Wilki wciąż dają o sobie znać. W sobotę nad ranem zagryzły cztery owce w gospodarstwie w Trelkówku. Prawdopodobnie do ataku przymierzały się już dzień wcześniej, bo wskazywało na to nerwowe zachowanie zwierząt. Ich aktywność jest teraz duża, bo późne lato i wczesna jesień to pora, gdy rodzice uczą szczenięta polowania, a zwierzęta hodowlane są najłatwiejszym celem.

Wilki idą po owce
W sobotni ranek na swojej łące pani Maria Młynarska znalazła cztery zagryzione owce

PRZYSZŁY O ŚWICIE

Pani Maria Młynarska wraz z synem prowadzi gospodarstwo rolne w Trelkówku. Składa się na nie liczące ok. 40 sztuk stado owiec. Noc zwierzęta spędzają w oborze, w dzień o świcie są wyprowadzane na łąkę. Tak też było w minioną sobotę. Ten dzień pani Maria zapamięta jednak na długo. - O 6 rano zadzwoniła do mnie sąsiadka, że widzi z ba lkonu zagryzioną naszą owcę – relacjonuje gospodyni. Gdy z synem wybiegli na łąkę, zobaczyli trzy kolejne martwe owce z ich stada. Dwie miały nagryzione grdyki, dwie były rozszarpane do kręgosłupa. Kto był sprawcą? Sołtys Adolf Pasztaleniec, który zaraz po otrzymaniu informacji, stawił się na miejscu, nie ma wątpliwości. - To musiała być wataha wilków. Psy, gdyby napadły, zadowoliłyby się jedną owcą i nie miałyby tyle siły, żeby ciągać je przez kilkadziesiąt metrów – przekonuje.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.