W naszym województwie znajduje się Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna o obszarze, bagatelka, 524,07 ha. Grunty te rozczłonkowane są w 13 podstrefach położonych na terenie kilkunastu miast i gmin, w tym także gminy Szczytno. W Polsce i świecie szczycieńską podstrefę rozsławiają rozmaite strony internetowe, w tym utworzone przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Zacytujmy z nich dwa niecałe zdania:

(-) podstrefa Szczytno posiada pełen dostęp do sieci dróg i linii kolejowych. Komunikację lotniczą zapewnia Port Lotniczy w Szymanach (-)...

Dobre sobie, przecież jak z tym naszym lotniskiem jest, wie każdy Czytelnik „Kurka”.

Podstrefa leży nieco poza Szczytnem, ale dosłownie o krok od miejskiej zabudowy. Dojazd możliwy jest tylko ul. Gnieźnieńską, na końcu której stoi nawet tabliczka - kierunkowskaz, ale czytelna tylko od strony Sędańska - fot. 1.

Nie dość, że zwisa smętnie ku dołowi, to jeszcze pokazuje całkiem odrotny kierunek (ktoś ją przekręcił o 1800).

Wyprawa w okolice strefy

Z kolei tereny podstrefy, te niezabudowane, bo przeznaczone pod przyszłe zakłady pracy także nie prezentują się najlepiej. Porasta je wysoka trawa i wybujałe chwasty, które nie widziały kosy od nastania wiosny. Nie wygląda to najlepiej, a i zapewne nie zachęca ewentualnego inwestora do założenia tu interesu. Tak jak wąska droga dojazdowa wyłożona dziś już zabytkową kostką, akurat w sam raz dla jednej, średniogabarytowej ciężarówki - fot.2.

Gdy z naprzeciwka pojawi się tir, będą kłopoty z mijaniem. W ratuszu twierdzą, że niemal do samej strefy można dojechać asfaltem, czyli szeroką i wygodną ul. Osiedleńczą. Niestety cały transport samochodowy uporczywie odbywa się ul. Gnieźnieńską, wskutek czego kierowcy skarżą się potem na zły dojazd. Wynika to z nie najstaranniejszego oznakowania szlaku. Mimo braku prawdziwego lotniska, mimo marnych połączeń kolejowych i lichych dróg kilka zakładów funkcjonuje w strefie. Dają one zatrudnienie, no i jest prawie o’key.

ROZKOSZNA SAMOTNIA

Tuż za płotem oddzielającym podstrefę od terenów leśnictwa Korpele, jakieś 200 metrów od szosy olsztyńskiej stoi domek pani Anny Parzych, która za dorobek całego swojego długiego życia, trzy lata temu kupiła go na własność wraz z działką.

- Oj, jak mi tu dobrze, oj, jak dobrze - cieszyła się ze swojej skromnej posiadłości. Na stare lata, obecnie ma ich 80, nareszcie oddetchnęła z ulgą. Tak tu cicho i spokojnie, tak miło. Zasiadała sobie w ogródku, grzejąc się w promieniach słońca i dawała baczenie na niewielki łan obsiany zbożem. Czasami odwiedzali ją synowie, by pomóc w gospodarstwie, często zachodzi tu jej ukochana wnuczka. W tym miejscu wtrąćmy taką lokalną ciekawostkę. Domek pani Anny w Korpelach o numerze 19 został podłączony do kolektora sanitarnego. Jest zatem w nim wc, tyle że jakiś taki śmieszny, jeśli chodzi o czynność spłukiwania - brakuje bowiem bieżącej wody. Dlaczego? Ano nie dotarła tu nitka wodociągu. Zapytajmy więc - na co komu taka kanalizacja, kiedy w kranach sucho? Jednak pani Anna niewiele się tym przejmowała i ochoczo biegała do studni, bo była uszczęśliwiona posiadaniem zacisznej i spokojnej samotni. Nagle wszystko się zmieniło, bo po zagonie i ogródku, a także w domku, kiedy otwiera okna hulają..

KŁĘBY DYMU

Tuż za płotem, na terenach podstrefy ulokowała się bowiem firma produkująca betonowe kręgi. Te, jak wiadomo, jako surowca potrzebują piasku i żwiru. Ich wielkie zapasy usypane w wysokie hałdy niczym egipskie piramidy piętrzą się pod posesją Korpele 19 w towarzystwie ogromnych silosów - fot. 3.

- Jak tylko zawieje wiatr, zaraz z hałd zwiewane są obłoki kurzu i drobnego piasku, który dosłownie wdziera się wszędzie - skarży sią Anna Parzych. Gdy zaś zajadą betoniarki i ruszą transportery piaskowo-żwirowe hałas staje się nie do wytrzymania. Pani Anna chodziła do dyrekcji zakładu i tam obiecali jej, że cały fabryczny teren (od jej strony) zostanie otoczony wysokimi ziemnymi wałami, obsadzonymi w dodatku krzewami i drzewkami. Część wałów niby jest, ale brakuje ich akurat tam, gdzie stoją silosy i piętrzą się żwirowo- piaskowe hałdy (vide fot. 3).

MADE IN SZCZYTNO

Już dość dawno temu, bo zimą pisaliśmy o tym, że z ratuszowej wieży nadawany jest lokalny sygnał radiowego internetu do darmowego odbioru. Nie minęło wiele dni od uruchomienia owego przedsięwzięcia, a otrzymywaliśmy sygnały i nadal otrzymujemy, że nic nie działa. Robiliśmy także test w redakcji na pececie i faktycznie połączenia z internetem nie udało się nam uzyskać. Już, już łapaliśmy za pióro, aby zbesztać firmę, która instalowała anteny, a tu nagle okazuje się, że wszystko pozostaje w porządku i mało tego, sygnał w okolicach ratusza jest zaskakująco mocny. Akurat w miniony piątek spotkaliśmy fachowca, sprawdzającego siłę sygnału. Przy okazji wchodził on na rozmaite internetowe strony - fot. 4.

Jak się ma windowsa XP czy vistę, nie ma żadnych problemów, ani potrzeby wpisywania jakichkolwiek adresów, haseł itp. Komputer łączy się sam, ale pod warunkiem, że mamy zainstalowaną radiową kartę internetową na częstotliwość 5 GHz. Jest ona zintegrowana z wewnętrzym modułem antenowym, choć mała osobna antenka, załączona w specjalne gniazdko nie zaszkodzi, gdy chcemy się nieco oddalić od ratusza, szukając spokoju nad wodami naszych jezior. I uwaga: na popularne karty 2,4 GHz służące do odbioru radiowego sygnału rozsyłanego po mieście nic złapać niestety, się nie da - to był właśnie „Kurkowy” błąd. No i jeszcze to - darmowy internet ma pewne ograniczenia. Nie ściągniemy tą drogą plików mp3, czy filmowych mpq 1 - 5, ani jakichkolwiek programów. Natomiast obsługa banków, zakupy w sklepach internetowych, czy na allegro są jak najbardziej możliwe.

MYTO I JASNOWIDZENIE

Choć lato i wakacje już trwają, pogoda nie sprzyja leniuchowaniu nad wodami. Po fali upałów nawet + 180 C odbieramy jako chłód, no i nie możemy zażywać kąpieli. Hm, może zatem do lasu? Tam pojawiły się już pierwsze czerwcowe kurki oraz jagody i dorodne poziomki - fot. 5. Tych spałaszowaliśmy kilka garści. Rosły one w lokalnym lasku otaczającym teren ośrodka wczasowego „Zacisze”, ulokowanego nad wysychającym jeziorem zwanym popularnie Nartami, a przez kartografów Świętajnem, mimo że do wsi o tej nazwie jest stąd prawie 40 kilometrów! Ów ośrodek zaintrygował nas dlatego, że jego ogrodzenie od strony jeziora nie dochodzi do wody. Pozostawiono tu spory pas 3, 4 metrowej szerokości, którym można się swobodnie przemieszczać w trakcie spaceru nad brzegami jeziora - rzecz raczej niespotykana w całym powiecie! Zupełnie inaczej jak w pobliskiej „Rusałce”. Tam nad wodą przy płocie czuwa specjalny strażnik pobierający myto za przejście nad brzegiem, co jest na bakier z prawem - fot. 6. Kierowniczka ośrodka Grażyna Tomczak tłumaczyła „Kurkowi”, że ów jegomość pobiera opłaty: 3 zety - dorosły, 2 - dzieci, tylko wtedy, gdy ktoś zakrada się na plażę, aby z niej darmowo korzystać. Jeśli spaceruje brzegiem, to nie płaci nic. No tak, tylko jak strażnik odróżnia jednych od drugich, skoro waruje w samym przejściu - przecież nie można w tym miejscu orzec z góry kto potem zakradnie się na plażę, a kto tylko będzie przechodził nad brzegiem. Ot, zagwozdka, przy której należy wykazać się zdolnościami jasnowidzenia.