Mieszkańcy Kota żyją bez dostępu do internetu i poza zasięgiem telefonii komórkowej. Mogłaby to zmienić budowa w centrum wsi masztu nadawczego, ale weto stawia współwłaścicielka jednej z nieruchomości. Choć kobieta przebywa tu tylko kilka dni w roku, skutecznie blokuje inwestycję.
CZEKALI NA WIEŻĘ JAK NA ZBAWIENIE
Trudno dziś sobie wyobrazić życie bez dostępu do sieci internetowej i poza zasięgiem telefonii komórkowej. Brak tych cywilizacyjnych zdobyczy oznacza nie lada problemy i wiąże się z cyfrowym wykluczeniem. Załatwienie każdej sprawy, szczególnie w dobie pandemii, gdy wiele urzędów przeszło na zdalny tryb pracy, urasta do rangi nie lada wzywania. Takie kłopoty to chleb powszedni mieszkańców Kota, niewielkiej wsi w gminie Jedwabno. Od dłuższego czasu zmagają się z brakiem zasięgu i dostępu do internetu . - Najbliższy nadajnik znajduje się już na terenie powiatu nidzickiego, w Zimnej Wodzie, ale stoi on w niecce, a na dodatek od Kota oddzielają go lasy – mówi Sławomir Ambroziak, wójt gminy Jedwabno.
Jakiś czas temu pojawiła się nadzieja na to, że problemy mieszkańców się skończą. Jeden z operatorów sieci telefonii komórkowej wystąpił do gminy o wydanie pozwolenia na budowę we wsi masztu nadawczego. Choć lokalizacja tego typu obiektów często budzi sprzeciw lokalnej społeczności, to w Kocie zamiary inwestora spotkały się z akceptacją zdecydowanej większości mieszkańców.
BYWA TU RZADKO, A STAWIA WETO
Gmina wydała operatorowi zgodę, ale zanim decyzja się uprawomocniła, do Samorządowego Kolegium Odwoławczego wpłynęło odwołanie. Złożyła je współwłaścicielka jednej z nieruchomości w Kocie.