...woda zdrowia doda - tak pewnego dnia stwierdziłam i do Jeziora Lemańskiego w Wigilię 2008 roku wskoczyłam.

Zimna...
Autorka zażywa lodowatej kąpieli w Jeziorze Lemańskim wraz z grupą morsów

Było to niezwykłe doświadczenie i nie lada wyzwanie. Należę do ludzi ciepłolubnych, więc chciałam udowodnić sobie, że mogę pokonać barierę lęku. Pragnęłam doświadczyć lodowatego, pełnego ekstazy dotknięcia wody. Zrobiłam to i stałam się wielka, odważna i zadowolona. W tym miejscu wyjaśniam, że do tego wyzwania troszkę się przygotowywałam. Nie stało się to ot tak z marszu. Akwen w Lemanach, to mój ukochany zakątek. Uwielbiam zażywać tam kąpieli słoneczno-wodnych. Gdy w 2008 roku na początku kwietnia odpoczywaliśmy tam z „Kręciołami”, zrodził się pomysł, by nie czekać do czerwca, aż woda przez świętego Jana zostanie poświęcona, a zacząć się kąpać wcześniej. Aura sprzyjała i tak z żartu wspólnie z moją przyjaciółką Halinką rzuciłyśmy sobie wyzwanie, że w Wigilię wejdziemy obie do przerębla i dołączymy do ówczesnych morsów. Skoro tak zdecydowałyśmy, to do wody zaczęłyśmy wchodzić już w kwietniu, a skończyłyśmy na początku listopada. Przyznam szczerze, że był to fantastyczny pomysł na hartowanie, ale i wzajemna mobilizacja. Oczywiście w grudniu, pochłonięte różnorodnymi sprawami, zarzuciłyśmy zwyczaj kąpieli w lodowatej toni, ale ja cały czas myślałam o tym, że Wigilia tuż-tuż i do przerębla, zgodnie z obietnicą, trzeba będzie wejść. Gdy o tym pomyśle przypominałam koleżance, ta się tylko śmiała. W Wigilię telefonicznie przypomniałam, że jedziemy hartować ciało.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.