"AWANTURA O KORYTARZ"
W zawiązaniu do artykułu zamieszczonego w nr 12 "Kurka Mazurskiego" z dnia 22.03.2006 r. uprzejmie informuję, że zawarte w nim niektóre stwierdzenia rażąco naruszają zasadę rzetelności dziennikarskiej i obiektywizmu, a także dobra osobiste moje i prowadzonej przeze mnie Poradni Chirurgicznej "DRAMED".
W szczególności niezgodne z prawdą i wręcz obraźliwe są stwierdzenia Pana Krzysztofa Topolskiego, który nie znając stanu faktycznego i okoliczności obiektywnych formułuje tak ostre i nieprawdziwe wnioski i konkluzje.
Z całą stanowczością stwierdzam więc, że sufit w Poradni Chirurgicznej ""DRAMED" został wyremontowany z powodu wyrządzenia przez wykonawcę wcześniejszej szkody. Sufit został zniszczony w momencie, w którym to wykonawca przygotowywał się do wykonania betonowego stropu pomiędzy drewnianymi belkami po wcześniejszym zerwaniu stropu drewnianego (od strony poradni pozostała tylko cienka warstwa desek i płyt gipsowo-kartonowych, które popękały). Tylko moja czujność zapobiegła poważnej katastrofie budowlanej o trudnych do przewidzenia skutkach.
Mam też ogromną nadzieję, że Pan Krzysztof Topolski, budując i sprzedając luksusowe apartamentowce, zawsze prowadzi prace w momencie pełnego uregulowania zagadnień dotyczących własności gruntów i nieruchomości. Przypuszczam również, że Pan Krzysztof Topolski zechce w swej szlachetności dostrzec popełnione przez siebie błędy i słowa noszące znamiona pomówienia oraz, że stać go na zwykłe ludzkie słowo "przepraszam" zgodnie z hipokratesowską zasadą "primum non nocere...".
Z poważaniem
Mirosław Drapała
Od autorki
Panie doktorze!
Z przykrością odebrałam stwierdzenie zawarte w Pana liście dotyczące "rażącego naruszenia rzetelności dziennikarskiej i obiektywizmu", skierowane pod moim adresem. Słowa te są niesprawiedliwe, zważywszy na to, że we wzmiankowanym artykule wyczerpująco przedstawiłam Pana argumenty i racje. Śmiało można powiedzieć, że zajmują one ponad połowę materiału. Prędzej więc spodziewałabym się pretensji od pańskich adwersarzy. Przychodząc do redakcji i informując nas o problemie, oczekiwał Pan zapewne, że jednoznacznie opowiemy się po jednej stronie, w tym wypadku po pańskiej. Tymczasem to właśnie rzetelność i obiektywizm nakazały mi uwzględnienie i przedstawienie racji drugiej strony, bez rozstrzygania, kto ma słuszność. Wywołując temat, musiał być Pan świadom tego, że pańscy adwersarze niekoniecznie będą mówić rzeczy dla Pana przyjemne. Jako autorka artykułu nie mogłam pominąć argumentów Pana Topolskiego, choć w ogóle się do nich nie ustosunkowywałam. O tym, kto ma rację w tej sprawie, zdecyduje najprawdopodobniej sąd, a opinie na temat zachowania poszczególnych osób niech wyrobią sobie Czytelnicy. Nie mogłam niczego im sugerować ani komentować sprawy.
Na koniec jeszcze jedno wyjaśnienie. Mój artykuł nie dotyczył sufitu w Pana poradni, lecz ewentualnego naruszenia prawa przez starostwo. Dlatego nie rozbudowywałam tego wątku. Poza tym, w trakcie rozmowy z Panem w dniu 17 marca przedstawiłam Panu uwagi Krzysztofa Topolskiego. Rozumiem też, co zresztą wynika z listu, że najwięcej pretensji ma Pan do Pana Topolskiego. Wszelkie zatem uwagi proszę kierować do niego osobiście, niekoniecznie za pośrednictwem "Kurka".
Z wyrazami szacunku
Ewa Kułakowska
"List otwarty Burmistrza Szczytna do Działkowiczów z ul. Pasymskiej"
Szanowny Panie Burmistrzu Miasta Szczytna!
Po naszym spotkaniu w dniu 24 marca 2006 r. w Urzędzie Miejskim myśleliśmy, że zrozumiał Pan nasze stanowisko w sprawie ogrodu działkowego przy ulicy Pasymskiej. Jednak, jak widać, nic z tego.
W liście otwartym do działkowców, który ukazał się na łamach "Kurka", obnażył Pan swoje niecne zamiary wobec nas. Teraz rozumiemy po co były potrzebne Panu adresy działkowców. Chodziło o dotarcie do nich w celu zaproponowania odszkodowania w granicach 5-15 tys. zł za rezygnację z uprawy działki. Czyli rozwalenie ogrodu od środka.
Jak to się ma do pańskich zapowiedzi, że nikt nie będzie zabierał nam działek po zatwierdzeniu planu zagospodarowania terenu w zaproponowanym kształcie. Dzisiaj naiwnych ludzi jest coraz mniej, a granie na niezamożnych działkowcach emerytach i rencistach jest co najmniej nie na miejscu. Zdajemy sobie sprawę, że w przypadku zatwierdzenia planu otworzy się Panu droga do oficjalnego działania przeciw nam.
Pisze Pan, że uchwalony plan bez likwidacji ogrodu pozwoli skorzystać z funduszy europejskich. Uważamy, że Unia nie jest taka naiwna jak Pan myśli i będzie chciała rozliczenia z wykonanego planu. Nic nie ma za darmo.
Odnośnie wykonania drogi do jeziora z chodnikami i parkingiem dla działkowców, pomiędzy ogrodzeniem a działką z planowaną zabudową, jesteśmy w stanie wyrazić zgodę, pod warunkiem, że droga nie będzie wyłączona z terenu ogrodu i nie będzie drogą dojazdową do działki sąsiadującej z ogrodem. Ruch na niej będzie ograniczony do samochodów osobowych.
Ponieważ wszędzie Pan podkreśla swoją działalność dla dobra mieszkańców, to przypominamy, że działkowcy też są mieszkańcami naszego miasta.
Z poważaniem
W imieniu Działkowców zarząd:
Wanda Jankiewicz - prezes,
Kazimierz Ciechanowicz,
Andrzej Rzepecki
Redakcja "Kurka Mazurskiego"
Przeglądając wyniki Plebiscytu na Sportowca Powiatu 2005 zauważyłam, że przy nazwisku pana Zapadki piszecie: "...drugi mieszkaniec Szczytna, który wystartował w Supermaratonie CALISIA".
I chwała mu za to.
Ale na trzeciej pozycji jest pan Jankowski, który też przebiegł Supermaraton CALISIA.
I też chwała mu za to.
I tu członkowie Amatorskiego Klubu Biegacza w Szczytnie zapomnieli o swoim koledze, z którym trenowali i razem biegali na różnych zawodach. A to właśnie Ryszard Sobol w 1992 roku wystartował w Supermaratonie CALISIA, gdzie w gronie 114 zawodników zajął 60. miejsce z czasem 9,38,11.
Był drugim zawodnikiem z powiatu po Waldku Zadrożnym z Tylkowa, którego życiówka wynosi 7,33,20. Teraz bierze on udział w biegach twardzieli po różnych górach Europy. To nowa konkurencja: bieg + wspinaczka.
Myślę, że koledzy z AKB uznają ten wynik za rekord Szczytna. A piszę tylko po to, by przypomnieć Ryszarda, którego nie ma wśród nas.
Krystyna Tarankiewicz
Olsztyn
2006.04.05