Kiedy nauczałem studentów w szkole milicyjnej (potem policyjnej) oraz na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim w Olsztynie starałem się korzystać z umiejętności mojego wykładowcy z czasów studenckich, prof. Gąsowskiego. Widząc zmęczenie studentów po przyjeździe z domu operowałem ciekawostkami, a widząc usypiających natężałem głos, sygnalizując odbiorcy dużą ważność przekazywanej wiedzy.

Wykładowca w milicyjnej szkole
Tadeusz Frączek jako wykładowca w szkole milicyjnej

SZTUKA WYKŁADANIA

Student się budził i przez kilka kolejnych minut wsłuchiwał się w to, o czym mówiłem. Czasami zdarzało się, że lekcja historii przekształcała się w godzinę wychowawczą. Starałem się wówczas tłumaczyć, żeby nie przenosić do domu tego, czego doświadczał milicjant/policjant w pracy. Obcując z elementem kryminalnym przez wiele lat nabierał on mimowolnie cech środowiska kryminogennego. Potrafił być wulgarny wśród członków rodziny, a to się często kończyło rozwodem z żoną. Chciałem, żeby wzięli to głęboko do serca i nie przenosili wątpliwego jakościowo stylu w progi rodzinne.

PRAWDA O KATYNIU

Nie było roku, by słuchacze nie zadawali pytań na temat Katynia. Znali sytuację z przekazu rodzinnego, że to, co się tam stało było dziełem Rosjan, a oficjalna propaganda rządzących twierdziła, że zbrodni tej dopuścili się Niemcy. Dzisiaj nie ma wątpliwości co do siły sprawczej. Wówczas posługiwałem się przykładem losów mojego ojca, który trafił początkowo do niewoli sowieckiej i był świadkiem selekcji polskich oficerów, którzy dziś spoczywają w katyńskim lesie. Nie mogłem zaprzeczać prawdzie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.