Wychowankowie przedszkola już siódmy raz byli bohaterami imprezy, na której, jak to w sprawiedliwym świecie bajek bywa, królem i królową balu zostają wszyscy. Uroczystość miała na celu przekazanie, głównie rodzicom, nietypowego przesłania - trzeba liczyć się z prawami dzieciaków.

Z podniesioną głową

Przedszkolaki podzielone na cztery grupy wiekowe (od 3 do 6 lat) prezentowały scenki z najbardziej znanych bajek, rodzice uczestniczyli w całej zabawie, odgadywali, jakie zasady dobrego zachowania kryją się w dialogach. Najlepszymi aktorami okazały się najstarsze dzieci z pięcio- i sześciolatków. Odważnie recytowały rymowane partie "Kota w butach" i "Kopciuszka" oraz głośno śpiewały wszystkie piosenki. Drugą częścią całej zabawy była koronacja. Mali władcy zasiedli na ogromnych tronach, a potem dostali kodeksy dobrego zachowania. Przedszkolaki i rodzice traktują całą uroczystość bardzo poważnie. - Moje dziecko uczestniczy w tej uroczystości co roku - mówi mama pięcioletniego Bartosza. - Ciągle pyta, kiedy będzie znowu koronacja. Przed pójściem do przedszkola syn nie chciał mówić nawet "dzień dobry", teraz idzie tam z podniesioną głową.

- Koronacja ma przede wszystkim wychowywać i uczyć pozytywnych wartości, jakie są puentami bajek - tłumaczy dyrektor przedszkola Grażyna Brulińska.

Szczególnie udany był występ czterolatków. Dzieciaki przebrane za króliczki rozbawiły do łez całą publiczność. Konsekwentnie myliły im się kroki w tańcu i wykonywały zaskakujące piruety. Publiczność płakała ze śmiechu, gdy jeden z maluchów wykonał kilka obrotów za dużo i stracił równowagę. Największą gwiazdą grupy zajączków został czteroletni Kamil. Zamiast tańczyć i śpiewać, stanął na środku i gorączkowo poszukiwał mamy. Przy samej koronacji uciekł z tronu i z dezaprobatą cisnął w ziemię swoją koroną. - Jest trochę niewyspany - usprawiedliwiała Kamila jego mama. Jak widać, nie wszystkie maluchy palą się do władzy, rządzenie i związane z nim wyrzeczenia pozostawiają na razie rodzicom.

Joanna Jarmołowska

2005.11.02