Dość często, w moich felietonach, pisałem o popularnych aktorach. O ich ambicjach twórczych, a także o różnych zabawnych, niekiedy skandalicznych, wyczynach. Wielbicielom tematu polecam książkę „SPATIF” autorstwa Aleksandry Szarłat, a sam rozwinę temat, tym razem opisując środowisko artystów plastyków.

W owym towarzystwie łatwo zostać zaliczonym do skandalistów. Efekt artystycznego buntu malarza, czyli obraz, albo przedmiot wypracowany przez rzeźbiarza często budzi niechęć, a nawet odrazę nieprzyzwyczajonego odbiorcy. I tak jest od wieków. Podam kilka historycznych przykładów. W roku 1602 wspaniały artysta Caravaggio namalował obraz „Święty Mateusz i anioł”. Znakomity obraz uznano powszechnie jako coś niesłychanie wulgarnego. A to dlatego, że malarz przedstawił świętego, jako prostego, niepiśmiennego poczciwca. A już za ogromny skandal uznano, że święty jest bosy, a stopy ma zdecydowanie brudne. Zanim przejdę dalej, krótka dygresja. Wiele lat temu prezentowałem w Chicago wystawę o sukcesach polskich naukowców. Przed otwarciem przyjechała partyjna wierchuszka z ekipy Gierka, aby sprawdzić, czy wszystko jest zgodne z linią partii. I nagle zawiało grozą. Na jednym ze zdjęć pokazano słynnego profesora Pieniążka przy pracy, czyli otoczonego jabłonkami. I co za skandal! Profesor był w tenisówkach i to dość brudnych. A że świat nie zmienił się i decydenci zawsze wiedzą wszystko lepiej, zdjęcie Pieniążka usunięto, I tak pracowity profesor zniknął z zagranicznej prezentacji polskich naukowców. No, ale wróćmy do przykładów historycznych.

Słynny Francisco Goya, w latach 1797-1800 namalował akt „Maja naga”. Namalował także Maję ubraną. Ten piękny obraz gołej dziewczyny był jedynym aktem w twórczości Goyi. Ale był to czas inkwizycji. Nagość można było pokazać na obrazie tylko w wypadku przedstawiania sceny mitologicznej. Francisco Goya doczekałby się ogromnych kłopotów, gdyby nie miał popleczników pośród ludzi władzy.

Zostawmy historię i zobaczmy jak to wygląda współcześnie. Zacznijmy od artystów polskich. W latach przełomu, czyli zachłyśnięcia się wolnością i niezależnością od komunistycznych doktryn, zarówno w sferze artystycznej (socrealizm i jego pochodne) jak i obyczajowej. W takim okresie jest czymś oczywistym, że artyści prą do przodu, prezentując całkiem nowe spojrzenie na świat. Przypomnę kilka artystek uważanych za skandalistki, a co najmniej osoby kontrowersyjne. W roku 1993 Katarzyna Kozyra zaprezentowała „Piramidę zwierząt”. Rodzaj przestrzennej kompozycji inspirowanej jedną z baśni braci Grimm – „Muzykanci z Bremy”. Są to zwierzęta stojące jeden na drugim, w kolejności: koń, pies, kot i kogut. Były to niegdyś żywe zwierzęta. Dzisiaj wypchane eksponaty. Katarzynę Kozyrę potępili niemal wszyscy polscy krytycy. Także widzowie, którzy byli przekonani, że Katarzyna Kozyra uśmierciła owe zwierzęta dla własnej, artystycznej sławy. Ta sama artystka wywołała kolejny skandal, kiedy zgłosiła swoją pracę „Łaźnia męska” (film) na weneckie biennale – ważną, europejską imprezę. „Łaźnia” emanowała widzów głównie męską golizną. Wszyscy krytycy byli przeciwni wysłaniu Kozyry do Wenecji. Nawet ci najbardziej renomowani. Andrzej Osęka powiedział o artystce „plwocina na chodniku”. A jednak Katarzyna Kozyra pojechała do Wenecji i otrzymała tam honorowe wyróżnienie. W tamtych latach była to bardzo ważna nagroda,

Warto jeszcze wspomnieć skandal wywołany przez inną, polską plastyczkę Dorotę Nieznalską. W roku 2002 w galerii „Wyspa” w Gdańsku zaprezentowała swoją pracę plastyczną „Pasja”. Była to podświetlana skrzynka w kształcie równoramiennego krzyża z wstawionym zdjęciem męskich organów… Została oskarżona o przestępstwo. Sąd skazał ją na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Po apelacji Nieznalską uniewinniono. Ale było to tylko honorowy wyrok, bowiem wydano go osiem lat po całej sprawie.

Andrzej Symonowicz