Na Bartnej Stronie woda zalewa mieszkańcom podwórka, ogrody, wdziera się do piwnic i budynków gospodarczych. Poszkodowani uważają, że wszystko to z powodu budowy wokół dużego jeziora ścieżki pieszo-rowerowej. Z kolei władze miasta tłumaczą, że sytuacja jest spowodowana rekordowo wysokim, nienotowanym od wielu lat, poziomem wody w akwenie.

Winna ścieżka czy natura?

FUSZERKA ZA NASZE PIENIĄDZE

Mieszkańcy Bartnej Strony, najstarszej części Szczytna, od kilku miesięcy zmagają się z wodnym żywiołem. Podtopione podwórka, zalane piwnice oraz budynki gospodarcze stały się ostatnio ich codziennością. Według nich, problem pojawił się wraz z budową wokół dużego jeziora ścieżki pieszo-rowerowej. (...) taki stan rzeczy powoduje jakikolwiek brak drenażu. Do ścieżki użyto bardzo spoistego piasku z betonem, który jest nieprzepuszczalny dla wody! (…) Prace takie uznajemy za fuszerkę, za nasze pieniądze, pieniądze Miasta oraz wykorzystywane tu dotacje unijne. - czytamy w piśmie skierowanym przez mieszkańców Bartnej Strony do burmistrz Danuty Górskiej. Podpisało się pod nim dwadzieścia jeden osób. Na koniec mieszkańcy, prosząc władze miasta o pilną interwencję. Zapowiadają, że jeśli nie zostaną podjęte stosowne działania, wystąpią z pozwami o odszkodowania.

JEZIORO WYLEWA

Burmistrz Górska nie zgadza się z kierowanymi pod adresem urzędu pretensjami. Według niej podtopienia są efektem niespotykanego od lat wzrostu poziomu wód gruntowych.

- Mamy wyjątkowy rok. Poziom wody w jeziorze podniósł się o 60 centymetrów – mówi burmistrz. To duży problem nie tylko dla mieszkańców, ale i samorządu. Teraz trzeba zmienić technologię budowy planowanego nad jeziorem nasypu, co powoduje wzrost kosztów inwestycji o 500 tys. złotych. Zdaniem burmistrz to nie ścieżka przyczynia się do podtopień, a wręcz przeciwnie.

- Stanowi ona wał pomiędzy posesjami a jeziorem zatrzymujący wodę – uważa Danuta Górska. Z kolei p.o. zastępcy naczelnika Wydziału Gospodarki Miejskiej Krystyna Lis zapewnia, że podbudowę ścieżki wykonano prawidłowo, z odpowiednich materiałów. - Gdybyśmy użyli innych, po prostu by się ona rozmyła – mówi naczelnik.

RÓW CZY DRENY

Te tłumaczenia nie przekonują mieszkańców.

- Nawet jeśli rzeczywiście zalania są spowodowane wyższym poziomem wód, to zadaniem miasta jest zastosowanie takich rozwiązań, by temu przeciwdziałać – mówi nam pan Paweł, jeden z mieszkańców. Jego zdaniem ścieżka, owszem, chroni posesje przed wodą z jeziora, ale z drugiej strony zupełnie hamuje jej spływ do akwenu. Nasz rozmówca sugeruje, że dopóki jeszcze prace związane z budową nie zostały ukończone, należałoby wykonać nawet niewielki rowek, który zatrzymywałby nadmiar wody.

Krystyna Lis odpowiada, że w najbardziej newralgicznych punktach porobiono kamienne dreny. Woda po nich spływa, choć wolniej, niż choćby zamontowanymi tu wcześniej w większości „na dziko” rurami PCV, które w momencie rozpoczęcia inwestycji zlikwidowano.

(ew)/fot. M.J.Plitt