Rozmowa z burmistrzem Krzysztofem Mańkowskim
- Po tym, jak większość rady zagłosowała przeciw zaciągnięciu przez miasto 7,5-milionowego kredytu ma pan chyba twardy orzech do zgryzienia.
- Radni powinni brać odpowiedzialność za to, co robią. Uchwały na sesji budżetowej były tak ułożone, że nie zaczynały się od kredytu, tylko od tego, co jest zapisane w Wieloletniej Prognozie Finansowej. To w niej zostały wskazane źródła finansowania inwestycji. Dopiero potem był głosowany budżet. Konsekwencją głosowania za nim było podjęcie uchwały o kredycie. Tam zostało dokładnie zapisane, na co jest brany.
- Radni, którzy zagłosowali przeciwko jego zaciąganiu tłumaczą, że są za kredytem, ale nie w takiej wysokości i tylko na te zadania, które mają zagwarantowane dofinansowanie zewnętrzne. Przekonują, że jeśli w ciągu roku takie dofinansowanie się pojawi, to wysokość kredytu można zwiększyć.
- Dziwię się, że radni, którzy pełnią swój mandat często od kilku kadencji nie rozumieją, że jest to kredyt zaciągany w procedurze unijnej, którego nie można dzielić, a procedura jego uzyskania trwa nawet cztery miesiące. Jest on przeznaczony na konkretne zadania i uruchamiany tylko w momencie, kiedy rusza dana inwestycja. Jeśli z różnych przyczyn tak się nie dzieje, bo np. nie dostajemy dofinansowania, to transza kredytu na daną inwestycję nie zostaje uruchomiona.
- Przeciwnicy jego zaciągania przekonują, że czas pandemii to nie najlepszy moment na zadłużanie miasta.
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.