Zgroza i spustoszenie

W poprzednim numerze „Kurka” pisaliśmy o połamanych drzewkach na ul. Spacerowej oraz o kwiatach i innych roślinach znikających z pasażu wiodącego z ul. Sienkiewicza do mola. Sądziliśmy, że to ostatnie jest zwykłą kradzieżą. Komuś tak bardzo spodobały się kwitnące hortensje czy bratki, że zabrał je do swojego przydomowego ogródka albo na działkę. Taki czyn, choć naganny, byłby jeszcze zrozumiały, ale to co zobaczyliśmy na zdjęciach dostarczonych nam przez Czytelnika Jana Napiórkowskiego przechodzi wszelkie wyobrażenia - fot. 1. Na zdjęciu widać, że sprawca (sprawcy?) nie dlatego wyrwał kwiaty, bo zachwycił się ich urodą i chciał je sobie przywłaszczyć, ale po prostu by cisnąć je na ziemię parę metrów dalej, ot tak dla hecy.

- Ci, którzy tak robią są po prostu zwykłymi debilami - mówi pan Jan i takie właśnie określenie naszym zdaniem najlepiej pasuje do opisania tego rodzaju ludzi. Sygnałów w sprawie bezmyślnego i skandalicznego wyrywania kwiatów z miejskich rabatek oraz kwietników mieliśmy od naszych Czytelników więcej. Łapali się oni za głowę ze zgrozy, widząc spustoszenia dokonane wśród roślin kwitnących na skwerze Orła Białego, czy rabatach przy głównym skrzyżowaniu ze światłami.

NIESKUTECZNY MONITORING

Nasi Czytelnicy dziwią się, dlaczego nie udaje się złapać, bądź zidentyfikować sprawców takich wandalskich czynów, skoro miasto jest ustawicznie monitorowane. Cóż, choć kamery obserwują rozmaite zakątki Szczytna, nie zawsze są skuteczne. Teraz latem niektóre mają ograniczone pole widzenia wskutek rozwoju roślinności. Poza tym wandale, dopuszczając się swoich karygodnych występków, starają się zachować anonimowość. Jak tłumaczy naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej Ilona Bańkowska, zakładają po prostu kominiarki, bądź chowają twarze w głębokich kapturach. Jeśli nawet kamera uchwyci ich w obiektyw, pozostają nierozpoznani i unikają kary. Dlatego też, jak informuje nas wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk, miejskie władze porozumiały się z miejscową policją, która w okresie letnim zorganizuje specjalne patrole nocne. Funkcjonariusze ze szczególną uwagą będą patrolować nadjeziorne okolice.

RYZYKOWNE SKOKI

W poprzednim numerze „Kurka” pisaliśmy także o otwarciu sezonu sportów wodnych, ale czujemy w tej kwestii pewien niedosyt, bo nie uruchomiono jednocześnie miejskiego kąpieliska. Niby lato dopiero przed nami, lecz cóż, skoro panujące ostatnio upały ściągają na plażę pierwszych kąpielowiczów, to naszym zdaniem nie ma na co czekać i powinno się ją otworzyć.

Jak mówi dyrektor MOS-u Krzysztof Mańkowski, kąpielisko zostanie oficjalnie otwarte 15 czerwca. Natomiast z pierwszym dniem wakacji pojawią się na nim ratownicy, którzy będą dbać o porządek i bezpieczeństwo plażowiczów. Kąpielisko zostanie też znacznie powiększone w porównaniu do tego, jakie urządzano w poprzednich latach. Będzie ciągnąć się od mola, aż nieomal pod płot okalający bazę wodną.

Tymczasem, choć nie było jeszcze urzędowego otwarcia, już w pierwszych dniach czerwca plaża powoli zaczęła się zaludniać. „Kurek” był świadkiem, jak w minionym tygodniu młodzi śmiałkowie skakali z mola wprost do wody - fot. 3.

Trzeba jednak zaznaczyć, że takie wyczyny są niebezpieczne, bo nie wiadomo przecież co może skrywać się pod wodą. Gdyby w toni tkwiły jakieś kołki, finał takich skoków mógłby być tragiczny. Na szczęście tego dnia sekcja płetwonurków miejscowej straży pożarnej odbywała na plaży ćwiczenia ratownicze i w razie czego strażacy mogliby pospieszyć z pomocą. Przy okazji ćwiczeń nurkowie wydobyli z wody mnóstwo wszelkiego rodzaju śmieci i innych nieczystości, wśród których królowały oczywiście flaszki po wiadomych trunkach i puszki po piwie. Było tego tyle, że ledwie zmieściło się na pokład sporej łódki - fot. 4.

URODZAJ NA WODOROSTY

Plaża, jak wspomnieliśmy wcześniej, będzie otwarta za kilka dni, co cieszy. W dodatku woda w jeziorze, jak na razie, jest zadziwiająco czysta. Dość prosta metoda pomiaru, jaką wykonali pracownicy MOS-u, a polegająca na zanurzaniu kolorowego krążka w toni, wykazała, że jest on jeszcze widoczny półtora metra pod wodą. Wynikałoby z tego, że warunki do kąpieli są świetne.

Ba, kiedy brodziliśmy w przybrzeżnej wodzie przekonaliśmy się, że z ewentualnym pływaniem nie będzie aż tak różowo. Kilka metrów od brzegu panoszą się bowiem w wodzie gęste wodorosty, a ich szczególne nagromadzenie widać tuż przy pomoście - fot. 5.

W takich warunkach przyjemność z pluskania się w wodzie staje się raczej problematyczna. Na szczęście rośliny są aktualnie usuwane przez pracowników MOS-u. Jak mówi mam Krzysztof Mańkowski, w zeszłym tygodniu wyciągnięto z obrębu kąpieliska tyle wodnego zielska, że wypełniło ono 6 wielkich plastikowych worków na odpadki. Akcja jeszcze trochę potrwa, ale do 16 czerwca kąpielisko ma zostać całkowicie oczyszczone.

PODWÓRKOWY ALIGATOR

Niejednokrotnie pokazywaliśmy w „Kurku” rozmaite, a z groźnie brzmiącymi napisami tabliczki, jakie zwieszają na swoich bramach niektórzy, raczej mało gościnni gospodarze.

Często prócz napisów typu: Uwaga, zły pies! dodawane są dodatkowe teksty grożące pokąsaniem albo innymi dolegliwościami, które mogą spotkać śmiałka usiłującego bez zaproszenia wtargnąć na daną posesję. Jednak dotąd zawsze czworonożnym stróżem był pies. Ostatnio jednak natknęliśmy się na wyjątek, a było to w Pasymiu. Na płocie jednaj z tamtejszych posesji wisi tabliczka, a z treści umieszczonego na niej napisu wynika, że w ogrodzie grasuje... aligator – fot. 6.

OSOBLIWA LINIA

Miejscowy przewoźnik, za co mu chwała, uruchomił niedawno nową linię autobusową łączącą Szczytno z Wielbarkiem przez Kucbork. W ciągu dnia kursów jest kilka, ale nie to akurat nas interesuje. Jak mówią nam pierwsi pasażerowie tej linii, bije ona bodaj rekord świata, jeśli chodzi o długość odcinka wiodącego od dworca PKS-u do pierwszego na trasie przystanku. Wynosi on... kilkadziesiąt metrów.

Pierwszy przystanek (licząc od dworca) ulokowany jest bowiem na ul. Linki pod hotelem „Kania” - fot. 6. Jako ciekawostkę należy podać, że na pokonanie kilkudziesięciometrowej trasy z dworca na ul. Linki autobus wedle rozkładu ma minutę. I jeszcze jedno. Z przystanku pod hotelem korzysta szereg różnych firm przewozowych, wskutek czego słupek znaku jest wręcz oblepiony do stóp do głów różnymi rozkładami jazdy. Aby przeczytać najniżej umocowaną tabliczkę z odjazdami autobusów linii nr 330 należy paść na kolana, albo wręcz się położyć.