Apetyt na cukier

Pewna młoda osóbka chcąc mnie zapewne zaszokować, zakomunikowała mi, iż w niektórych sklepach spożywczych pojawiły się oryginalne, jej zdaniem, wywieszki.

Obwieszczają one, że Klient nie może kupić jednorazowo więcej niż 10 kg cukru! - fot. 1.

Jak wiemy poszła fama, że w związku z akcesem Polski do Unii Europejskiej cukier ma podrożeć, więc stąd ten słodki bum (obecnie w Szczytnie cena dochodzi do 3,25 za 1 kg).

- W głowie się nie mieści to, co się ostatnio wyrabia w naszym ukochanym kraju! - dodała moja rozmówczyni zadziwiona ową pazernością na C6H12O6.

Cóż młodziutka, nie mogła więc pamiętać peerelowskiej epoki kartek na żywność i tego, iż w sklepach spożywczych w tych czasach praktycznie nie było nic, poza octem i musztardą.

Jeszcze dawniej, tj. w czasach kiedy mało kto realnie myślał o integracji europejskiej, czyli przed II wojną światową, w Polsce cukru było w bród i to taniego, ale mało kto go kupował. Zalegał na sklepowych półkach, więc ówczesny rząd, aby nie dopuścić do zamykania cukrowni, a przy tym wzmóc apetyt w społeczeństwie na ów produkt, szeroko rozpowszechniał ukute przez Melchiora Wańkowicza hasło: cukier krzepi! No, to zaraz ówcześni przesmiewcy dodali tyle: wódka lepiej!

Drążąc zaś dalej ów słodki temat zapytajmy wprost: a tak naprawdę, to po co komu cukier?

Ano babie na placek, mnie do herbaty, redakcyjnym koleżankom do kawy i deserów i... pewnej grupie społeczności (niemałej) do produkcji znanego napoju, wedle "historycznej" recepty, która zawiera się w dacie bitwy pod Grunwaldem.

ROZBITE ULE

W Elganowie ma pasiekę pan Kazimierz Ciechanowicz. Ma, to obecnie stwierdzenie nieco na wyrost, bo bardziej trafne byłoby - miał.

Niedawno bowiem ktoś napadł na jego ule i powyrywał z nich ramki - fot. 2. Po czym wybrał, ale tu uwaga, bo nie miód, wszak zimą tam go nie ma, a częściowo przerobiony przez pszczoły cukrowy syrop. Pszczelarze bowiem, kiedy idzie zima dają go pszczołom, aby te miały co jeść i przetrwały w dobrej kondycji tę niesprzyjającą porę roku. Gdy jednak syrop został podebrany, pszczoły rzuciły się na jego nędzne resztki wbijając się w poszczególne ocalałe w ramkach komórki. Tam też, gdy już w nich nic nie pozostało, zakończyły swoje życie - fot. 3.

Padło kilka pszczelich rodzin, w sumie ponad 100 000 sztuk tych wielce pożytecznych i pracowitych owadów!

Policyjne śledztwo jest w toku. Ale tajemnicą poliszynela jest, iż tego typu rabunków dokonują miłośnicy trunków własnej roboty, bo częściowo przerobiony przez pszczoły cukier świetnie nadaje się do produkcji bimbru. Szkoda, że idąc na łatwiznę nie biorą przykładu z pracowitości tych małych owadów, które uśmiercili. Trzeba bowiem wiedzieć, że jedna pszczółka może unieść co najwyżej ok. 20 mg nektaru kwiatowego, zatem aby zgromadzić w ulu 1 kg tego cennego surowca musi wykonać 50 000 - 60 000 lotów od ula i z powrotem. To się nazywa już nie mrówcza, a pszczela praca!

LUDZKA MENTALNOŚĆ

ZDOBYĆ SIĘ NA MINIMALNY WYSIŁEK

Kilka dni temu pewien Czytelnik zaalarmował telefonicznie redakcję "Kurka". Oburzonym głosem informował, iż oto wyjazd z ul. Żwirki i Wigury w kierunku ul. Odrodzenia blokuje walająca się po jezdni tablica reklamowa. Stan taki, jak twierdził, trwa od kilku godzin, a miejskie służby porządkowe w ogóle nie reagują. Wskutek czego nie można ani tam wjechać, ani wyjechać, nie ryzykując przy tym uszkodzenia pojazdu.

Cóż, udając się we wskazane miejsce spodziewałem się zastać okropne rzeczy. Sznur zablokowanych pojazdów, kierowców klnących w żywy kamień i usiłującą zapanować nad tym wszystkim straż miejską itp., itd.

I jak myślicie szanowni Czytelnicy - co zobaczyłem? Ano coś takiego, co ilustruje fot. 4.

Jak widać na zdjęciu wyjazd z ulicy Żwirki i Wigury faktycznie niby jest zablokowany. Reklamową tablicę przewrócił albo wiatr, albo jacyś chuligani. Mniejsza jednak o to, bo z kolei, co widać dokładnie na fotografii, nie jest na tyle duża, aby nie można było jej unieść.

Nie czekając zatem na oklaski, zakasałem rękawy, chwyciłem za przedmiot i postawiłem go tam, gdzie stał pierwotnie, tj. na chodniku.

Jezdnia została w mig oczyszczona. To samo mógł uczynić ów człowiek, który dzwonił do redakcji, ale jakoś nie przyszło mu to do głowy. Dlaczego nie wpadł na tak prosty pomysł - nie wiadomo. Może z lenistwa, a może z nadmiaru dumy, która nie pozwoliła mu schylić się i zrobić na jezdni porządek. Co innego wykonać telefon i kipieć przy tym świętym oburzeniem - to leżało w jego możliwościach.

ZIMNY TUSZ

Mimo że już wiosna, to jednak pogoda jakby nie taka. Nie jest najcieplej, a do tego kapie z nieba, co w sumie nastraja raczej jesiennie. No, ale że święta tuż, tuż (gdy to piszę) ruch na mieście wzmożony. Gorączka wielkanocnych zakupów nie opada, więc piesi tłoczą się na chodnikach, samochodziarze zaś na jezdniach, co z pozoru tworzy jakby dwa odrębne, nie kolidujące ze sobą światy. Ale czy na pewno?

Wystarczy gdy popada wspomniany deszcz. Jak jest w Szczytnie ze studzienkami burzowymi wiadomo, te nie zawsze są drożne, więc na miejskich ulicach powstają potężne kałuże.

Ale co tam, jedzie, a właściwie pędzi taki jeden swoją szybką maszyną na nic nie zważając i już urządza pieszym zimny tusz, czyli prysznic - fot. 5.

KROKUSOWY KOBIERZEC

Tuż przed świętami "Kurek" otrzymał szereg sygnałów od Czytelników, iż w pewnym ogródku przy ul. Piastów pyszni się kwietny kobierzec.

- Koniecznie zróbcie zdjęcie i je opublikujcie, bo rzecz wygląda urzekająco - konkludowali oni w rozmowach z redakcją.

Co się okazuje? Ano sprawczynią tego całego "zamieszania" jest Maria Kurcinowska mieszkająca przy ul. Piastów 3. Tutaj wprowadziła się w 1960 roku, a gdzieś tak 18 lat temu kupiła na rynku kilka cebulek krokusów. Właściwie tylko tak dla próby, gdyż ogródek miała dawno urządzony. Pragnęła jedynie nieco urozmaicenia, aby wiosną, gdy tylko stopnieją śniegi na niewielkiej połaci ogródka było choć trochę kolorowo. Tymczasem poprzez lata kwiaty tak rozpleniły się po całej dostępnej powierzchni, iż to one stały się głównym elementem dekoracyjnym - fot. 6.

Teraz rosną dosłownie wszędzie, otaczając z każdej strony niedużą willę, już nie dziesiątkami, ale setkami setek. Gdy rozkwitają - całość rzeczywiście wygląda przepięknie.

2004.04.14