Władze Jedwabna mogą na razie odetchnąć z ulgą. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał za niezasadny wniosek Agnes Trawny, domagającej się 2,5 mln odszkodowania za majątek przejęty przez gminę i skarb państwa. Kobiecie przysługuje jeszcze skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego.
WYSOKA REKOMPENSATA
Proces o odszkodowanie, jaki Agnes Trawny wytoczyła skarbowi państwa i gminie Jedwabno był precedensowy w skali kraju. Dotychczas obywatele niemieccy, którzy podobnie jak ona opuścili Polskę w latach 60. i 70., zostawiając tu swoje majątki, domagali się ich zwrotu w naturze. Niejednokrotnie ich roszczenia kończyły się sukcesem. Tak stało się chociażby w przypadku Agnes Trawny, która w roku 2005 wygrała proces o zwrot domu i ziemi w Nartach. Jednak według ksiąg wieczystych tamta nieruchomość nigdy nie zmieniła właściciela. Inaczej rzecz się ma z 59 hektarami ziemi w Nartach i Witówku należącymi niegdyś do kobiety. Gmina Jedwabno przejęła je i zdążyła już rozdysponować, zmieniając zapisy notarialne. Część tego terenu to bardzo atrakcyjne działki, położone po prawej stronie szosy ze Szczytna do Jedwabna, przylegające bezpośrednio do jeziora Świętajno. Według wyceny sporządzonej przez dawną właścicielkę, średnia cena 1 metra kwadratowego terenu wyniosła około 30 zł. Za całość chciała otrzymać 2,5 mln złotych odszkodowania.
MOGŁA SIĘ POSPIESZYĆ
Jesienią ubiegłego roku Sąd Okręgowy uznał, że Agnes Trawny odszkodowanie się nie należy. Ta jednak od wyroku się odwołała. Sprawę rozpatrywał ponownie Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Wyrok zapadł 6 lutego. Sąd oddalił apelację, uznając, że roszczenia Agnes Trawny wobec gminy i skarbu państwa, jakkolwiek zasadne, uległy jednak przedawnieniu po upływie dziesięciu lat od roku 1989. Gdyby obywatelka Niemiec postarała się o zwrot ziemi wcześniej, bardzo prawdopodobne, że jej starania zakończyłyby się sukcesem. Sąd zauważył bowiem, że decyzja, na mocy której nieruchomości zostały przejęte przez gminę Jedwabno w roku 1977 była bezprawna. Oprócz tego, że nie dostanie odszkodowania, Agnes Trawny będzie musiała pokryć koszty procesowe w obydwu instancjach - w sumie 100 tys. złotych. Wyrok jest prawomocny i jedyne wyjście, jakie w tej chwili pozostaje byłej właścicielce ziemi w Nartach i Witówku to wniesienie wniosku o kasację. Decyzję podejmie jednak dopiero po zapoznaniu się z treścią uzasadnienia. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w sprawie zwrotu majątku w Nartach Sąd Najwyższy przyznał rację obywatelce Niemiec. Sądy niższych instancji, przed którymi toczyła się rozprawa, z wyjątkiem Sądu Rejonowego w Szczytnie, były odmiennego zdania.
POSZLIBY Z TORBAMI
Wyrok białostockiego sądu cieszy wójta Jedwabna Włodzimierza Budnego. Chociaż nie można jeszcze mówić o ostatecznym finale sprawy, uważa on, że takie rozstrzygnięcie powinno wyciszyć nieco sprawę roszczeń. Satysfakcji szefa jedwabieńskiego samorządu trudno się dziwić. Według urzędowych szacunków, na terenie gminy jest przeszło 500 hektarów ziemi, za którą byli właściciele mogliby teoretycznie domagać się odszkodowania.
- Mielibyśmy wtedy nawet siedemdziesiąt takich spraw jak ta - mówi Włodzimierz Budny. Dla gminy Jedwabno konieczność wypłacenia rekompensat miałaby opłakane skutki.
- W przypadku braku jakiejkolwiek pomocy ze strony skarbu państwa, groziłoby nam bankructwo - przyznaje wójt.
(wk)/Fot. T. Zagoździński