Niektórzy udają, że śpią, by nikt nie widział, co naprawdę czują. Inni nie przeszkadzają, bo wiedzą, co przeżywają tamci. A gdy jedni i drudzy dzielą się opłatkiem, życzą sobie wolności. To więźniowie.

Bez rodziny to nie święta

- Zakład karny jest specyficznym miejscem - mówi major Stanisław Zuzelski, dyrektor Aresztu Śledczego w Szczytnie. - Nie możemy sobie pozwolić na święta w pełnym wydaniu. Tymczasowo aresztowani nie mogą się ze sobą kontaktować. Kolację wigilijną, tak jak każdy inny codzienny posiłek, muszą spożyć w celach.

W Wigilię kapelan więzienny z wychowawcą u boku wchodzą do cel z opłatkiem. Składają wtedy życzenia, więźniowie dzielą się nim między sobą.

Początek wieczerzy wigilijnej w zakładzie karnym: Pod celę przychodzi strażnik. Nakazuje więźniom wystawić stoliki. Aresztanci wynoszą je na korytarz, po czym wracają do celi. Drzwi się zamykają, zgrzytają zasuwy i... trzeba poczekać. Po jakimś czasie słychać kroki na korytarzu, brzęk kluczy i zasuwy w kolejnych drzwiach. Strażnik mówi "kolacja". Aresztanci wnoszą stolik, a na nim w tym roku będzie: ryba po grecku, pierogi z kapustą i grzybami, barszcz czerwony i śledź w oleju.

Wigilia nie likwiduje barier między więźniami a administracją więzienną. Nawet świąteczna atmosfera nie zmienia stosunków panujących w zakładzie karnym. Strażnik nie może dotknąć ręką naczynia ani sztućca, nie mówiąc już nawet o jedzeniu należącym do osadzonego. Bo wówczas wymienione dobra są "przestrzelone", niezdatne do użytku. Podanie ręki "klawiszowi" także jest, delikatnie mówiąc, bardzo niemile widziane przez współwięźniów. Personel godzi się z tym faktem i bywa, że strażnik pouczy niedoświadczonego aresztanta, aby ten ręki mu nie podawał. Takie tu obyczaje.

- Z tego również powodu - mówi dyrektor Zuzelski - niewyobrażalna u nas jest wspólna wieczerza osadzonych z przedstawicielami naszej administracji.

Zostawienie więźniów samopas, np. w świetlicy także nie wchodzi w rachubę. Możliwości zapewnienia im świątecznego klimatu ograniczają się w zasadzie do wiktu i duchowej posługi.

- Dzienna stawka żywieniowa wynosi u nas 4,20 zł na osadzonego - mówi dyrektor. - W święta możemy ją podnieść do 5,46 zł.

W dni świąteczne aresztowani dostają lepsze wędliny. Będzie biała kiełbasa parzona, kawałek ciasta drożdżowego albo strucli i jabłko. Na obiad rumsztyk wołowy, surówka i zupa.

Wróćmy jednak pod celę. Gdy za drzwiami zniknie kapelan z kropidłem i zazgrzytają zasuwy, więźniowie zostają sami.

- W zeszłym roku przesiedziałem Wigilię w Kamińsku. Co tu gadać, czułem się tak, jakby tych świąt w ogóle nie było - mówi 42-letni Waldemar Konert.

- Do mnie przyjeżdża rodzina - włącza się do rozmowy Zbigniew Ząbek, osadzony za udział w rozróbie i pobiciu. - Ale i tak to nie to samo. Staram się o przepustkę.

Dla tych, którzy przepustek nie dostali, pozostaje cela. Tam, po wieczerzy jest kawa, papieros, domino, karty, pogawędki i włączony telewizor. - Jak reklamy świąteczne lecą, to człowiek się nakręca - opowiada dalej Waldemar. - Niejeden to leży i udaje, że śpi, a myśli...

- Ludzie tutaj starają się być w Wigilię grzeczniejsi dla siebie - mówi 39-letni Zbigniew Kwiatkowski. - Jest uroczyściej.

Dyrektor Zuzelski życzy tego dnia swoim podopiecznym, aby nigdy nie wracali. - Ale - mówi - niektórzy wracają tu jak do domu rodzinnego.

Zbigniew Gorący


W Areszcie Śledczym w Szczytnie przebywa 135 osadzonych. W przeważającej liczbie to tymczasowo aresztowani. Prócz nich kilka osób odsiaduje wyroki. Z tymi dane mi było porozmawiać.

2004.12.22