Stara, wadliwa instalacja elektryczna, spróchniałe schody do piwnicy, belki obrywające się z dachu i zrujnowane, grożące zawaleniem obiekty gospodarcze - tak wygląda najbliższe otoczenie lokatorów budynków administrowanych przez kolej na ulicy Wasińskiego.

Życie w ruinie

WSZYSTKO SIĘ SYPIE

Dwa poniemieckie obiekty stojące na ulicy Wasińskiego 2 i 4 już na pierwszy rzut oka prezentują się nie najlepiej. Nieocieplone, niemające nowej elewacji mury z czerwonej cegły przedstawiają mało zachęcający widok. Wygląd zewnętrzny to jednak nie największa zmora lokatorów obu administrowanych przez kolej budynków. Nie lada kłopotów dostarcza im co dzień ogólny stan mieszkań. W wiekowych domach sypie się już dosłownie wszystko - poczynając od farby odpadającej z klatek schodowych, na instalacjach grzewczych i elektrycznych kończąc.

- Dochodzi do tego, że umawiamy się na klatce, która z nas kiedy robi pranie, bo boimy się, że stare przewody zaczną się palić. Takie sytuacje zresztą już się zdarzały - opowiada jedna z lokatorek Małgorzata Dziekońska. Nie lepiej wygląda też stan przewodów kominowych.

- Są po prostu niedrożne. Kiedy sąsiadka pali u siebie w piecu, dym dostaje się do mojego mieszkania - skarży się Jakub Ostapiuk, który choruje na cukrzycę i opiekuje się również

chorą żoną. Jego sąsiadka Teresa Romanik potwierdza, że zimą w lokalach trudno wytrzymać.

- Trzeba na godzinę otworzyć okno, żeby wywietrzyć pomieszczenia.

NIEBEZPIECZEŃSTWO CO KROK

Mieszkańcy narażeni są też na inne poważne niebezpieczeństwa. Wiosną ubiegłego roku na Barbarę Rosę omal nie spadła spróchniała belka podtrzymująca dach domu oznaczonego numerem 2. Kobieta cudem uniknęła wypadku. Konieczna okazała się wówczas interwencja straży pożarnej, która zabezpieczyła obiekt przed dalszymi tego typu zdarzeniami. Lista usterek i zniszczeń poczynionych przez czas jest w obu budynkach o wiele dłuższa. Wiodące do piwnicy jednego z domów schody są pozarywane i spróchniałe, co powoduje, że mieszkańcy, często osoby starsze, boją się po nich chodzić. Pozatykane, a miejscami oberwane rynny przyczyniają się do tego, że w czasie opadów woda wręcz wlewa się do pomieszczeń. Fatalnie wyglądają też rury w piwnicach.

- Pamiętają jeszcze Hitlera - ironizuje inny lokator, Wiesław Gołaszewski. Dużym problemem są także kompletnie zrujnowane, stojące na posesji obiekty gospodarcze, w których mieszkańcy przechowywali drewno opałowe. Już kilka lat temu lokatorzy dostali zapewnienie, że chlewki zostaną zburzone. Uprzątnęli nawet gromadzony w nich opał, ale dotąd ekipa rozbiórkowa się nie stawiła.

NIE TA SAMA FIRMA

Mieszkańcy twierdzą, że wiele razy interweniowali w administracji, zgłaszając konieczność remontów. Na dowód pokazują pismo z grudnia 2005 roku, w którym proszą m.in. o odnowienie klatek schodowych i piwnic, modernizację dachów i kominów. Sami, na własny koszt dokonywali też doraźnych napraw, wymieniali również okna, wielu założyło sobie nowe ogrzewanie, nie dostając dopłat czy zwrotów za wykonane prace. Zarządca Rejonu Administrowania i Utrzymania Nieruchomości PKP w Olsztynie Bogdan Chrzanowski nie zgadza się z zarzutami, że jego firma lekceważy sygnały lokatorów. - W zeszłym roku na Wasińskiego 4 był zmodernizowany dach, naprawione kominy i poprawiona instalacja elektryczna. Tam, gdzie mogliśmy wjechać podnośnikiem, wyczyściliśmy też rynny - wylicza Bogdan Chrzanowski. Obiecuje również, że grożące zawaleniem obiekty gospodarcze zostaną zburzone do końca października. Według niego mieszkańcy, którzy czują się pokrzywdzeni brakiem zwrotów za wymianę okien po prostu o nie nie wystąpili.

- Ci, którzy zwracali się o to na piśmie, dostali pieniądze. Jednak część osób wymieniła okna, nie informując nas o tym, a dopiero potem wystąpiła o zwrot - twierdzi przedstawiciel kolei.

Zgadza się jednak z tym, że stan obu budynków jest nie najlepszy. Przyznaje, że PKP nie stać

na przeprowadzenie kompleksowych remontów.

- Niestety, to już nie ta sama firma, która przed laty dysponowała wielkim majątkiem. Kiedyś mieliśmy kilkanaście ekip remontowych, dziś brakuje i ludzi, i pieniędzy - mówi Bogdan Chrzanowski. Dla mieszkańców to jednak słaby argument. Mówią, że skoro płacą czynsze (w czerwcu była podwyżka), to mają prawo domagać się lepszej troski o zajmowane lokale. Boją się również o swoje bezpieczeństwo.

- Dopiero kiedy dojdzie do jakiegoś nieszczęścia, to zaczną robić coś konkretnego - mówią.

Ewa Kułakowska/Fot. M.J.Plitt