Ponownie wracam do wspomnień. Dzisiaj poopowiadam o warszawskim kabarecie „Dudek”, który to teatrzyk zagnieździł się w bardzo modnej, wręcz kultowej kawiarni „Nowy Świat”. Przy ulicy o tej samej nazwie. Dzisiaj przyjąłem inną konwencję niż w kilku ostatnich felietonach. Poprzednio starałem się przypomnieć aktorów, którzy z różnych powodów musieli, stosunkowo niedawno, zrezygnować z kontynuacji uprawiania sztuki aktorskiej i świat już o nich zapomniał. Dzisiaj natomiast wspomnę tych aktorów, którzy, mimo że nie żyją już, lub też nie występują na scenach i estradach, to jednak wciąż są niezapomniani. Przynajmniej tak sądzę.
Dziesięć lat temu, przez okres dwóch lat, pisywałem felietony nie tylko do naszego tygodnika, ale także do warszawskiego czasopisma „Skarpa Warszawska”. Miesięcznik ten poświęcony był w całości Warszawie, toteż i moje felietony dotyczyły życia w Stolicy. Kolejne egzemplarze „Skarpy”, moja żona starannie zbierała i przechowywała, o czym nie wiedziałem. Teraz ujawniła ów zbiór, co sprawiło mi wielką przyjemność. Mam co czytać. Do „Skarpy” pisali znakomici, zawodowi dziennikarze. Sięgnąłem po najstarszy egzemplarz zachowanego miesięcznika, czyli numer z grudnia 2013. Na trzech dużych, kolorowych stronach znalazłem znakomity, wspomnieniowy, artykuł Ryszarda Marka Grońskiego, pod tytułem „Dudek – kawiarnia „Nowy Świat”. Ileż to wydarzeń, a także ilu znakomitych artystów przypomniał mi Marek Groński - pisarz, dziennikarz, poeta i autor satyrycznych tekstów. Jego artykuł zainspirował mnie do wspomnień związanych z „Dudkiem”.
W pewnym sensie byłem trochę związany z tą kawiarnią. Rozpoczęła ona swoją działalność w roku 1954. Nie miałem jeszcze 10 lat. „Nowy Świat” prędko stał się bardzo modną, warszawską kawiarnią. Zawsze można tam było spotkać znaną osobę. Ryszard Marek Groński wspomina Ludwika Sempolińskiego, a także Władysława Szpilmana. Kabaret DUDEK wprowadził się tam w roku 1965, a wówczas ja już studiowałem architekturę. I oto zaraz po studiach, dzięki różnym, zawodowym koneksjom otrzymałem zlecenie na zaprojektowanie nowych wnętrz kawiarni „Nowy Świat”. Dlaczego akurat ja, dwudziestoparoletni szczeniak, to długa i ciekawa opowieść. Niegdyś opisałem cały ów proces w „Skarpie Warszawskiej”. Prace projektowe nie były łatwe. Projektantem obiektu wykonanego w roku 1954 jest zasłużony architekt Zygmunt Stępiński. Miał prawo żądać, abym uzgadniał z nim każdy szczegół projektu. Równolegle, w lokalu kawiarni prym wodził znakomity plastyk Eryk Lipiński, główny scenograf kabaretu DUDEK, który już tam rządził od kilku lat. Początkowo było trudno współpracować z panami dużo ode mnie starszymi, ale jakoś zaprzyjaźniliśmy się i poszło dobrze. Do tego stopnia, że kilka lat później sławny architekt Zygmunt Stępiński zaproponował mi posadę swojego asystenta, co należało uznać za wyróżnienie. No, ale wróćmy do kabaretu.
W moich latach, bez wątpienia, nie było sceny, czy scenki, na której wspólnie występował aż taki liczny zespół samych sław, jak w DUDKU. Takie spektakle można było oglądać w telewizji. Na przykład w „Kabarecie Starszych Panów”. Ale żeby tak z bliska, „na żywca”?! Wymienię choćby aktorski zespół zaangażowany do pierwszego programu: Irena Kwiatkowska, Barbara Rylska, Wiesław Gołas, Jan Kobuszewski, Wiesław Michnikowski. I oczywiście sam szef, czyli niezrównany Edward Dziewoński, nazywany Dudkiem. Fantastyczna i bardzo ciekawa postać. Zawsze podobały mi się jego słowotwórcze, fantazyjne wariacje językowe. Na przykład, gdy miał już dosyć dyskusji, odzywał się do rozmówcy: odpadajko!
Edward Dziewoński Dudek zasługuje na osobny felieton i chyba coś jeszcze o nim napiszę. A dzisiaj, na zakończenie, wymienię jeszcze inne sławy, które dołączyły do kabaretowego zespołu: Wojciech Młynarski, Barbara Krafftówna, Bogumił Kobiela, Krzysztof Kowalewski, czy Magdalena Zawadzka. Znam jeszcze kilka innych znanych nazwisk, ale na dzisiaj wystarczy.
Andrzej Symonowicz