TĘSKNOTA ZA GIERKIEM

Niedziela, 2 stycznia

Bal sylwestrowy był bardzo udany. Spędziłem go z najbliższą rodziną, były smaczne przekąski. Zamiast oryginalnego szampana piliśmy dobre czerwone wino. Noworoczny toast wznieśliśmy rosyjskim winem musującym. Humory trochę psuło to, co na zewnątrz. Tragedia w Azji. Kłótnie elit politycznych. Tu i ówdzie bieda aż piszczy, beznadzieja części bezrobotnych. Także przesunięcie na zupełny margines kultury, a w samej kulturze mylenie kultury popularnej z wysoką. Upadek obyczajowości, pomieszanie tego, co dobre, z tym co złe. Trudno w obecnych czasach o rozróżnienie co można, a czego nie należy. Niskie ustawienie progu, co wypada człowiekowi porządnemu. Całkowity brak własnego kodeksu postępowania, a jeżeli już, to z tak małymi wymaganiami, że zezwala właściwie na wszystko.

... Z pieca spadło

Ale są też dobre wieści. Do nich należy mocna pozycja naszej złotówki i zdrowe tendencje w gospodarce. Naturalnie te ostatnie przypisuje sobie SLD-owski rząd. Nie jestem tego pewny, bo częściej słyszę o przekrętach z udziałem członków tej partii niż o działaniach służących polepszeniu warunków życia obywateli. Żartując można by powiedzieć, że rozwój gospodarki byłby z pewnością o wiele większy, gdyby nie korupcja i zwyczajne złodziejstwo niektórych elit władzy.

Poniedziałek, 3 stycznia

Przy wigilijnym lub sylwestrowym stole w niektórych domach wspominano z pewnością "stare, dobre czasy". Bogato zastawiony stół zmuszał do pewnych refleksji ludzi pamiętających czasy komuny, kiedy wszystko trzeba było wystać w kolejkach, a i tak nie miało się pewności, czy dla nas starczy. Ale tegoroczną szynką, baleronem czy polędwicą sopocką zajadali się też ludzie, którzy nie mogą się nachwalić dobrobytu z czasów "wujka Gierka". Tym ostatnim polecam poczytanie numeru "Gazety Wyborczej" z 3 stycznia, gdzie znajdą zestawienie produktów i możliwości ich zakupu za średnią pensję w roku 1989 i 2004. Wystarczy tę listę przejrzeć uważnie, by stwierdzić, czy mamy dobrą pamięć. Obecnie możemy kupić cztery razy więcej chleba, cukru 8 razy więcej, a jaj w 1989 - 298, w 2004 - 6114. Ziemniaków zamiast 700 kg, prawie 3 tony. Nawet piwo staniało: 206 butelek - 951 butelek. Ale, niestety, nie wszystko wygląda tak dobrze - zdrożał gaz, prąd, opłaty mieszkaniowe, książki, gazety, bilety na pociąg. Ciekawe, że benzyny za średnią pensję kupimy teraz prawie trzy razy więcej. Staniały telewizory, pralki i samochody; taniej zbudujemy dom. I gdzie ta obecna drożyzna?

Namawiam więc młodych, by nie słuchali bzdur o tym, jak za komuny było dobrze. Kto miał wtedy władzę, mógł wiele, żeby nie powiedzieć wszystko. Dlatego siedzą teraz przy suto zastawionych stołach, które łatwo zapełniają dzięki porządnym emeryturom (zapracowali na nie w PRL-u) i wspominają, jak to kiedyś było dobrze. Teraz też mają nieźle, ale to już nie to. Prawdziwą satysfakcję daje władza, bo władza pozwala gardzić ludźmi.

Wtorek, 4 stycznia

Ja, podobnie jak inni, siedząc przy wigilijnym i sylwestrowym stole, także wspominałem "stare, dobre czasy": myślałem co zrobić, aby nigdy nie wróciły, aby w nowym roku nie dawały znaku życia stare nawyki, aby zwykły obywatel na każdym kroku nie rozbijał głowy o mur urzędniczych przyzwyczajeń jako żywo pochodzących z minionej epoki. Pisałem o tym w tym miejscu nie raz, nie dwa. I będę pisał tak długo, dopóki nasza urzędniczo-samorządowa władza nie przybierze ludzkiej twarzy, to znaczy póki nie zda sobie sprawy z tego, że praca urzędnika, a tym bardziej samorządowca - to służba społeczeństwu. Żadne tam kokosy finansowe, żadne posadki dla krewnych i znajomych, nic z tych rzeczy - tylko twarda i ciężka służba społeczności. Dodam jeszcze - mądra. Głupota na posadzie państwowej powinna być traktowana jak przestępstwo. Mówienie "przecież chciałem dobrze" nie może być usprawiedliwieniem. Wiem, że samą chęcią nie zmieni się administracji państwowej ani samorządowej. A jest tylko jeden sposób na osiągnięcie pożądanego skutku. Powstanie korpusu urzędników z prawdziwego zdarzenia. Najlepiej bezpartyjnego, oddanego swojej pracy, która - przypominam - ma być służbą. Nie ma dobrego księdza, nauczyciela, lekarza, pielęgniarki bez powołania, bez całkowitego oddania się swojej życiowej misji. Nie ma też dobrego urzędnika, który nie będzie się kierował tą samą zasadą.

* * *

Nie piszę o zmianach w sejmie czy rządzie. Nie mam żadnych związanych z tym pragnień, oczekiwań. Wiem, że nazwiska nie odgrywają tu znaczącej roli, bo "po owocach pracy ich poznacie".

Obyśmy w zdrowiu doczekali momentu, kiedy będziemy wiedzieli, że urzędnik w ratuszu chce nam pomóc, a nie nas "przeczołgać".

Marek Teschke

2005.01.12