Kolejny odcinek wspomnień mieszkańca Targowa ze stycznia i lutego 1945 r.

Wspomnienia Augusta Latzy z Targowa cz. 4
Targowo na początku XX w. Gospoda i gorzelnia. Pocztówka ze zbiorów M. Rawskiego.

SAM WŚRÓD WROGÓW

Odciąłem kawałek kości i ugotowałem. Okruchy chleba wciąż leżały w pobliżu po Rosjanach, więc z czasem miałem też jedzenie, a ponieważ nie miałem światła i nie piłem, nie musiałem zapalać żadnego, aby nie przyciągać rosyjskich patroli. Uwaga: kiedy wróciłem do domu, nie było Niemców. Tylko główny strażnik we wsi i strażnik polowy obok naszego domu. Wszystko opuszczone, opustoszałe i puste, tylko strzały z karabinu częściej niż sygnały. Kiedy jesteś tak samotny, opuszczony i otoczony przez wrogów, tylko ktoś, kto sam tego doświadczył, może wiedzieć i poznać, jakie to uczucie. Niezrównany smutek i opuszczenie. To było 3 lutego 1945 roku, pierwszego dnia po 14-dniowej ucieczce.

PRZYKRA NIESPODZIANKA

4.2.45 Niedziela. Krowy były wypuszczone na zewnątrz. Ponieważ naszej nie było, wziąłem pierwszą lepszą za rogi i zaprowadziłem do obory. Zwierzęta były kolosalnie spragnione i same przychodziły do ludzi. Krowa była tuż po wycieleniu i mleka było pod dostatkiem. Stopniowo znalazłem wirówkę i maselnicę, więc była wielka nadzieja na mleko, śmietanę i masło. W niedzielę pojechałem odwiedzić żonę i przywieźć sanie z naszym małym dobytkiem, który schowałem na polu za lasem. Ale żona była w stanie wrócić do domu dopiero w poniedziałek 5 lutego, choć z trudem i powoli. W wtorek 6 lutego spotkała nas przykra niespodzianka. Wkraczały oddziały wojskowe. Prowadzone przez 2 gestapowców (żandarmów polowych). Wchodząc powiedzieli „Heil Hitler”. A ja powiedziałem: „Dzień dobry”.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.