Coraz więcej głosów niezadowolenia płynie od radnych i sołtysów z gminy Szczytno na firmę In Post, która wygrała postępowanie ofertowe na dostarczanie urzędowej korespondencji. Skargi dotyczą m.in. tego, że pisma, zamiast trafiać do skrzynek, są wtykane byle jak w bramy, albo dochodzą do adresatów nieterminowo.
NIE ZNAJĄ ZWYCZAJÓW
Firma In Post od jesieni ubiegłego roku dostarcza urzędową korespondencję na terenie gminy Szczytno. Wygrała postępowanie ofertowe, proponując kwotę 32,6 tys. zł, znacznie niższą od tej przedstawionej przez Pocztę Polską. Sposób świadczenia przez In Post usług, zdaniem wielu sołtysów i radnych, pozostawia jednak wiele do życzenia. Narzekają oni m.in. na to, że doręczyciele zbyt pochopnie wystawiają awiza, nie interesując się zbytnio, czy adresat jest w domu. To skutkuje tym, że po odbiór korespondencji trzeba jechać do kiosku w Szczytnie. Sytuacja taka irytuje sołtysa Olszyn, Zygmunta Rząpa, który tęskni do czasów, gdy doręczaniem przesyłek zajmowała się poczta. - Jak po wsi chodził listonosz, to wiedział, że jestem na podwórku i tam wręczał mi wszelkie pisma. Doręczyciele z obecnej firmy nie znają zwyczajów mieszkańców – żali się Rząp. Dodaje, że sporo zachodu wymaga odbiór korespondencji w kiosku w Szczytnie, gdzie trzeba stawić się osobiście. - Firma, zanim stanęła do przetargu, powinna pewne rzeczy dopracować – uważa sołtys. Jego zdaniem winne tej sytuacji jest obowiązujące prawo o zamówieniach publicznych, które zmusza gminę do wyboru najtańszej oferty. - To wielki błąd, bo oprócz ceny należałoby brać pod uwagę jakość świadczonych usług – mówi Zygmunt Rząp.
W BRAMIE ALBO W TRAWIE
Uwagi do In Postu mają też inni samorządowcy z gminy Szczytno.