Rozmowa z dowódcą JW Lipowiec w latach 2001-2004 płk Zdzisławem Lango
- Boi się pan, że wojna może dotrzeć na nasz teren?
- Niepokoję się, tak jak każdy obywatel. Tu funkcja, stopień, czy dotychczasowe doświadczenia mają znaczenie, ale drugorzędne. Martwię się o świat, Polskę, region i przede wszystkim o swoje najbliższe otoczenie.
- Spodziewał się pan, że Rosja zaatakuje Ukrainę?
- Absolutnie nie. Za każdym razem, gdy pytała mnie o to rodzina czy znajomi odpowiadałem, że w obecnych czasach jest to niemożliwe. Przekonywałem ich, że powiązania gospodarcze, przepływ pieniędzy sprawiają, że nikomu nie będzie się to opłacało. Okazało się jednak inaczej.
- Na naszym terenie mamy obiekty, które stanowić mogą potencjalne cele operacyjne dla wroga: jednostki w Lipowcu, Kiejkutach czy lotnisko w Szymanach. To wydaje się być dla nas dodatkowym zagrożeniem.
- Dodatkowym nie. To są cele punktowe do ewentualnego obezwładnienia, byśmy nie mogli z nich korzystać. Bardziej obawiam się z powodu naszego położenia geopolitycznego i sąsiedztwa z obwodem kaliningradzkim. Niewykluczone, że Putin wpadnie na pomysł, żeby połączyć go z pozostałym obszarem Rosji i jednocześnie przejąć republiki bałtyckie. Jeśli do tego by doszło, Podlasie oraz Warmia i Mazury byłyby najbardziej zagrożonym rejonem w całym kraju. Obok, oczywiście stolicy, która jako centrum państwa stanowi dla agresora główny cel.
- Czy jesteśmy zatem, mieszkańcy naszego powiatu, odpowiednio przygotowani na wypadek wojny?
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.