Już za półtora tygodnia wybory do Europarlamentu. Mogłoby się wydawać, że to najwyższy czas, by w oczy biły na naszych ulicach hasła poszczególnych ugrupowań i ich kandydatów, ale nic z tych rzeczy.
Być może, gdy „Kurek” pojawił się już w kioskach, sytuacja wyglądała inaczej, ale w miniony weekend banery i plakaty zobaczyć było nie tak łatwo. Nasze województwo tworzy okręg wyborczy z Podlasiem, a kandydatów na sześciu listach jest w sumie sześćdziesięciu, można jednak odnieść wrażenie, że osób startuje kilkoro. Walki wyborczej na siatkach ogrodzeniowych i płotach raczej nie widać – wolnego miejsca jest dużo (fot. 1). Pustawe są także słupy ogłoszeniowe – widzieliśmy tylko pojedyncze plakaty (fot. 2). Czy przyczyną tego jest założenie, że w naszym mieście frekwencja będzie mizerna i środków na kampanię u nas zwyczajnie szkoda? Przypomnijmy, że powiat szczycieński prymusem pięć lat temu nie był – do urn poszło u nas niespełna 17% uprawnionych, czyli jeszcze mniej niż średnia w województwie (trochę powyżej 17%). I gdy przed paroma dniami byliśmy w stolicy Warmii i Mazur, czyli Olsztynie, ulicznych banerów i plakatów także w nadmiarze nie dostrzegliśmy… Nie da się ukryć, że wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się w całym naszym kraju większym zainteresowaniem uprawnionych do głosowania. Przed 5 laty, gdy skład Europarlamentu wybieraliśmy po raz ostatni, do urn w Polsce poszło niespełna 24% mogących głosować. Może inaczej będzie w 15. rocznicę przystąpienia do Unii Europejskiej.