W okolicy Zieleńca, Lesin Wielkich i Małych od dłuższego czasu trwa seria pożarów lasów. Zarówno mieszkańcy, jak i leśnicy nie mają wątpliwości, że to sprawka podpalacza. W kręgu podejrzeń jest mężczyzna słynący z agresywnego zachowania i zamiłowania do środków pirotechnicznych. Problem w tym, że nikomu nie udało się go złapać na gorącym uczynku.
CORAZ BARDZIEJ SIĘ BOIMY
W ostatnich tygodniach dźwięk syreny na remizie OSP Lesiny Wielkie rozlega się znacznie częściej niż zwykle. Słysząc go, mieszkańcy wiedzą, że najprawdopodobniej w okolicy znów pali się las. W tym roku to już prawdziwa plaga. – Na dwadzieścia naszych tegorocznych interwencji, szesnaście to pożary lasu – mówi Mateusz Draba, naczelnik OSP Lesiny Wielkie.
Seria zaczęła się pod koniec maja od pożaru młodnika w okolicy Zieleńca. Potem były kolejne, wszystkie w tym samym rejonie. – Podczas jednej z akcji znaleźliśmy na miejscu spaloną oponę od ciężarówki. W pobliżu leżała druga, jeszcze cała – relacjonują strażacy. Zarówno oni, jak i mieszkańcy nie mają wątpliwości, że w ich okolicy grasuje podpalacz. – To trwa już tak naprawdę trzeci rok z rzędu – mówi Hanna Deptuła, sołtys Zieleńca. – Coraz bardziej się boimy. Ludzie mówią, że teraz podpala lasy, ale lada moment może podłożyć ogień pod domy – dodaje. Mateusz Draba potwierdza, że w minionych latach też dochodziło do podobnych zdarzeń. – W ubiegłym roku spłonął przystanek. Widać było, że podpalaczowi dopiero za kolejnym razem udało się rozniecić ogień. Od przystanku zajęła się ściółka – relacjonuje strażak. Podkreśla, że dotąd wszystkie pożary udało się szybko zauważyć i ugasić. – Raz, jadąc wczesnym rankiem do pracy, zobaczyłem w lesie dym. Początkowo myślałem, że to mgła, ale coś mnie tknęło i podjechałam bliżej. Okazało się, że był to pożar na jakichś 40 arach – opowiada naczelnik.
SAMOLOTY NA RATUNEK
Dwa najgroźniejsze jak dotąd pożary wybuchły niemal jednocześnie we wtorek 8 sierpnia.