał, a nie miałem dla niego czasu”…

Jest i drugi sposób budzenia swojego serca. Okazuje się, że Pan Bóg złożył w naszych duszach ogromne pragnienie, tęsknotę za Nim samym. Niestety często czując tę tęsknotę nie wiemy co to za wewnętrzne „wołanie”. Nie bardzo wiemy gdzie szukać, więc próbujemy różnych rzeczy, które Panem Bogiem nie są. Tak pojawiają się rozmaite hobby, pasje sportowe, pubowe, filmowe, piwne… Próbujemy wypełnić serce tym, co pełni nie da. To tak, jak by żywić dziecko wyłącznie paluszkami i chrupkami. Zapełnią żołądek, ale skończy się ten eksperyment niestrawnością, bólem i z pewnością brakiem zdrowia. Podobnie zapełnianie tęsknoty za Panem Bogiem tym, co Bogiem nie jest, nie przyniesie z pewnością poczucia pełni, pokoju i radości.

Św. Augustyn w „Wyznaniach” woła: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Twoich dłoniach Boże”. Może i stąd tak wiele niepokoju w naszych krajach, społeczeństwach, rodzinach i w każdym z nas.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.