Ferie zimowe to okres, gdy daje o sobie znać potrzeba przemieszczania się.
Nie tylko po to, by odpocząć np. w górach, ale choćby z chęci urozmaicenia nawet na krótko swojego życia. Podwyżki paliwa oraz cen biletów niewątpliwie wprowadziły pewne ograniczenia. Wystarczy wspomnieć, że dość radykalnie skurczyła się liczba połączeń autobusowych do Warszawy czy Ostrołęki, a więc kierunków jeszcze tuż przed pandemią popularnych. Najwięcej połączeń Szczytno ma wciąż z Olsztynem, choć i tam autobusów jeździ mniej niż niedawno. Jeszcze w połowie minionej dekady, gdy trasę obsługiwały busy i autobusy należące do wielu przewoźników, takich kursów w jedną stronę było w granicach 70-80 dziennie. Nie da się ukryć, że za dużo, ale tak było. Od roku do stolicy województwa można dojechać za to także pociągami IC/TLK. Żeby było ciekawiej, są one tańsze od zdecydowanej większości innych komunikacyjnych ofert. Pomysł prosty, a kolej na tym nie traci – wręcz przeciwnie.
W jeden ubiegłotygodniowych poranków, gdy stawiliśmy się na peronie szczycieńskiego dworca, na dalekobieżny pociąg do Szczecina oczekiwało około 50 osób, czyli jak na Szczytno – niemało (fot. 1). Możemy wreszcie pochwalić się nie tylko odnowionymi parę lat temu peronami, ale i głównym budynkiem dworca. Gorzej sytuacja wygląda z przekazywaniem informacji przez megafony. Trzeszczący kobiecy głos o godzinie 8.37 obwieścił po polsku i angielsku, że pociąg IC do Szczecina odjeżdża. Dowcip polegał na tym, że automat nie został powiadomiony o kilkuminutowym spóźnieniu i po prostu przekazał to, co przekazuje o tej porze każdego dnia.