W poniedziałek 13 września zakończono usuwanie osadów z niecek na wysypisku w Linowie. We wtorek owe niecki zostały przekazane firmie "Foleco", która z trzech zrobi jedną, przeznaczoną na odpady komunalne.

Według miejskich urzędników, usuwanie osadów było mniej dolegliwe niż przewidywano. Obawy zastępcy naczelnika wydziału rozwoju miasta Ryszarda Jerosza związane były między innymi z odorami, które wywożeniu miały towarzyszyć. Główne jednak zarzuty i wątpliwości czytelników dotyczyły ewentualnych nieprawidłowości, czyli - jednym słowem - że owo usuwanie odbywa się nielegalnie, niezgodnie z prawnymi normami.

- Na to nie mogliśmy sobie pozwolić - zapewnia wiceburmistrz Danuta Górska. Osady, zgodnie z zezwoleniem starostwa, trafiły na 10-hektarowe pole sołtysa Linowa Marka Pichala, który na tak użyźnionym areale może teraz uprawiać jedynie rzepak przeznaczony na biopaliwo.

Usunięcie osadów rozwiązuje jeden z poważniejszych problemów inwestycyjnych. Bez oczyszczenia niecek nie można byłoby przystąpić do ich modernizacji, a na to przecież miasto otrzymało 600 tysięcy złotych z kontraktu wojewódzkiego.

W ramach tegorocznej inwestycji, za te same pieniądze, wysypisko zostanie zaopatrzone też w nowe drogi dojazdowe i... wagę. Okazuje się bowiem, że przez 10 lat, a tyle wysypisko funkcjonuje, przyjmowane odpady liczone były "na oko", a kryterium stanowiła objętość i ładowność samochodów.

Choć wysypiskowe niecki zostały już oczyszczone przez szczycieńską firmę, wciąż nie są rozwiązane wszystkie spory z pierwszym wykonawcą zadania, który odstąpił od prac po zdjęciu wierzchniej, skrystalizowanej warstwy wysypiskowych osadów, argumentując, że osady nie spełniają takich parametrów, jakie deklarowało miasto. Czy i z jakimi roszczeniami firma wystąpiła, urzędnicy za bardzo mówić nie chcą. Przebąkują jednak, że bez dobrych prawników się nie obejdzie.

(hab)

004.09.15