Wybudowana za blisko 1 mln zł spalarnia odpadów medycznych w Szczytnie od ponad roku jest nieczynna. Nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle wznowi działalność.

Zamknięta spalarnia

KONIEC TRUCIA

- Decyzję o całkowitym zamknięciu spalarni podjąłem w zeszłym roku - mówi dyrektor ZOZ w Szczytnie Marek Michniewicz. - Nie spełniała ona obowiązujących norm - tłumaczy.

Od tego czasu przyszpitalna spalarnia stoi zamknięta.

DLACZEGO W SZCZYTNIE

Dlaczego władze województwa zdecydowały się na budowę spalarni właśnie w Szczytnie, nie wiadomo. Szpitale w Biskupcu czy Nidzicy produkowały w tym czasie więcej odpadów niż szczycieńska placówka. Wiadomo natomiast, że budowa przebiegała w przyspieszonym tempie. Januszowi Lorenzowi, ówczesnemu wojewodzie olsztyńskiemu bardzo zależało, by powstała ona jeszcze za jego kadencji.

Tak też się stało. Uroczystość, na której oddano do użytku nowoczesną spalarnię odpadów medycznych miała miejsce 15 października 1997 roku.

- Nie będzie ona stanowić żadnego zagrożenia dla mieszkańców miasta - zapewniał wówczas na łamach "Kurka" dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie Bohdan Michniewicz.

Rzeczywistość okazała się inna.

PIERWSZA AWARIA

Problemy pojawiły się w sierpniu 2001 roku, kiedy to obiekt został wydzierżawiony firmie EMKA-TRANS z Grodziska Mazowieckiego. Na nieprawidłowości w funkcjonowaniu zwrócili uwagę pracownicy pogotowia ratunkowego, którego siedziba znajduje się w sąsiedztwie spalarni. Zaobserwowali wydobywające się z komina kłęby dymu. Do tego jeszcze w powietrzu unosił się pył, który osiadał na parkowanych przed budynkiem samochodach, niszcząc ich karoserie.

Okazało się, że ilość spalanych odpadów jest dwukrotnie większa w stosunku do mocy przerobowych urządzenia. Nic w tym jednak dziwnego, gdyż do Szczytna, oprócz odpadów medycznych z pobliskich szpitali, trafiały również te z terenu województwa mazowieckiego.

NIE SPEŁNIA NORM

Przeprowadzona we wrześniu 2003 roku przez WIOŚ kontrola wykazała, że proces utylizacji odpadów medycznych narusza szereg norm. W zbiorniku komina nie było rozdrobnionego wapienia oczyszczającego dym. Natomiast w samym urządzeniu stosowano za niską temperaturę, na co wskazywały nie do końca stopione resztki. Dlaczego tak późno zwrócono na to uwagę?

- O wielu inwestycjach dowiadujemy się dopiero po skargach mieszkańców - mówi naczelnik wydziału Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska Wiesław Aftanas. Nie wiadomo więc, jak długo spalarnia zatruwała szczycieńskie okolice.

Mimo jednoznacznych wyników kontroli i negatywnej opinii Urzędu Miejskiego w Szczytnie Urząd Wojewódzki w Olsztynie wyraził zgodę na funkcjonowanie spalarni do 2010 roku. Na szczęście do akcji wkroczył właściciel obiektu, dyrektor szczycieńskiego ZOZ-u Marek Michniewicz. Od 1 lipca 2004 firma z Grodziska zaprzestała eksploatacji przyszpitalnej spalarni. Do dziś obiekt jest nieczynny. Jak długo ten stan będzie trwał, nikt nie umie powiedzieć. Odpady medyczne ze Szczytna przewożone są teraz do odległego Żyrardowa. Z tego faktu cieszą się przeciwnicy spalarni, uznający ją za niebezpieczną dla środowiska.

Inaczej na sprawę patrzy zastępca naczelnika Wydziału Rozwoju Miasta Ryszard Jerosz.

- Spalarnie są bardzo pożyteczne - twierdzi. - Oczywiście pod warunkiem, że spełniają wszelkie normy. Nie rozumiem, dlaczego bardziej opłaca się wozić odpady do odległej miejscowości zamiast spalać je na miejscu.

Justyna Maciejczyk

2005.11.16