Niedawna wizyta w Lidzbarku Warmińskim wywołała u burmistrza Krzysztofa Mańkowskiego smutne refleksje. Jego zdaniem, to znacznie mniejsze od Szczytna miasto, dzięki przynależności do sieci Cittaslow, zmieniło się nie do poznania. – My jesteśmy 40 lat w tyle – ubolewa włodarz.
Na początku ubiegłego tygodnia burmistrz Krzysztof Mańkowski wraz z przewodniczącym komisji promocji i rozwoju gospodarczego Rafałem Kiersikowskim odwiedzili Lidzbark Warmiński. Pojechali tam głównie po to, by uzyskać wsparcie tamtejszego burmistrza w ubieganiu się o włączenie Szczytna do sieci miast Cittaslow. Włodarz Lidzbarka jest bowiem jej wiceszefem w kraju i należy do zarządu światowego. Władze Szczytna złożyły też pisemnie wstępny akces. Przyjęcie do sieci nie będzie jednak łatwe, bo w tym roku planowane jest włączenie do niej zaledwie dwóch miast z Polski. Tymczasem z samego województwa warmińsko – mazurskiego ubiega się o to aż siedem miejscowości. Zdaniem burmistrza Mańkowskiego, gra jest warta świeczki. – Przynależność do Cittaslow daje możliwości pozyskania ogromnych środków. Niesie ze sobą same korzyści, a nie wiąże się z żadnym ryzykiem – przekonuje burmistrz. Dodaje, że dzięki temu Szczytno mogłoby otrzymać dofinansowanie np. na rewitalizację ratusza i okolic nadjeziornych oraz pl. Juranda.
Wizyta w Lidzbarku Warmińskim skłoniła włodarza do niewesołych refleksji.