Moi czytelnicy doskonale wiedzą, że lubię sobie powspominać. Z racji uprawianego zawodu pojeździłem niegdyś po świecie, poznałem trochę interesujących ludzi, no i na stare lata miło wspomnieć taką, czy inną historyjkę, a przy tym podzielić się ową opowiastką z czytelnikami. Taka tam starcza, egoistyczna drobna przyjemność. Ale skoro Pan Redaktor Naczelny „Kurka” wciąż nie ma nic przeciwko… no to bawmy się dalej.

60 lat temu

Dzisiejszy felieton zatytułowałem „60 lat temu”, co powinno budzić pewne zastrzeżenia, bo sześćdziesiąt lat temu miałem około dziesięciu lat, to niby o czym ja mogę wspominać. Wyjaśniam. Mam swojego ulubionego pisarza – Sławomira Kopera (Kopra?). Wielokrotnie cytowałem fragmenty jego opowiastek; te, które pasowały do moich wspomnień. Obecnie dostałem od Świętego Mikołaja dwie jego najnowsze książki „Stracone pokolenie PRL” i „Skandaliści PRL”. Opisują one losy bardzo popularnych artystów, którzy żyli i tworzyli wówczas, gdy ja byłem licealistą. Siłą rzeczy znałem lepiej, czy gorzej ich twórczość, ale oczywiście za młody byłem, aby zetknąć się z tymi postaciami jakoś bliżej. I oto mam okazję przeczytać o nich cały szereg biograficznych opowiastek pana Kopera, a z nich dowiedzieć się rzeczy wręcz nieprawdopodobnych i zupełnie nieznanych o czternastu twórczych postaciach, z których osobiście poznałem (w późniejszych latach) tylko dwie osoby, to jest Maklakiewicza i Himilsbacha. Opowieści autora są naprawdę znakomite, przytoczę zatem kilka interesujących anegdotek z wymienionych książek.

W latach szkolnych „katowani byliśmy” na lekcjach języka polskiego poezją „największego polskiego poety, rewolucjonisty – Władysława Broniewskiego”. Jakże nie znosiliśmy tego dziada! Oczywiście cała jego prawdziwa przeszłość nie była powszechnie znana. Ani to, że w 1918 roku, w wieku 17 lat wstąpił do Legionów Piłsudskiego, ani to, że wziął udział w walce z bolszewikami w randze kapitana, podczas której to wojny, w trakcie bojów pod Drohiczynem, zasłużył na order Virtuti Militari. Wersja oficjalna zasług Broniewskiego odbiega nieco od rzeczywistości, ale prawdziwy opis zdarzeń przekazał Broniewski Wojciechowi Żukrowskiemu i według niego całe zdarzenie opisuje pan Koper. Opowiastka jest znakomita i dlatego ją przytoczę.

Zacznijmy od tego, że Władysław Broniewski był alkoholikiem.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.