ZNÓW NA CELOWNIKU
[31 stycznia 1945 r.] Obudziłem się i zszedłem na dół, nie myśląc o torbie. Wyszedłem na zewnątrz i trochę dalej na ulicę. Byłem w takim stanie, że nie pamiętałem nic z poprzedniego dnia. Płonące osiedle wydawało mi się takie dziwne, a na końcu wioski przeczytałem na budynku napis „Mleczarnia Biskupiec”. Teraz nie wiedziałem nawet, gdzie jestem. Szedłem teraz na chybił trafił drogą, która w mojej podświadomości wydawała mi się znajoma i dotarłem do lasu, gdzie droga naprawdę rozgałęziała się w kierunku Targowa.
Było to napisane na kamiennym drogowskazie. Poszedłem więc dalej prosto i doszedłem do miejsca, gdzie mój wóz zatrzymał się na drodze. Nieco dalej podeszła do mnie kobieta. Co za radosny szok - moja żona. Spędziła noc w gospodarstwie niedaleko miasta. Francuz i Polka wyruszyli pieszo poprzedniego wieczoru w kierunku Targowa. Teraz, gdy ja i żona przywitaliśmy się i zajęliśmy resztą naszych rzeczy, z których większość zniknęła w nocy lub o świcie, wyszliśmy z lasu w kierunku Targowa, aby znaleźć dom i schronić się w nim.