SOLIDARNOŚĆ I PROKURATOR

Nie wiem, czy wszyscy czytelnicy dotarli do tej wiadomości, ale na szczęście ja w gazetach szukam różnych ciekawostek. Różnych: politycznych, obyczajowych, kulturalnych czy sportowych. Trafiłem więc na jedną taką. Przydałaby się, gdybym pisał książkę o wpływie komunizmu na współczesne życie Polaka. Ale jej nie piszę. Dlatego, że zebrało się w moich teczkach zbyt dużo materiału. Opiszę więc ten przykład w niniejszym felietonie. Otóż łódzki prokurator wszystkim lekarzom więziennym, którzy leczą znanego skądinąd Andrzeja Pęczaka zalecił inne leczenie więźnia. Powodów tego polecenia nie podano. I dobrze. Bo niby skąd ma wiedzieć lekarz więzienny, jak leczyć chorego i to związanego z SLD. Wie za to prokurator. Poza tym who is who (kto jest kto)?

* * *

W sierpniu 1980, jak co roku, byłem na wyprawie wędkarskiej w Świętajnie. Z rodziną.

Wieść o strajkach w Lublinie dotarła do mnie późno. Natomiast o Gdańsku wiadomości wyłowiłem z radia dość szybko. Nie było rady. Musieliśmy odwieźć rodzinę do Warszawy. Gotowy jechać następnego dnia do Gdańska, zasięgnąłem jednak języka wśród znajomych o określonych poglądach. W Instytucie Badań Jądrowych (gdzie pracowałem) dowiedziałem się, że delegacja już poprzedniej nocy wyjechała. Nie było po co ruszać na Wybrzeże. Pomyślałem, że może przydam się tu, na miejscu.

Przyznam się, że walką o wolne związki zawodowe ja i grupa ludzi pracująca w naszym dziale byliśmy mało zainteresowani. Dla nas była to walka o wolność, przynajmniej częściową lub rozszerzenie swobód, jakimi w stosunku do niektórych państw Demokracji Ludowej cieszyło się społeczeństwo polskie. Dlatego ludzie z Instytutu najczęściej służyli w "Solidarności" jako doradcy.

Trzeba przyznać, że "Solidarność" dała społeczeństwu o wiele więcej niż można się było spodziewać. Powstał pierwszy po wojnie wolny związek zawodowy. I to on był bazą wszystkiego. Nikomu w tamtym czasie nie marzyła się wolność czy obalenie komunizmu, ani w Niemczech, ani w Czechosłowacji, czy u nas. A jednak dokonano tego w Polsce, a potem już lawinowo w pozostałych krajach obozu socjalistycznego w Europie. Że chodziło o wolność okazało się dopiero w stanie wojennym. Przecież 13 grudnia nie był dniem walki ze związkiem zawodowym, a walką o władzę. Obrazowo przedstawił to w swoim liście do "Kurka" pan Wiesiek Wierzbowski. Kolejne strajki w różnych miejscach Polski jasno dowiodły, że chodziło o obalenie komunizmu.

Ale to już zupełnie inna bajka. Póki co, oddajmy hołd ludziom, zarówno poległym, jak i żyjącym, którzy doprowadzili do powstania "Solidarności" 25 lat temu.

Marek Teschke

2005.08.17