Zapada noc. 68-letnia Leokadia Fitas gasi światło w swoim mieszkaniu, zamyka je na klucz i... wychodzi. Idzie spać do córki. W pustych pokojach zostaje czad, śmiertelna trucizna. Przez 13 lat urzędnicy, z Alfredem Kryczałą, dyrektorem TBS na czele, nie potrafią go zwalczyć.

Zatruty dom

"Kurek" po raz kolejny gościł przez kilka godzin w domu pani Leokadii. Swąd czuć już przy wejściu. W miarę upływającego czasu, choć jesteśmy już z nim oswojeni, wciąż drażni i dekoncentruje w trakcie rozmowy z gospodynią. Ciarki przechodzą po ciele na myśl, że można tu mieszkać.

Remont kapitalny

Problemy z poniemiecką kamienicą, stojącą przy ulicy Kościuszki 7 w Szczytnie pojawiły się po remoncie, przeprowadzonym przez ówczesny Zakład Gospodarki Miejskiej. Prace trwały przez 3 lata. Ten czas lokatorzy kamienicy spędzili w mieszkaniach rotacyjnych.

W końcu, w 1991 roku wrócili do wyremontowanego budynku. W kwietniu następnego roku dyrektor ZGM otrzymał list od Leokadii Fitas, jednej z lokatorek, w którym ta wymienia liczne, zauważone usterki. Wśród nich podaje m.in. pęknięcie ściany i sufitu w dużym pokoju, wypaczenie desek podłogi, niedomykające się drzwi, wadliwe ocieplenie pokoju, niesprawny piec i wreszcie ulatniający się z kratki wentylacyjnej czad.

- Przed remontem tego nie było - twierdzi pani Leokadia. - Wszystko działało sprawnie.

Od tego czasu ekipy z ZGM co jakiś czas pojawiały się w kamienicy, wykonując mniejsze lub większe poprawki. Sytuacja się nie zmieniła także i wtedy, gdy budynkiem administrować zaczęło Towarzystwo Budownictwa Społecznego "Jurand". Komin jak czadził, tak czadzi. Czas między pisaniem kolejnych skarg upływa więc Leokadii Fitas na pobytach w szpitalu.

Daremne żale

Przez lata walki o czyste powietrze, pechowa lokatorka nagromadziła kilka pokaźnych tek dokumentów: odwołań, monitów, protokołów, notatek służbowych itp. W znajdujących się między nimi orzeczeniach lekarskich bardzo często pojawia się stwierdzenie: "zatrucie tlenkiem węgla".

Zaczęło się tak:

- Krótko po remoncie gotowałam obiad - wspomina pani Leokadia. - Wyszłam wtedy na chwilę do łazienki. Potem już pamiętam tylko, jak mnie córka z podłogi zbierała. Wylądowałam w szpitalu.

Sytuacja powtarzała się tak często, że pismo do TBS skierowała nawet Maria Grażyna Siurnicka, kierowniczka Niepublicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej "Pigułka": "...pacjentka skarżyła się na złe samopoczucie (...), na dym (...), leczy się po kilka razy w roku (...). Miewa częste ataki duszności. Uważamy, że (jej) mieszkanie wymaga jakiegoś remontu komina...- prosi dyrektora TBS pani kierownik.

Leokadia Fitas żyje jedynie dzięki temu, że nocuje u córki. Potwierdzają to protokoły sporządzane przez szczycieński sanepid, który już około pięćdziesięciu razy badał feralne mieszkanie. W większości z nich można przeczytać: "stężenie tlenku węgla przekracza dopuszczalne normy".

Skutkiem owych badań są pisma o kategorycznym brzmieniu, kierowane do TBS: "usunąć przyczynę zagrożenia zdrowia i życia. Termin: natychmiast."

"Kominiarz" szczęścia nie przyniósł

Rezultatem tych pism są odpowiedzi najpierw ZGK, a potem dyrektora TBS, który obiecuje, że komin zostanie naprawiony.

Pierwsza naprawa polegała na otynkowaniu kominów, podwyższeniu ich i zmianie kratki wentylacyjnej. Nic to nie dało. Potem dyrektor TBS zlecił spółce "Kominiarz" wykonanie ekspertyzy. Efektem jest notatka służbowa: "w chwili obecnej działanie przewodów kominowych jest prawidłowe..." - napisali kominiarze. Ich entuzjazmowi przeczyły jednak kolejne ekspertyzy sanepidu i dalsze pisma nakazujące poprawienie kominów.

- Fachowcy przychodzili co jakiś czas - mówi pani Leokadia. - Zakleili jakąś dziurę i mówili, że będzie dobrze. Tylko, że wciąż jest dym, ja dalej choruję, a połowę renty (ok. 600 zł) wydaję na leki.

- Po takim remoncie przez jakiś czas nie stwierdzamy tlenku węgla - mówi Grażyna Sosnowska, kierownik sekcji higieny komunalnej. - Ale po miesiącu pojawia się znowu.

- To taka zabawa w kotka i myszkę i przelewanie z pustego w próżne - podsumowuje z przekąsem pani Leokadia.

Szukanie winnych

Alfred Kryczało, dyrektor TBS, nie chce wypowiadać się na temat sprawy czadu.

- Już niedługo rezygnujemy z administrowania tym budynkiem i remonty będą leżały w gestii wspólnoty mieszkaniowej. To wszystko, co mam do powiedzenia - rzuca krótko.

Wśród wymienionych instytucji i osób, które próbowały nakłonić go do naprawienia komina, prócz sanepidu i lekarzy, figuruje również Powiatowa Komenda Straży Pożarnej i szczycieńska Prokuratura Rejonowa. Ta ostatnia, dwukrotnie już nakłaniała TBS do naprawienia komina. Miesiąc temu wszczęła postępowanie karne.

- Na razie ustalane jest, kto bezpośrednio odpowiada za tę sytuację - mówi Cezary Kamiński, prokurator rejonowy.

Winny może odpowiadać za narażenie życia i zdrowia, a za to grozi do 3 lat więzienia.

- Okolicznością obciążającą może być i to, że nakazywaliśmy naprawić ten komin już kilka razy, a nie zrobiono tego - kończy prokurator.

Burmistrz Paweł Bielinowicz, proponuje mieszkańcom kamienicy przy ulicy Kościuszki 7, aby wystąpili do niego z roszczeniem, na... piśmie.

- Powołam biegłego do spraw technicznych - obiecuje burmistrz. - Zbadamy, kto powinien wyłożyć pieniądze na ten komin. Jeżeli zobowiązani do sfinansowania naprawy nie zrobią tego, będzie można dochodzić swoich roszczeń na drodze postępowania sądowego. Nic innego nie mogę zrobić - tłumaczy - przecież bezpodstawnie nie wyłożę pieniędzy z kasy miasta.

Leokadia Fitas nie wierzy już w skuteczność wysyłania kolejnych pism. Przecież dotąd żadna jej interwencja nie przyniosła rezultatu.

Zbigniew Gorący

2005.02.16