Wokół ruin zamku krzyżackiego w Szczytnie trwają prace związane z zagospodarowaniem brzegów dużego jeziora, a rezultat tych wysiłków, według zapewnień naszych włodarzy, ma przynieść znakomity efekt. Cóż, poczekamy - zobaczymy, a tymczasem zajmiemy się innym, nie mniej ciekawym zagadnieniem, a mianowicie archeologią. Nadjeziorna inwestycja, jak zresztą każda inna dokonywana w bezpośrednim sąsiedztwie zabytkowych budowli, musi być prowadzona pod nadzorem archeologicznym. Pod ruinami zamku sprawuje go Cezary Żabiński, etnoarcheolog z Biskupca. Ma on liczne zadania wyznaczone przez wojewódzkiego konserwatora zabytków, w tym wykonanie lokalnych odkrywek prowadzonych od zamkowych murów, aż do wód dużego jeziora. Podejrzewa się bowiem, że tuż pod zamkiem istniała średniowieczna przystań wodna z brzegiem umocnionym drewnianą palisadą. Według ówczesnych reguł sztuki budowlanej, powinna być usytuowana gdzieś na grobli odgradzającej zamek od wód jeziora, a widocznej na zdjęciu - fot. 1. (czerwone przerywane linie pokazują obecny zarys brzegów tak małego, jak i dużego jeziora - od razu widać, jak to się wszystko zmieniło w ciągu zaledwie kilku wieków). Jak dotąd wykonane odkrywki nie wykazały nawet najmniejszych śladów palisady, ale jak powiedział nam Cezary Żabiński, poprowadzi on kolejną, która da ostateczny wynik. W przypadku potwierdzenia byłoby to odkrycie dużej wagi, wobec którego wszelkie prace inwestycyjne prowadzone w bezpośrednim sąsiedztwie musiałyby zostać wstrzymane.
MIŁOŚNICY WIEPRZOWINY
Co zaś się tyczy innych ciekawych odkryć archeologicznych, to w trakcie robót ziemnych prowadzonych między ruinami zamkowymi, a kościołem baptystów, koparka odsłoniła fragmenty czegoś, co mogłoby być średniowiecznym murem - fot. 2 (czerwony otok). Dokładna analiza dała jednak inne wnioski.
- Chaotyczny układ cegieł wskazuje na to, że nie była to jakaś samodzielna budowla, a jedynie podwaliny np. pod zamkową wieżę - wyjaśnił nam Cezary Żabiński. Ogólnie z wykopów i odkrywek archeologicznych wydobyto mnóstwo fragmentów wczesnośredniowiecznej ceramiki, tzw. siwaków. Zebrało się tego przeszło 3 tysiące sztuk! Dlaczego jednak nie całe naczynia, albo ich większe fragmenty, a jedynie małe kawałki? Odpowiedź jest dość zaskakująca - znalezione ułomki pochodzą bowiem z fosy, a nie z terenu, na którym bezpośrednio stał zamek. Fosa zaś, o czym nie każdy wie, służyła średniowiecznym mieszkańcom zamku po prostu za... śmietnik, do którego wrzucano wszelkie niepotrzebne lub uszkodzone przedmioty i rozmaite odpadki. Nic zatem dziwnego, że dość kruche naczynie typu siwak rzucone przez zamkowe okno do fosy tłukło się w drobny mak.
Ale analizując nawet tak drobne odpadki można odtworzyć obyczaje, upodobania i gusta ówczesnych zakonnych rycerzy. Możemy dowiedzieć się, że używali oni noży, których ostrza były mocowane w zdobne rogowe oprawy. Taki bowiem element z bogatą ornamentyką znaleziono w jednej z odkrywek. Być może stanowił on trzonek stołowego narzędzia do krojenia mięsiwa. Ów fragment noża łączy nas z kolejnym odkryciem - składowiskiem szczątków zwierzęcych (usytuowanym przy zamku od strony sądu). Najwięcej znajdowało się w nim kości świńskich, zaś znacznie mniej dzikiego zwierza. Można po tym znalezisku poznać kulinarne upodobania Krzyżaków, którzy, jak widać, szczególnie rozmiłowali się w wieprzowinie, a za dziczyzną specjalnie nie przepadali. No i byli, jak na obecne standardy, bałaganiarzami, bo w dość niefrasobliwy sposób „utylizowali” swoje odpadki.
GŁOŚNA OKOLICA
Ulica Towarowa jest dość osobliwa, bo choć stoi przy niej rząd domów, to bodaj żaden z nich nie jest do niej przypisany. Mamy tu posesję z adresem ul. Władysława IV (dom państwa Sienkiewiczów), mamy dom z tabliczką o treści ul. Łokietka 1, inny z kolei nosi napis ul. Gdańska, a pierwszy dom od strony ul. Krzywej został oznaczony numerem Białostocka 1. Jednak ci wszyscy obywatele, o tak różnych adresach, mieszkają faktycznie przy jednym i tym samym trakcie, mając jeden wspólny problem - uciążliwości wynikające z parkowania na kolejowej rampie wielkich tirów. Pan Włodzimierz Tomaszewski (ul. Gdańska 1) narzeka na nieznośne hałasy, tak w dzień, jak i w nocy. Najgorzej jest, gdy na rampie zatrzyma się lub zatrzymają tiry-chłodziarki, bo częstokroć parkują one małymi grupkami po 3, 4 ciężarówki, a nie jak to widać na zdjęciu
tylko we dwie - fot. 3. W dodatku samochody te jak już tu zaparkują, to stoją z reguły przez dwa, trzy dni pod rząd.
- Ostatnio budziłem się w nocy trzy razy, bo tyle razy włączał się głośny agregat chłodniczy, wyrywając mnie z krótkiego i przerywanego snu - skarży się „Kurkowi”. Na koniec naszej rozmowy pan Włodzimierz rzucił jeszcze retoryczne pytanie:
- Dlaczego owi kierowcy nie parkują na wielkim placu przy bazie PKS-u?
Na domiar złego, zaraz niedaleko posesji przy ul. Gdańskiej 1 znajdują się dwa punkty skupu złomu. Dopiero, jak mówi pan Włodzimierz, powstaje wielki harmider, gdy po odbiór żelastwa przyjadą ciężarówki „Złomrexu” z Olsztyna. Załadunkowi zwałów metalowych odpadów towarzyszą nieznośne zgrzyty, a podnoszenie i opuszczanie wielkich metalowych części wywołuje taki łoskot, jakby przechodziło obok tornado.
KURZ I ROZJECHANY TRAWNIK
Na innej posesji leżącej przy skrzyżowaniu ul. Towarowej z ul. Władysława IV mieszka pan Henryk Sienkiewicz. Narzeka na te same hałasy wytwarzane przez tiry. Potwierdzają to jego sąsiedzi, dodając, że teraz gruntowa nawierzchnia traktu przy rampie okropnie się kurzy. Wbrew pozorom ul. Towarowa jest dość ruchliwa i po przejeździe kilku tylko osobowych aut nad okolicą zawisa szara chmura. Wzbijany przez samochody kurz unosi się tak wysoko, że osiada na dachach parterowych domków i zapycha rynny. Nigdy ulica nie posiadała chodnika, dlatego pan Henryk zapragnął przy swojej posesji wybudować go sam. Radna Anna Rybińska załatwiła mu nawet płytki, co prawda starego typu, no, ale że były za darmo i tak się ucieszył. Zaraz potem zaczął je układać, a od jezdni trotuar oddzielił jeszcze ciężkimi 80-kilogramowymi krawężnikami, urządzając przy okazji lokalny pas zieleni. Cóż, minął rok i po pasie zieleni, ani po krawężnikach nie ma praktycznie śladu. - fot. 4. Na zdjęciu owe resztki trawy, które wskazuje pan Henryk, to smętne pozostałości zieleni, pasa około półmetrowej szerokości, dziś kompletnie rozjechanego przez samochody, a głównie tiry. Ich kierowcy, zjeżdżając z rampy, tak bezceremonialnie traktowali ową zieloną ozdobę chodnika. Krawężników w ogóle nie widać, bo wcisnęły je koła ciężarówek, a reszty dokonało nasypanie żwiru przez miejskie służby celem poprawienia stanu drogi.
Z kolei pan Henryk na pewno stoi na chodniku, który ułożył własnoręcznie ze starych płytek, tyle że przykrył je kurz, no i dlatego elementy te są kompletnie niewidoczne. I jeszcze jedno. Tuż obok furtki od strony ul. Towarowej stała betonowa wieżyczka kryjąca jakieś telefoniczne kable i ustrojstwa. W styczniu ubiegłego roku zamieniono ją na wystającą z ziemi metalową rurę - fot.5. Nie postawiono jej dokładnie w tym samym miejscu, a nieco obok. Teraz tam, gdzie stała stara betonowa konstrukcja powstało w chodniku lokalne zapadlisko (żółta strzałka na fot. 5). Roboty, jak wspomniano, wykonywano zimą, no i nie zagęszczono należycie gruntu, co już latem ubiegłego roku objawiło się jako wądołek i tak jest do dziś. - To ma być robota? - dziwi się pan Henryk. A gdyby jeszcze tego było mało, to popatrzmy na taki oto obrazek - fot. 6.
Co to takiego? Cóż, jest to stara betonowa konstrukcja TP SA, która spoczywa pod płotem pana Henryka Sienkiewicza. Choć od jej wyciągnięcia z ziemi minęło prawie półtora roku, to jednak, jak dotąd, nie zdołano jej zabrać i odstawić w bardziej stosowne miejsce.
UWAGA, UWAGA CZYTELNICY!
Jak podaliśmy w poprzednim numerze, chcemy naszym Czytelnikom dać kilka pamiątkowych talarów o nominale 5 pofajdoków. Chętni mieli się stawić 13 maja, no i stawili się, tyle że na... placu Juranda. Pamiętajcie kochani, że siedziba redakcji „Kurka Mazurskiego” znajduje się obecnie przy ul. Ogrodowej 30/2. Jest to widoczny z daleka ciemnoczerwony budyneczek. Ponieważ talary pozostały w redakcji, umawiamy się teraz tak - pierwsza osoba, która przyjdzie do naszej siedziby w dniu 21 maja (czwartek) zaraz po wybiciu godz. 10.00 otrzyma woreczek z 5 talarami, a następne 5 osób po jednej tej pamiątkowej monecie.