Od pewnego już czasu atakują nas blisko 30-stopniowe upały, co jest dość trudne

do zniesienia, no ale jakoś przeżyć je trzeba. Tylko jak?

SPOSOBY

Ach, te upały

Przeglądając wszechwiedzący Internet, dowiedzieliśmy się, że podobno dobrze jest chodzić w gorące dni boso i nie unikać przeciągów. Wbrew przesądom, nie spowoduje to przeziębienia, a znacznie ochłodzi nasze ciało. Należy też często się kąpać i to nie tylko w wannie, ale jeziorach lub rzekach. Poza tym trzeba nosić nasączone zimną wodą opaski na głowie, a także na nadgarstkach. Jeśli jest to możliwe powinniśmy urządzać sobie sjesty. W czasie upałów krótki wypoczynek w najgorętszych godzinach dnia jest po prostu konieczny. Co do kąpieli, to choć Szczytno ma aż dwa jeziora, pluskać się w nich, niestety, nie można. Woda jest brudna i wydziela niemiłą woń. W upały mnożą się w niej na potęgę sinice, wskutek czego rokrocznie sanepid wydaje zakaz wchodzenia do wody. Nie dalej jak trzy dni temu „Kurek” spacerował po terenie nowo budowanego parku nad małym jeziorem. Stoją tam liczne znaki, mówiące o tym, że nieupoważnionym wstęp wzbroniony, ale kto przejmowałby się takimi zakazami, a tym bardziej pieski, które czytać przecież nie umieją. Od wody, która przy brzegu ma wygląd mocno zawiesistej, zielonej zupy, mocno zalatuje. Fontanna być może oczyści małe jezioro, ale ile trzeba będzie na to czekać, nie wiadomo. W dodatku w godzinach porannych wzbija się tylko na pół gwizdka, więc wizja czystych wód raczej się oddala niż przybliża.

KAMIENNE MOLO

Z brzegów małego jeziora na terenie nowo budowanego parku wypiętrza się dziwny twór - kamienne molo-niemolo. Co prawda w niedługim czasie pojawią się na nim eleganckie barierki i miejsca do siedzenia, ale całość, stanowiąca bardziej widokowy tarasik niż molo, nie spełniła oczekiwań mieszkańców miasta.

„Kurek” rozmawiał z kilkoma obywatelami spacerującymi po okolicy i oni wszyscy byli przekonani, ów kamienny twór będzie stanowił jedynie przyczółek do budowy dużego drewnianego mola, wiodącego prosto ku fontannie. I to na tyle daleko w głąb jeziora, aby co odważniejsi mieszkańcy miasta i turyści, gdy żar leje się z nieba, mogli skąpać się w jej strugach jak pod prysznicem, zażywając prawdziwej ochłody. Ba, nic z tego - żadnego mola tu nie będzie.

KRYTY BASEN

Skoro mieszczanie nie mogą zażywać kąpieli w miejskich akwenach, to może wielkim powodzeniem w te gorące dni cieszy się nasza miejska kryta pływalnia? Tam 35-minutowe pluskanie się w superczystej i odkażonej wodzie kosztuje 6 zł. Tyle muszą zapłacić osoby dorosłe, jednak dzieci tylko 3 zł i to powyżej lat 7. Tyle samo muszą wybulić studenci, zaś maluchy do lat 7 wstęp na basen mają za darmo!

Tymczasem, gdy na termometrach słupek rtęci podchodził pod 30oC (czwartek, 31 lipca) na basenie zastaliśmy pustki i to kompletne. Byliśmy tam ok. godziny czternastej, ale w wodzie nie pływała ani jedna osoba. Powód jest prosty - latem mieszkańcy miasta, zamiast skorzystać z uroków miejscowej pływalni, wolą nadłożyć drogi i udać się nad wodę gdzieś w dalsze okolice, aby wykąpać się na łonie natury, pod gołym niebem.

Momentami, jak nam powiedział szef krytego basenu Henryk Sienkiewicz, a głównie w soboty, na pływalni panuje jednak tłok. Z wody potrafi wówczas korzystać ponad 250 osób, ale nie są to mieszkańcy miasta, czy turyści. Ci kąpielowicze to uczestnicy rozmaitych obozów sportowych, które latem organizowane są na terenie WSPol.

ŚMIAŁA INWESTYCJA

Biorąc to wszystko, co wyżej pod uwagę, należałoby zatem pokusić się w Szczytnie o jeszcze jedną śmiałą inwestycję, o której za chwilę. Ta, gdyby została zrealizowana, przyćmiłaby zapewnie wszystko, co w kwestii zabawy oraz rekreacji powstało w naszym mieście. Gdy jeszcze Szanowni Czytelnicy nie domyślacie się o cóż mogłoby chodzić, podpowiemy, że o kąpiel na łonie natury, pod gołym niebem i to nieomal w centrum miasta. Zacznijmy jednak od tego, że nad dużym jeziorem zaraz za marketem „Biedronka” stoi...

STARA POMPOWNIA

Jest to ciekawy zabytkowy budynek ongiś należący do Polskich Kolei Państwowych. Do dzisiaj na okalającym go płocie wisi mało już czytelna tabliczka z napisem: Teren PKP. Osobom obcym wstęp wzbroniony. Obecnie działa w niej piwny pub. A gdyby tak przywrócić obiektowi pierwotną funkcję - pompowanie wody? I tę czystą wodę lać do... otwartego basenu. Taki najlepiej byłoby urządzić tuż obok owego obiektu PKP, czyli w parku nad dużym jeziorem, przylegającym do ul. Kościuszki. Jeszcze trzeba byłoby tylko wybudować jakieś wodne zjeżdżalnie i inne atrakcje tego typu, a obok postawić przebieralnię oraz kawiarenkę, ale raczej bezalkoholową. Baraszkowanie bowiem w wodzie we wskazującym stanie nie byłoby pożądane. Popuszczając wodze fantazji, moglibyśmy pokusić się o komputerową wizualizację i postarać się o przedstawienie wizerunku takiego obiektu rekreacyjnego. Mógłby on wyglądać mniej więcej tak, jak na zdjęciu w lewym dolnym rogu. Wydaje się, że zabawy oraz uciechy byłaby moc. Byłaby to także rzeczywista atrakcja, choć tylko na lato, a nie jakaś rzekoma, którą próbuje nam wcisnąć miasto pod pozorem nisko sikającej fontanny.

PLUSZOWE PRZYTULANKI

Podczas minionych Dni Pasymia, jak to bywa przy okazji tego typu imprez, moża było zaopatrzyć się w licznych stoiskach w rozmaite zabawki, sztuczną, a nawet posrebrzaną biżuterię i inne gadżety, których sensu ani przeznaczenia nie sposób było odkryć i zrozumieć. Ale jak zawsze stragany takie cieszą się i cieszyły niesłabnącym powodzeniem. Tak samo było przecież także w Szczytnie, w trakcie Dni i Nocy. Tylko potem, kiedy przytachaliśmy owe „zakupy” do domu, nie bardzo było wiadomo, co z nimi począć. Wracając zaś do Pasymia, to jedno z okolicznościowych stoisk oferowało tanie pluszaki i to nieomal hurtowo, w cenie 2 zł za sztukę. Były pośród nich całkiem ładne i miłe w dotyku dinozaury, misie, małpki, pieski oraz rozmaite ptaszki. Towar cieszył się wielkim powodzeniem, więc ludzie brali po kilka sztuk, nie patrząc dokładnie co i odchodzili zadowoleni.

Pewien szczęśliwy klient nabył trzy takie pluszaki dla swoich dzieci, ale kiedy w domu przyjrzał się im bliżej, zauważył, że jeden z nich nie bardzo nadaje się na prezent dla małej osóbki. Choć był to fajny wielkodzioby, zółto-niebieski ptaszek, to jednak... No i ów klient przyniósł do redakcji wzmiankowaną zabawkę, abyśmy sami zobaczyli o co chodzi. To ci dopiero! Sądząc po żółtym dziobie, jest to jeszcze pisklak, a już ćmi ogromne cygaro, a fee!