DRZEWO FIOŁKOWE

Czwartek, 22 kwietnia

Dni okołoświąteczne sprzyjają przemyśleniom i zastanowieniu się nad przyszłością. Mieliśmy więcej wolnego czasu, pogoda, chociaż wietrzna, sprzyjała długim spacerom. Wiadomo już od czasów starożytnych (w starożytnej Grecji debatowano stojąc lub spacerując - może należałoby to wprowadzić w polskim sejmie?), a w bliższej nam przeszłości od czasów J.J. Rousseau, że najlepiej się myśli spacerując. Od siebie mogę dodać - obserwując przyrodę, można się wiele nauczyć.

... Z pieca spadło

I właśnie w czasie takiego spaceru, wskutek oczywistych skojarzeń, które się później wyjaśnię, przypomniałem sobie o drzewie fiołkowym. Wiadomo, wypatrywałem gdzieś na brzegu lasu fiołka wonnego, pachnącego cudnie kwiatka lub bodaj okrągławych listków tej małej roślinki.

A co to takiego drzewo fiołkowo? Drzewo fiołkowe przywozili do Europy kupcy-żeglarze z dalekich wysp Pacyfiku i Australii wiele lat temu. Charakteryzowało się wielką twardością, większą od naszych rodzimych buków i zapachem fiołków. Każdy, kto był w Rzymie, miał okazję oglądać puzderka i szkatuły na biżuterię i ozdoby - wykonane z tego drewna. Zapach, niestety, już się z nich ulotnił, ale za to, że był mogę ręczyć. Z drewna tego wykonywano też w minionych stuleciach amulety, które podnosiły wielce atrakcyjność i dowcip noszących je na szyi. Wierzono też, że póki drewienka z drzewa fiołkowego pachniały można było w razie bólu głowy pocierać nimi skronie, co odejmowało ów ból niemal natychmiastowo. Cudowne drewno o pięknym wzorze i niezwykłych właściwościach.

Znając historię drzewa fiołkowego skojarzyłem ją sobie z programami i obietnicami niektórych naszych partii. Partie owe obiecują nam ni mniej ni więcej tylko dostarczenie właśnie czegoś w rodzaju drzewa fiołkowego. Naturalnie po tym jak przy pomocy naszych głosów zdobędą władzę. Życie nasze stanie się bowiem pachnące fiołkami, a my sami staniemy się zdrowi, atrakcyjni i dowcipni. I niech nas głowa o to nie boli, jak tego dokonają. A nawet gdyby nas rozbolała, to wystarczy przecież potrzeć skronie drewienkiem, a natychmiast nam ból przejdzie. A co z amuletami? Amulet też się znajdzie. Przecież nie od dziś wiadomo, że "ktoś musi odejść". Więc się go zasuszy i będzie nosiło w formie amuletu. Na pamiątkę programu gospodarczego, który narodowi ofiarowujemy.

Muszę przyznać, że jako zagorzałemu miłośnikowi przyrody podoba mi się program pachnący fiołkami. Czemu nie. Równocześnie należę jednak nie do partii "nawiedzonych ekologów" (tych prawdziwych gorąco popieram), a przyrodników-racjonalistów i wiem, że drzewo fiołkowe... po prostu nie istnieje. To znaczy są drzewa, które charakteryzują się wielką twardością, a nawet przez dłuższy czas pachną fiołkami, ale są to zwykłe akacje. Tyle, że rosną w środkowej, południowej i zachodniej Australii. Charakteryzują się przede wszystkim tym, że ich gałęzie, zaledwie ze śladami drobniutkich listków, zaopatrzone są w wielkie kolce.

Otóż to właśnie ofiarowują nam niektóre "programy wyborcze": obiecują fiołki, a dadzą ciernie.

Sobota, 24 kwietnia

Przeczytałem w ostatnim numerze "Kurka" o kłopotach mieszkańców ul. Wiejskiej polegających na tym, że jest tam pod górkę i trudno wybudować sieć kanalizacyjną odprowadzającą nieczystości. To rzeczywiście kłopot, ale... chciałbym miłym mojemu sercu mieszkańcom Szczytna przypomnieć, że nie takie kłopoty mamy w Polsce z ulicą Wiejską. W Warszawie na przykład, przy ulicy Wiejskiej mieści się sejm. A problem polega na tym, że brudów odprowadzić się nie da, mimo że ulica płaska jak stadion. Widać taka już uroda ulic o tej nazwie: nie można ich skanalizować. W Szczytnie trzeba pobudować przepompownię i z tym sobie pewnie służby miejskie poradzą, to przecież tylko kwestia pieniędzy, a te podobno są, ale jaką przepompownię trzeba by postawić w Warszawie? Taką przepompownią mogą być rychłe nowe wybory, a i to nie daje gwarancji odprowadzenia nieczystości. Czyli wyrzucimy pieniądze w błoto. Trudna sprawa. I jeszcze jedno - o ile szczycieńscy mieszkańcy ulicy Wiejskiej chcą mieć kanalizację jak najszybciej, najlepiej od jutra, o tyle ci warszawscy (nie wszyscy) wręcz odwrotnie - wolą siedzieć w tym szambie jak najdłużej. Oj, nie pachnie to fiołkami!

Poniedziałek, 26 kwietnia

Przygotowując fragmenty tego dziennika do druku spostrzegłem nagle, że następny tekst ukaże się 5 maja, a ja będę (o ile Bóg zechce) już od pięciu dni obywatelem Europy. Także formalnie. No, no, do czego to doszło! Ale muszę dmuchać na zimne. Nie wszystkim się to podoba. Nawet naszym braciom ze Wschodu (zawsze mówiłem, że z rodziną dobrze się wychodzi na zdjęciach). Nie oczekuję też, że moje otoczenie zapachnie fiołkami, bo pamiętam, że drzewo fiołkowe, to kolczasta akacja. Ale mimo wszystko - jak zwał tak zwał - fiołkami pachnie? Pachnie. Jest twarde i piękne? Jest. A kolce można stopniowo, jeden po drugim obcinać. W końcu róża też ma kolce, a jednak Anglicy obrali ją sobie za swój symbol. I jak powszechnie wiadomo, nie mają czego żałować.

Obyśmy to my takiej róży w zdrowiu doczekali, a nawet kolczastej akacji. Ma piękne brązowe drewno zdatne do wyrobu fajek. I pachnie fiołkami.

Marek Teschke

2004.04.28