Rozpoczynamy publikację cyklu wspomnień pochodzącego z Kresów Wschodnich Leona Szycika, który w 1944 r. trafił z rodziną na roboty przymusowe do majątku w Lipnikach w gminie Jedwabno.

Wspomnienia z Lipnik cz. 1
Dworek w Lipnikach, który po wojnie stał się biurowcem PGR-u. Dziś mieszczą się w nim mieszkania prywatne

NIEWIASTA W ŚREDNIM WIEKU

Latem, gdzieś w połowie lipca 1944 r., do obozu znajdującego się w Olsztynie (ówczesna nazwa Allenstein) zlokalizowanego na placu naprzeciw kolejowego dworca głównego przyjechała wozem zaprzęgniętym w dwa konie niewiasta w średnim wieku. Czy była sama, czy był z nią jeszcze ktoś? Nie wiem. Przyjechała, żeby pozyskać nieco siły roboczej do swojego gospodarstwa w Lipnikach. Tak się złożyło, że zabrała nas: ojca Eliasza (37 lat), matkę Katarzynę (32 lata) i nas, troje ich dzieci: Leona, Eugeniusza i najmłodszego Aleksandra.

Jak znaleźliśmy się w tym obozie w Olsztynie to osobna i być może interesująca historia. Pochodzimy bowiem z Kresów Wschodnich przedwojennej Polski, etnicznie z ziemi białoruskiej.

Myślę, że rodzice byli zadowoleni, że zostaliśmy zabrani z tego obozu.

„WARSZAWA WALCZY”

Po przyjeździe do miejscowości Lipniki zakwaterowano nas w podłużnym budynku położonym wzdłuż drogi (ulicy) prowadzącej na pola, ale też do miejscowości Burdąg (wówczas Burdungen), bądź do Jedwabna (Gedwangen). Z Lipnik odchodziły trzy drogi – jedna do Burdąga, druga do Jedwabna i trzecia do szosy (drogi) z Jedwabna do Dłużka.

W budynku, gdzie zostaliśmy zakwaterowani, mieszkało wiele innych osób, w tym kilka z centralnej Polski. Wśród nich była młoda para mająca się ku sobie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.