Wędkarze i turyści za brak ryb w jeziorze Kalwa obwiniają jego dzierżawcę, Kompanię Mazurską. Według nich rybacy prowadzą rabunkową gospodarkę połowową, trzebiąc ryby ponad miarę. Prezes Henryk Kalinka jest odmiennego zdania. Uważa, że do zanikania jeziornej fauny przyczyniła się niewłaściwie funkcjonująca miejska oczyszczalnia, a ostatnio rozrost populacji kormorana czarnego.
Istotny dla rozwoju miasta i gminy Pasym problem malejącej liczby ryb w jeziorze Kalwa był omawiany na niedawnym posiedzeniu komisji rolnictwa. Radni próbowali dociec przyczyn tego niekorzystnego zjawiska hamującego rozwój turystyki wędkarskiej. Jako pierwszy głos zabrał radny Mieczysław Żyra. Przypominał, że ponad 10% powierzchni gminy to wody, a 30% lasy, więc jest to typowo turystyczny obszar o wielkim potencjale. Władze miasta i gminy stawiają na jego zagospodarowanie, wydawane jest na te cele wiele pieniędzy, ale to wszystko może zdać się na nic. Dociera do radnego bowiem coraz więcej głosów miejscowych i turystów, narzekających na to, że Kalwa, perła pasymskich jezior, jest prawie martwym akwenem. Jeszcze kilkanaście lat temu brzegi i kładki pełne były wędkarzy, po których obecnie pozostało tylko wspomnienie. W jeziorze nie ma sielawy, ani węgorza, a tylko od czasu do czasu można jedynie złowić płotki i skarlałe leszcze.
- Zamiast rozwoju branży turystycznej, grozi nam jej regres - ostrzegał radny Żyra. Sugerował, że przyczynami znikania ryb może być nadmierna eksploatacja jeziora przez rybaków z Kompanii Mazurskiej oraz niewłaściwe metody połowów, m. in. za pomocą niewodów, które niszczą nie tylko dno akwenu, ale i tarliska. Na koniec zaapelował do Kompanii Mazurskiej, aby zaniechała połowów na 2, 3 lata, tak aby wodna fauna zdołała się zregenerować.
STANOWISKO RYBAKÓW
Henryk Kalinka, prezes Kompanii Mazurskiej odpierał zarzuty, podkreślając, że jego rybacy zajmują się nie tylko odłowem ryb, ale i całością gospodarki jeziorowej, czyli także zarybianiem. Według przepisów wydatki na to ostatnie powinny sięgać 15% wpływów z połowów, a w rzeczywistości na przestrzeni kilku ostatnich lat wynoszą aż 60%(!), co obrazuje wysiłki rybaków w tym względzie. Mimo to ryb jest coraz mniej, połowy spadły o ponad 50% w porównaniu do lat prosperity, bo wody jeziora Kalwa są zdegenerowane. Zdaniem prezesa przyczyniła się do tego w znacznym stopniu nowa pasymska oczyszczalna ścieków niedostosowana do pracy z nadmiernie zagęszczonymi nieczystościami. Choć obecnie działa poprawnie, to do akwenu trafiło sporo ścieków, powodując powstanie martwych stref z zasiarczoną wodą i ogromne zubożenie jeziora w substancje odżywcze. To z kolei wywołało kolejne niekorzystne zjawiska - w Kalwie żyją całe ławice karłowatych leszczy, które nie mogą rosnąć właśnie z powodu niedostatecznej ilości pożywienia. Właśnie te zdegenerowane ryby łowi się niewodami, gdyż inne metody byłyby nieskuteczne.
- Odłowić je trzeba, bo tylko znaczna redukcja skarlałych leszczy spowoduje, że pozostałe przy życiu osobniki zdołają wyrosnąć do normalnych rozmiarów - tłumaczył prezes Kalinka.
Sytuacja rybaków, tak jak i wód Kalwy, jest zła. Połowy spadły na przestrzeni lat o ponad 50%, dlatego tak dużo wysiłku kompania wkłada w zarybianie tego i innych swoich jezior.
- Kampania nie utrzymuje się z połowów, a przetwórstwa ryb, w tym morskich oraz handlu detalicznego - przekonywał prezes i zapewniał, że nie prowadzi w żadnym wypadku nadmiernych połowów. Jest zobligowany operatem, w którym są określone limity połowowe i przekroczyć ich nie może, bo co roku ma kontrole, ale i też nie może całkowicie zaniechać połowów. Dodał przy okazji otuchy zaniepokojonym samorządowcom, mówiąc, że jest nadzieja na odrodzenie populacji ryb w Kalwie. W Michałkach powstaje prywatna wylęgania ryb, a Kompania Mazurska będzie miała swoją, odrębną w Pasymiu. Powoli, z roku na rok sytuacja powinna się zatem poprawiać. Zaraz jednak prezes studził optymizm, zauważając nowy, wcześniej nieuwzględniany przez nikogo problem związany z kormoranami.
ŻARŁOCZNE DRAPIEŻNIKI
Spora część gminnych terenów leży na chronionym obszarze Natura 2000, gdzie bez przeszkód rozrasta się populacja kormorana czarnego. Ów drapieżny ptak żyjący w licznych koloniach, nie dość że dewastuje obszar swoich lęgowisk, to mocno przetrzebia jeziorną faunę.
Pojedynczy kormoran zjada ponad 0,5 kg ryb dziennie, a na wodach Kalwy żeruje ich ponad 300 sztuk.
- Kormoran czarny jest w Polsce gatunkiem chronionym i jeśli Ministerstwo Środowiska nic nie uczyni w tej sprawie, rybołówstwo na Mazurach może upaść w przeciągu kilku najbliższych lat - skonkludował prezes Kalinka. Radni nie do końca zaakceptowali jego wyjaśnienia. Według nich Kompania Mazurska mogłaby ograniczyć wielkość połowu ryb na Kalwie. Niestety, choć rybacy działają na ich terenie, samorządowcy nie mogą wpływać na jakiekolwiek decyzje w kwestii wielkości odłowu ryb.
Marek J.Plitt