Będąca w 10. tygodniu ciąży Anna Włodkowska z Nart blisko dobę przeleżała na oddziale ginekologicznym szpitala w Szczytnie z ostrym bólem. Pełniący wtedy dyżur ginekolog wykonał jedynie rutynowe badanie i podał leki, które nie pomogły. Dopiero kiedy stan pacjentki gwałtownie się pogorszył, poddano ją operacji, w wyniku której wycięto jej całe jelito. Kobieta straciła też dziecko. Dziś żąda od szczycieńskiego szpitala 5 mln zł odszkodowania.
PEWNIE ZJADŁA COŚ NIEŚWIEŻEGO
33-letnia Anna Włodkowska z Nart jeszcze do niedawna była energiczną, w pełni zdrową i aktywną młodą kobietą, mamą 4-letniej córeczki. Wszystko w jej życiu zmieniło się 29 października ubiegłego roku. Rankiem, przed wyjściem do pracy, pani Anna, będąca w 10. tygodniu ciąży, poczuła ostry ból. - Najpierw pojechałam z koleżanką do Elmedu, ale okazało się, że tego dnia nie przyjmuje tam ginekolog – relacjonuje. Trafiła więc na izbę przyjęć szpitala w Szczytnie. Tam wykonano jej rutynowe badanie i położono na sali z innymi pacjentkami. Podano też leki przeciwbólowe i rozkurczowe. Ból jednak nie ustępował, o czym kobieta wielokrotnie informowała personel. Po pewnym czasie zaczęła wymiotować. - Zgłaszałam, że podane mi leki nie działają. Wtedy pełniący dyżur ginekolog zasugerował, że pewnie zjadłam coś nieświeżego – wspomina. W nocy dostała krwistej biegunki i zaczęła tracić przytomność.