Liczne kontrole, postępowania sądowe i administracyjne niewiele dały. Bydło z Wesołowa i Przeździęku Wielkiego wciąż pozostaje własnością zaniedbujących je rolników. - Mimo wdrożonych procedur, nikt nie jest w stanie tym zwierzętom pomóc – rozkłada ręce powiatowy lekarz weterynarii Jerzy Piekarz, obawiając się, że kiedy przyjdzie zima, krowy znów czeka gehenna.

Bezsilni wobec cierpienia

WSTRZĄSAJĄCE ODKRYCIA

O skandalicznych warunkach, w jakich dwaj rolnicy z Wesołowa i Przeździęku Wielkiego hodują duże stada bydła, pisaliśmy zimą. Przeprowadzone wtedy przez powiatowego lekarza weterynarii kontrole przyniosły wstrząsające odkrycia. W obu przypadkach stwierdzono padłe sztuki. Te, które pozostały przy życiu, były chude i stały po brzuchy w zamarzających odchodach. Jeden z rolników pozostawił stado na tęgim mrozie. Krowy piły wodę z zamarzającej rzeki. Zwierzęta nie miały ani odpowiedniej ilości ściółki, ani karmy. Sytuacja taka trwała w gospodarstwach już od dłuższego czasu. Jednemu z mężczyzn Sąd Rejonowy w Szczytnie odebrał bydło, jednak w drugiej instancji je zwrócił. Władze gminy Wielbark zimą starały się pomóc zwierzętom. Pracownicy spółki komunalnej karmili je zakupioną przez samorząd karmą. Padłe sztuki wywieziono do zakładu utylizacyjnego, znaleziono też firmę odbierającą żyjące jeszcze krowy.

NIESKUTECZNE PRAWO

Jak się okazuje, choć od opisanych wydarzeń minęło już prawie pół roku, sytuacja wcale się nie poprawiła.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.