Wielodzietna rodzina Beaty Kołakowskiej przeprowadzi się z zajmowanej dotąd rudery w Jedwabnie do mieszkania w Piduniu. Nowe lokum znalazł jej wójt Jedwabna, ale pomysł ten nie podoba się sołtys wsi Marii Pyrzanowskiej.
ŻYCIE W RUDERZE
O rodzinie Beaty Kołakowskiej z Jedwabna pisaliśmy w „Kurku” już kilka razy. Kobieta wraz ze swoim partnerem wychowuje sześcioro dzieci w wieku od 14 lat do kilku miesięcy. Mieszkają w zapuszczonej, rozsypującej się ruderze. Latem odcięto im prąd, więc jedynym źródłem światła są dla rodziny świeczki oraz latarki. W takich warunkach starsze dzieci odrabiają lekcje i przygotowują się do szkoły. Lokum ogrzewa tylko jeden stary piec. Przy panujących ostatnio mrozach trzeba w nim palić non stop, żeby zapewnić względne ciepło. Mieszkanie jest zagrzybione i zawilgocone, a dach lada chwila grozi zawaleniem. Beata Kołakowska stara się o lepsze lokum już od dawna, jednak przez długi czas jej działania nie przynosiły skutku. W pomoc rodzinie zaangażował się sołtys Nart Janusz Gębczyński, który przed świętami wraz z kupcami ze szczycieńskiej targowicy zorganizował zbiórkę ubrań i zabawek dla dzieci.
GDZIE ETYKA I MORALNOŚĆ?
Wszystko wskazuje na to, że pani Beata wraz z najbliższymi lada dzień przeprowadzi się do innego mieszkania. Wójt Krzysztof Otulakowski znalazł im lokal w Piduniu, w domu zajmowanym już przez inną rodzinę. Pomysł ten nie podoba się sołtys Pidunia Marii Pyrzanowskiej. Jak mówi, dom jest nieduży, liczy około 60 m2 powierzchni, z czego rodzina Beaty Kołakowskiej miałaby zająć pomieszczenia na zaledwie 20 metrach, czyli pokój z kuchnią, bez łazienki. Po jej przeprowadzce w domu łącznie mieszkałoby, według szacunków sołtys, aż czternaście osób.
- Gdzie są zasady społeczne, moralne i etyczne, żeby do rodziny mającej czworo dzieci, w tym jedno chore, dokwaterowywać kolejną? - zastanawia się Maria Pyrzanowska. Przypomina, że dom jest stary i nie ma tam nawet możliwości wykonania osobnego wejścia, tak by lokatorzy nie wchodzili sobie w drogę. Dziwi się też, że choć problem rodziny Beaty Kołakowskiej jest znany od lat, to do tej pory niewiele zrobiono, by go rozwiązać. - Gdzie przez ten czas była opieka społeczna, bo dzieci przybywało, a nikt nie szukał im mieszkania – mówi Maria Pyrzanowska. Przewiduje, że jeśli dokwaterowanie dojdzie do skutku, mogą pojawić się nowe kłopoty. - Tam będzie Sodoma i Gomora – przepowiada sołtys. Jej zdaniem byłoby lepiej, żeby Beata Kołakowska zamieszkała u rodziny w pobliskiej Rekownicy, gdzie miałaby zdecydowanie lepsze warunki.
Wójt Krzysztof Otulakowski zapewnia, że kobieta i jej dzieci nie są pozostawieni bez wsparcia gminy.
- Pomoc, jaką miesięcznie otrzymuje ta rodzina to ponad 2,5 tys. złotych. Czy to mało? Nie wiem – odpowiada sam sobie wójt. Przypomina, że dom w Piduniu zawsze był podzielony na dwa osobne mieszkania, a lokum, w którym miałaby zamieszkać Beata Kołakowska, wcale nie jest tak mały, jak mówi sołtys. Zapewnia też, że rozmawiał z lokatorką zajmującą już większe z mieszkań.
- Nie miała wcale pretensji, że ktoś będzie tam dokwaterowany – mówi wójt. Przy okazji liczy na to, że po przeprowadzce Beata Kołakowska i jej partner znajdą wreszcie jakieś zatrudnienie. - Chcę wierzyć, że dwie zdrowe, młode osoby wezmą się do pracy.
NIE MAJĄ WYJŚCIA
Rodzina zapewnia, że przyjmie propozycję wójta.
- Będziemy się starali z niej skorzystać, bo nie mamy innego wyjścia – mówi Sebastian Młynarczyk, partner Beaty Kołakowskiej. Dodaje, że w dotychczasowym lokum w Jedwabnie nie da się już żyć. Z kolei sołtys Nart Janusz Gębczyński przekonuje, że i w Piduniu warunki są bardzo trudne.
- Na razie też nie ma tam prądu, toalety, ani nawet pieca. Wszystko trzeba jakoś urządzić – mówi. Rodzina miała się przeprowadzić do 6 lutego. Jednak zdaniem sołtysa, przeprowadzka może się bardziej oddalić w czasie.
Wójt Otulakowski zaprzecza, by lokal był w tak złym stanie jak mówi Gębczyński.
- Owszem, trzeba tam wykonać niezbędne poprawki, bo przez lata nic się tam nie robiło, ale my to zrobimy – deklaruje. - Jest w naszej gminie wiele osób, które chciałyby tam mieszkać – dodaje. Wójt zapewnia, że przekwaterowanie rodziny do Pidunia to dobre rozwiązanie.
- Przede wszystkim wykorzystany zostanie zasób gminy, po drugie zajmująca do tej pory cały lokal rodzina nie będzie obciążana z tytułu bezumownego zajmowania go, a po trzecie pani Kołakowska będzie miała dach nad głową – wylicza wójt.
(ew)