NO TO JADZIEM...

...na Bielany, śpiewał Jarema Stępowski. Nie namawiam koniecznie do wyjazdu do Warszawy, namawiam na majówki w naszej okolicy. Miejsc do piknikowania jest mnóstwo, przecież wystarczy parę kroków i jesteśmy w lesie i nad wodą. Nie trzeba wsiadać w auto, można się przejść, co dobrze zrobi naszym skołatanym sercom. Można też pojechać rowerami w upatrzone miejsce. Wałówkę najlepiej zapakować w plecaczek i korzystać z zielonego łona natury, ile się da. W ten sposób dotlenimy się, przewentylujemy płuca śpiewając harcerskie piosenki nad jeziorem, czy leśnej polanie. No i rzecz bardzo ważna: zapomnimy, przynajmniej na chwilę, o problemach dnia codziennego. Nie będzie nas w trakcie majówki wkurzać myślenie o ciężkiej pracy, o niepewnej przyszłości naszej i naszych dzieci, o cwaniactwie i głupocie polityków. Na rodzaj pikniku pojechał sobie nasz były premier, o którym były prezydent powiedział - małe, cwane, niewywrotne. Zostawił problemy samym sobie, a raczej innym i pojechał relaksować się do USA. Zdaje się, że jednocześnie pobiera pensję jako poseł.

Więc tak trzeba trzymać! D... w troki, jak mawiają i wybywamy za miasto. Nawet pół dnia z dala od męczącej codzienności doda nam zdrowia - i fizycznego, i psychicznego. Ile takiego Millera musiała kosztować jego odpowiedzialna praca... A w odróżnieniu od swego kolegi, obecnego prezydenta, w każdej chwili gotów był do odpowiedzi na temat swojej działalności. Obecny prezydent nie zawsze miał siłę i ochotę się tłumaczyć i zwiewał po drabinie przed dziennikarzami.

Kiedy będziemy wylegiwać się na polanie, nagle doznamy iluminacji i znajdziemy rozwiązanie problemu, który nie dawał nam spokoju przez ostatnie tygodnie. Leżąc na dowolnie wybranym boku, co radzi w tekście swojej piosenki Magda Czapińska, spoglądamy na korony drzew i pogodne niebo, i nagle wyświetla nam się obłudny plan zniszczenia nas, uknuty przez koleżkę z pracy. Błyskawicznie przychodzi nam do głowy kontrplan i robi nam się miło i przyjemnie. Może też przyjść nam do głowy pojechać na te Bielany, a właściwie ominąć je i wpaść na Wiejską, by stanąć oko w oko ze swoim ulubionym posłem, czy członkiem rządu. Nie musi nami koniecznie kierować agresja, możemy zechcieć tylko z bliska przyjrzeć się jego twarzy.

Marek Samselski

2005.05.18