Jakiś czas temu tygodnik „Przegląd” zainicjował dyskusję na temat, czy wciąż jeszcze aktualne jest powiedzenie użyte przeze mnie, jako tytuł felietonu. Na łamach tygodnika wypowiedziało się wówczas wiele znaczących postaci, prezentując różne opinie.
Ale był to czas pokoju. Dzisiaj, kiedy wojska ukraińskie, podczas wojny, pokazują jak wielką klasę może mieć współczesny żołnierz, być może niektóre z tych prasowych wypowiedzi byłyby nieco odmienne. Być może zacytuję kilka z nich, ale przede wszystkim chcę popatrzyć na określone zjawisko pod kątem historyczno-anegdotycznym.
Skąd wzięło się owo powiedzonko, dotyczące, przede wszystkim, munduru wojskowego, choć nie tylko? Znane jest ono od bardzo dawna, ale szczytową aktualność osiągnęło w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Wówczas polski mundur wojskowy jednoznacznie kojarzył się ze świeżo odzyskaną niepodległością, czyli wieloletnim marzeniem każdego Polaka. Stał się jej symbolem. Człowiek w mundurze był bohaterem i wybawcą. Ileż to wówczas powstało patriotycznych, a zarazem sentymentalnych pieśni i piosenek.
Na początek zacytuję fragment wiersza autorstwa słynnego, przedwojennego szwoleżera, generała Bolesława Wieniawy - Długoszowskiego. Brzmi on tak: Bo serce ułana, gdy położysz je na dłoń: na pierwszym miejscu panna, przed panną tylko... koń. Ten tekst wyryto na Pomniku Ułana z Dziewczyną, w Grudziądzu. Mieście, w którym funkcjonowało Centrum Wyszkolenia Kawalerii.